Szukaj na tym blogu

piątek, 29 marca 2013

W obronie „Zakola Warty”

Z dużym niepokojem przyjęliśmy publikację "Głosu Wielkopolskiego" na temat rzekomego odzyskiwania "Zakola Warty" przez mieszkańców Puszczykowa. Pod pozorem przywracania tego malowniczego skrawka terenu miastu, przedstawiono kuriozalne plany jego rewitalizacji. Hotelik ze spa, platformy i inne atrakcje mają sprawić, że będziemy czuli się bliżej natury. Nie podzielamy entuzjazmu urzędników wobec tych planów, zgadzamy się natomiast z oceną tych planów przedstawioną przez Maciej Krzyżańskiego w ostatnim "Kurierze Puszczykowskim". Z satysfakcją publikujemy cały artykuł na naszym blogu. Szczególnie podoba nam się pomysł objęcia planami rewitalizacji budynku dawnej restauracji "Turystycznej". To doskonałe miejsce na hotelik ze spa i restauracją, n'est pas?

W obronie „Zakola Warty” 
Maciej Krzyżański*

Jednym z najpiękniejszych miejsc w Puszczykowie jest „Zakole Warty”. Od ponad stu lat jest ono celem wycieczek, ponieważ reprezentuje to co najcenniejsze w Puszczykowie: piękną, dziką przyrodę. Widok ze skarpy okalającej łąki nadwarciańskie jest w każdej porze roku niesamowity. Refleksy słońca współgrające z zielenią, wodą tworzą niezwykły urok, który każe wracać tam na spacery po ciężkiej pracy. Człowiek wchodząc na rozlewisko, opuszcza miejską cywilizację, pełną samochodów, spalin, zanieczyszczeń i staje oko w oko z naturą. 

Widok na Zakole Warty od strony ul. Nadwarciańskiej.
Fot. M. Krzyżański
„Zakole Warty” zostało odzyskane przez obywateli miasta Puszczykowa parę lat temu, przez co już nikt nie mógł zagrozić jego egzystencji. Od tego czasu mieszkańcy przyzwyczaili się do wspólnej własności – zaczęli tam spędzać czas w gronie znajomych i rodziny. W przeszłości przez wiele dziesięcioleci na plażach nadwarciańskich znajdowały się kąpieliska, na które przybywali letnicy z Poznania. 

W roku 1934 „Dziennik Poznański” wydrukował felieton z pobytu na plaży w Puszczykówku. Sam tekst nosił tytuł „Na plaży. Reportaż z piasku”. Autorem był Jan Sztaudynger – słynny polski poeta, satyryk, teoretyk lalkarstwa i tłumacz. Opisywał on jeden z typowych pobytów rodziny na nadwarciańskim brzegu. Warto przytoczyć tu dłuższy fragment tekstu: 
„To dzieje się na plaży nad Wartą w Puszczykówku. Piasek jest drobniuteńki, jak cukier i żółciutki. Woda jest rozkosznie ciepła. Anteczek uruchomił linie kolejowe i jeździ na rękach, tak misternie ciągnąc za sobą nogi, że zostaje po nim coś w rodzaju szyn. Marysieńka wypiekła wyborną babeczkę z piasku. Włożyła w nią patyk, jak w babkę wielkanocną wkłada się chorągiewkę. A Tereska sama sobie zdjęła buciki i zamiast włożyć w nie swoje nóżki, nasypuje w nie pełno pisaku. Piasek będzie chodził w bucikach. W buciku zmieści się tylko jedna nóżka, a tyle ziarenek piasku! Wiele ziarenek Tereska nie wie, ale dużo. dużo.[...] A tymczasem tatuś Marysieńki, Anteczka i Tereski wyszedł z wody i położył się na piasku. Słońce praży i wypiło całą wodę z Tatusia. Dzieci postanawiają przyjść „z rzeką” do ojca bo Tatusiowi gorąco. Noszą wodę w wiaderkach i polewają go. [...] Ale słońce zmęczone już poczyna chować się za lasy. Jeszcze tylko czoło słońca widać zza drzew. Rodzice zbierają się do odwrotu. Mamusia pochowała swe igły i szpulki. Frania pakuje wszystkie manatki do koszyków. Z trudem odszukuje pozakopywane w pisaku łopatki i wiaderka. Całe towarzystwo wraca dalszą drogą przez pastwiska do domu. Na pastwiskach są krowy” . 

Kąpieliska przestały funkcjonować w latach siedemdziesiątych. Władze podjęły taką decyzję z wielu powodów. Najpoważniejszym z nich była obawa o bezpieczeństwo kąpiących się. W Warcie z powodu wartkiego nurtu, topili się ludzie. Drugim argumentem prawdopodobnie był stan sanitarny wód. Niemniej „Zakole” stało się miejscem turystyki, ze względu na piękno krajobrazu. Dzisiaj większość mieszkańców miasta Puszczykowa oraz okolic przychodzi nad rzekę, żeby odpocząć od cywilizacji. Tymczasem ona zaczyna upominać się o cenne tereny. Niedawno ukazał się artykuł w „Głosie Wielkopolskim” (19.02.2013, s. 8), którego tytuł brzmi „ Zakole Warty odzyska rekreacyjny charakter”. 

Nie zapominajmy, że Zakole Warty to teren zalewowy. Natura upomina
się o nie dość często. Fot. M. Krzyżański
Artykuł oznajmia, że „Dziś ten teren przejęła dzika roślinność, która przesłania widok na rzekę. Warty nie widać nawet z sąsiednich ulic. Projekt rewitalizacji Zakola ma to zmienić”. Nie muszę chyba komentować co to oznacza dla pięknej przyrody rozlewiska nadwarciańskiego. Twierdzenie, jakoby Warty nie było widać z ulicy jest nieprawdą, gdyż komponuje się ona w sposób doskonały. Następnie w celu przywrócenia „Zakola” mieszkańcom, proponuje się zainstalowanie „platform wypoczynkowych wykonanych z blachy pomostowej”, co brzmi dla mnie kuriozalnie. Materiał ten jest nieodpowiedni, gdyż w gorące dni rozgrzewa się do olbrzymich temperatur, a w chłodne się oziębia. Inwestycja w taki sprzęt będzie stratą pieniędzy, gdyż ludzie nie będą z niej korzystać. Do artykułu załączono wizualizacje, które przewidują budowę nasypów ziemnych do ćwiczenia „dirt jumpingu”. W mojej opinii instalacje takie w sposób poważny zniszczą piękno „Zakola”. Roboty ma wykonać ciężki sprzęt wynajmowany przez miasto na weekendy. W podsumowaniu autor przytacza kolejne przewidywania architekta, które przewidują zaangażowanie „prywatnego inwestora” i dalej pisze, że: „Gotowe są już założenia budowy małego hotelu ze spa i ogólnie dostępną przeszkloną restauracją z widokiem na rzekę. Z kolei nad brzegiem Warty planowana jest budowa saun czynnych przez cały rok.” 

Najgorsze jest w tym wszystkim to, że założenia przedstawione przez młodego architekta Hugona Kowalskiego, zostały zaakceptowane przez czynniki decyzyjne. Artykuł z „Głosu Wielkopolskiego”, mówi, że „Pomysł chwycił. Już w tym roku ma rozpocząć się rewitalizacja Warty”. W artykule podkreśla się, że w tym roku teren „Zakola” zostanie „uporządkowany”. Jest to błędne myślenie, gdyż jest to teren zalewowy. Jedynymi pracami, które można tam zrobić, to koszenie trawy (w przeszłości robiły to krowy). Projekt „przerobienia” terenu nadwarciańskiego jest całkowicie nie trafiony. Naraża miasto na poważne wydatki, po każdym zalaniu będzie trzeba naprawić wszystkie instalacje. Z „Zakola” powinna też zniknąć lampa, która tylko szpeci. 

Zakole w zimowej szacie. Fot. M. Krzyżański
Moim zdaniem budowa czegokolwiek na „Zakolu Warty” to pogwałcenie praw mieszkańców do tego terenu. Nie powinno się niszczyć naszego miejsca wypoczynkowego, które służy za darmo wszystkim, a nie grupie wybranych majętnych osób. Czy przyroda musi być wyrugowana? Czy ktoś w tym mieście liczy się z dobrem wszystkich obywateli? Dodam, że w artykule z „Głosu Wielkopolskiego” mówi się, że inwestor będzie odpowiedzialny za cały teren „Zakola”. Boję się, że będzie to poważny krok do zawłaszczenia naszego wspólnego dobra. 

Uważam, że na „Zakolu” zmiany powinny ograniczać się do wyznaczenia ścieżek spacerowych, przy których powinny być zainstalowane gustowne ławki wraz z koszami na śmieci. Powinno się również przywrócić ścieżkę spacerową za willami przy ulicy Cyryla Ratajskiego. Udostępniłoby się w ten sposób tereny atrakcyjne turystycznie oraz skomunikowałoby tereny Wielkopolskiego Parku Narodowego z terenami „Zakola Warty”. Następnie powinno się wprowadzić łączną ochronę terenów „Zakola”. Punkty widokowe na skarpie powinny być chronione przed zakusami sprzedaży. 

Zrujnowana restauracja "Turystyczna" to doskonałe miejsce na inwestycję
typu "hotelik ze spa". Fot. M. Krzyżański
Lepszą lokalizacją dla hotelu ze spa jest dawna „Turystyczna”, która stoi pusta od transformacji ustrojowej. Obiekt ten był hotelem i restauracją w latach 1907-1989. W tym czasie cieszyła się wielkim prestiżem. W okresie zaborów wystylizowana była na „wiejską gospodę”. W ogłoszeniu danym w roku 1907 Paul Mandel – jej właściciel – podkreślał, że lokal, jest „urządzony oryginalnie z wielkim komfortem”. Do samego budynku przytwierdzona była drewniana wieża widokowa. Fasada jak i wnętrze były gustownie urządzone w stylistyce tyrolskiego zajazdu. Letnicy, którzy podążali na plażę, bądź na spacer po lesie mogli skorzystać z usług lokalu. W okresie międzywojennym, wieżyczka została zlikwidowana, jednakże lokal stał się sercem rozwijającej się osady. Mieściła się w nim informacja turystyczna, można było wynająć pokój. Po wojnie nazwę lokalu przemieniono na „Turystyczną”, jednak utrzymała ona charakter „gospody ludowej. W „ogródku wypoczynkowym” można było skosztować pysznych pyrów ze zsiadłym mlekiem . Po roku 1989 wraz z transformacją ustrojową lokal został zlikwidowany. Rozpoczęty remont nigdy się nie skończył. Dzisiaj mamy doskonały moment na uruchomienia odnowionego budynku. Miasto powinno pomóc w znalezieniu inwestora dla tego obiektu. Po co budować coś nowego na przepięknym „Zakolu”, skoro w niedalekiej odległości jest ruina, która może stać się perełką Puszczykówka. 

Do napisania artykułu użyto cytatów z „Głosu Wielkopolskiego” i „Dziennika Poznańskiego”

*Maciej Krzyżański - historyk, autor pracy magisterskiej o historii Puszczykowa, stały publicysta bloga Zielone Puszczykowo i puszczykowskich gazet.

Serdeczne życzenia świąteczne.


środa, 27 marca 2013

Czy pieniądze mieszkańców wydawane są rozsądnie?

Gorący temat zakupu samotnego budynku na rynku zwanego przez nas Grzybkiem, do którego władze miasta chcą przenieść bibliotekę. Po analizie protokółów z sesji rady miasta oraz artykułów z miejskich periodyków doszliśmy do wniosku, że nic w tej sprawie nie układa się w logiczną całość. Stąd artykuł naszego redaktora Marcina Mutha w ostatnim "Kurierze Puszczykowskim" pod znamiennym tytułem "Czy nasze pieniądze wydawane są rozsądnie". Dziś publikujemy tekst na naszym blogu dla tych, którzy nie otrzymali go w papierowej wersji i zachęcamy do dyskusji.

W ostatnich miesiącach władze naszego miasta podjęły kilka ważnych decyzji, które wywołały kolejny protest mieszkańców. Tym razem chodzi o dość karkołomny pomysł zaspokojenia potrzeb lokalowych Szkoły Podstawowej nr 1, nie poprzez rozbudowę jej budynku, co wydaje się naturalnym rozwiązaniem, ale poprzez skomplikowaną operację logistyczną, w której mamy do czynienia z zakupem jednego budynku, dwoma remontami adaptacyjnymi i dwoma (lub trzema) przeprowadzkami instytucji miejskich. Całość przedsięwzięcia odbywa się pod osłoną interesu dzieci, którego przecież nikt podważać ani nie chce, ani, nawet gdyby chciał, to nie zdoła. 
Budynek kupiony, teraz trzeba szukać
dla niego zastosowania. To się nazywa
wielkopolska gospodarność.

Dlaczego piszę o decyzji władz miasta z przekąsem? Dlaczego skłaniam się do tezy wysuniętej przez Stowarzyszenie Przyjaciół Puszczykowa, którego członkowie w liście protestacyjnym do władz zarzucili im brak konsultacji z mieszkańcami oraz wskazali, że decyzja jest słabo przemyślana i szkodliwa dla działalności przynajmniej jednej instytucji miejskiej? Otóż, przegląd wydarzeń, które doprowadziły do takiej a nie innej decyzji Burmistrza i Rady Miasta każe się poważnie zastanowić nad spójnością intencji i deklaracji naszych przedstawicieli. Aby czytelnicy mogli również wyrobić sobie zdanie na temat tego dość skomplikowanego ciągu decyzyjnego, postaram się przedstawić fakty w maksymalnie przystępnej i uporządkowanej formie. 

Fakt pierwszy, to niezaprzeczalna potrzeba zapewnienia dzieciom uczącym się w Szkole Podstawowej nr 1 należytych warunków. Nie ma dyskusji, dzieci w naszym mieście przybywa, z czego należy się raczej cieszyć, bowiem większość miast w Polsce ma spore problemy demograficzne. Najprostszym sposobem zapewnienia dzieciom odpowiedniej ilości klas jest rozbudowa budynku szkoły. Co do tego zgadzali się chyba wszyscy, rodzice uczniów i nauczyciele, także władze miejskie, aż do grudnia 2012 roku. Jeszcze w listopadowym „Echu Puszczykowa“ przedstawiony został projekt budżetu na rok 2013, w którym zapisano 300 000 zł na rozbudowę szkoły. Budżet nie wzbudził kontrowersji, jedyne, nad czym się można było zastanowić, czy aby rozbudowa nie rozpocznie się zbyt późno – planowano ją bowiem na drugą połowę roku, podczas gdy szczyt demograficzny w szkole ma przypaść na rok szkolny 2013/14. 

Fakt drugi pojawił się nagle na kolejnej sesji Rady Miasta 18 grudnia 2012 roku. Dosłownie jak grzyb po deszczu pojawił się pomysł zakupu przez miasto nieruchomości stojącej po środku rynku, którą dla ułatwienia (z braku innej sensownej nazwy) będę nazywał Grzybkiem. Jak się okazało, negocjacje toczyły się już wcześniej i została ustalona w nich cena 750 000 złotych, płatna w dwóch ratach w 2013 i 2014 roku. Ponieważ taki zakup musi zatwierdzić Rada, rozpoczęto dyskusje nad odpowiednią uchwałą. Jak można wyczytać w protokole, nie przedstawiono spójnej wizji wykorzystania tego budynku. Burmistrz Andrzej Balcerek mówił o ewentualnym przeniesieniu tam siedziby Straży Miejskiej lub Biblioteki Miejskiej, a radni wskazywali jeszcze inne możliwości zagospodarowania. Dyskusję zakończył radny Piotr Bekas, wskazując, że najpierw trzeba zdecydować o zakupie budynku, a dopiero potem w Komisjach ustalić, na jakie cele zostanie wykorzystany. Rada niemal jednogłośnie postanowiła wyrazić zgodę na zakup budynku, jednocześnie z budżetu zniknęła kwota przeznaczona na remont Szkoły Podstawowej nr 1, dzięki czemu Miasto będzie miało pieniądze na pierwszą ratę za Grzybka. 

Fakt trzeci to właśnie ustalenia odpowiednich Komisji Rady. Stanęło na tym, o czym pisała radna Małgorzata Szczotka w lutowym „Echu Puszczykowa“, że do świeżo zakupionego Grzybka zostanie przeniesiona Biblioteka Miejska, która opuści pomieszczenia w Centrum Animacji Kultury, które z kolei wykorzysta Szkoła Podstawowa nr 1. Ten plan oburzył Stowarzyszenie Przyjaciół Puszczykowa, które wskazało, że Centrum Animacji Kultury, Akademia Seniora oraz Biblioteka Miejska stanowią jeden, sprawnie działający organizm, który zapewnia mieszkańcom zróżnicowaną ofertę kulturalną. Rozdzielenie tych instytucji może negatywnie wpłynąć na ich funkcjonowanie oraz jakość oferty. Równocześnie wskazano, że Grzybek nie jest budynkiem przystosowanym do potrzeb biblioteki, podobnie jak budynek CAK (stara szkoła) nie był remontowany z myślą o działalności szkolnej, zatem także będzie wymagał remontu (a być może także dobudowania łącznika z nową szkołą). Reasumując -  plan opisany przez szefową Komisji Edukacji, Kultury i Sportu zakłada: zakup Grzybka, dwa remonty adaptacyjne, dwie przeprowadzki (co najmniej) zamiast jednej rozbudowy jednego budynku na potrzeby działającej w nim instytucji. 

Te trzy fakty uzasadniają tezę o karkałomności przedsięwzięcia, które wydaje się nie mieć uzasadnienia ekonomicznego (nawet bez szczegółowych danych można domniemywać, że operacja z Grzybkiem będzie kosztować dużo więcej niż rozbudowa szkoły), merytorycznego (decyzję o zakupie Grzybka podjęto bez przemyślanego planu jego wykorzystania) ani społecznego (poszatkowane instytucje będą działać mniej sprawnie niż dotychczas). Dziwne decyzje władz miejskich podjęte na ostatnią chwilę, spontanicznie i za plecami mieszkańców (nie tylko nie było konsultacji, ale nawet wcześniejszej informacji o takim wariancie rozwiązania problemów lokalowych SP 1) zmuszają też do zadania kilku pytań. 

Pytanie pierwsze: po co miasto kupiło Grzybek, skoro, jak wynika z przebiegu sesji 18 grudnia 2012, nie miało sprecyzowanego pomysłu, co z nim zrobić? Mógłbym zrozumieć, gdyby miasto nagle odkryło, że ma trochę więcej pieniędzy i chce je wydać na stworzenie nowego kulturotwórczego ośrodka w centrum miasta. Wiemy jednak z kilkuletniego biadolenia obecnie rządzących, że miasto pieniędzy nie ma, bo wszystkie wydała poprzednia Pani Burmistrz. 

Pytanie drugie: dlaczego miasto przeznaczyło na zakup (przynajmniej na pierwszą ratę) pieniądze, które wcześniej chciało przeznaczyć na rozbudowę Szkoły Podstawowej nr 1? Czy mam rozumieć, że chciało w ten sposób wyjść naprzeciw interesom dzieci, ich rodziców i nauczycieli? Pamiętam z dzieciństwa, że na religię chodziliśmy do salek przy kościele, może dziś wprowadzić nową świecką tradycję i zerówkowiczów wysyłać na zajęcia w Grzybku koło Biedronki (te nazwy nawet pasują do takiego przeznaczenia)? 

Pytanie trzecie (trochę poboczne): dlaczego miasto znajduje pieniądze na zakup nowych budynków, a nie znajduje na utrzymanie starych? Słyszę, że zabytkową Mimozę trzeba sprzedać i zburzyć, bo nie ma pieniędzy, dawny MOSiR i Zakole Warty wydzierżawić, bo nie ma pieniędzy, szkołę częściowo przenieść do budynku obok, bo nie ma pieniędzy, ale gdy na sprzedaż zostaje wystawiony prywatny budynek, to nagle władze miasta znajdują prawie milion złotych, żeby go kupić! 

Pytanie czwarte (wynikające z pozostałych): dlaczego władze miasta podejmują tak ważne decyzje już nawet nie bez konsultacji z mieszkańcami, ale bez wcześniejszego poinformowania ich o tych planach? Wszyscy mieszkańcy płacą podatki i utrzymują urząd, burmistrza i radę miasta. Wszyscy składamy się na utrzymanie majątku miejskiego, inwestycje i zadania gminy. Wszyscy mamy prawo wiedzieć, na co są wydawane pieniądze i dlaczego. Jeśli burmistrz miasta i radni chcą wydać milion złotych (przy całym budżecie miasta w wysokości 32 milionów to jest naprawdę spora kwota), to chyba nie powinni tego robić nagle, bez uprzedzenia i sensownego uzasadnienia? Zamiast informacji mieliśmy w tym przypadku kompleksową dezinformację: najpierw szumnie zapowiadana w wywiadach rozbudowa szkoły, potem cichaczem uchwalony zakup Grzybka i uzasadnianie go po fakcie interesem dzieci. 

środa, 13 marca 2013

Dbajmy o Wielkopolski Park Narodowy

Jak ważny jest Wielkopolski Park Narodowy dla Puszczykowa nie trzeba (chyba) nikomu tłumaczyć. Od samego początku nasz blog zwracał uwagę na to, że koegzystencja zielonego organizmu miejskiego z żywym pomnikiem przyrody powinna funkcjonować z korzyścią dla nich obu. Rozwój naszego miasta musi być zaplanowany w taki sposób, aby w jak najmniejszym stopniu wpływał negatywnie na otaczający je Park Narodowy. Z kolei ochrona przyrody powinna być prowadzona w taki sposób, aby nie była przesadnie uciążliwa dla mieszkańców. Tym bardziej interesują nas prace nad nowym planem ochrony Wielkopolskiego Parku Narodowego wraz z jego otuliną. Dziś, dzięki uprzejmości redakcji "Kuriera Puszczykowskiego", z przyjemnością publikujemy relację z dwóch spotkań konsultacyjnych. Jednocześnie wyrażamy zaniepokojenie faktem, że podobno władze naszego miasta niezbyt żywo interesują się tą kwestią. Jak pokazały ostatnie lata, a nawet miesiące, trudno mówić o pełnym zrozumieniu specyfiki położenia Puszczykowa oraz strategicznego znaczenia Parku Narodowego dla naszej miejscowości. Niepokojące plany inwestycyjne, jak np. przesadna rozbudowa drogi wojewódzkiej 430 (prawdopodobnie sprowadzona do rozsądnych rozmiarów), budowa spalarni opon w Mosinie (zablokowana ostatecznie po dużej mobilizacji mieszkańców) czy problemy z nielegalnym wywożeniem śmieci do lasu, a także kontrowersyjne inwestycje prywatne naruszające dotychczasowy układ urbanistyczny Puszczykowa w dość dotkliwy sposób uświadamiają, że niezbędna jest   akcja uświadamiająca mieszkańcom i władzom różnych szczebli w jak pięknym i unikatowym miejscu mamy szczęście żyć. Zachęcamy wszystkich do zainteresowania tematem ochrony WPN. Szczególnie radnych i Zarząd Miasta.

Prace nad planem ochrony Wielkopolskiego 
Parku Narodowego wraz z otuliną.
Mariola Marecka Chudak*

Pod koniec stycznia i na początku lutego 2013 r. w siedzibie dyrekcji WPN w Jeziorach odbyły się kolejne spotkania konsultacyjne w ramach prac nad nowym planem ochrony Wielkopolskiego Parku Narodowego. Tym razem dr hab. inż. Agnieszka Ławniczak prezentowała wyniki rocznej pracy zespołu naukowców badających stan jakości wód powierzchniowych na terenie WPN i jego otuliny.
Jakość wód w WPN pozostawia wiele
do życzenia. Fot. W. Kowaliński

Jak się Państwo z pewnością domyślają ocena końcowa stanu ekologicznego po przebadaniu osadów dennych, fitoplanktonu, zooplanktonu, bezkręgowców, makrofitów oraz zmian fizyczno-chemicznych wód powierzchniowych nie wypadła dla naszych jezior i rzek korzystnie. Najgorszą ocenę „stan zły” otrzymały jeziora: Łódzko-Dymaczewskie, Witobelskie, Lipno i Konarzewskie. Wszystkie rzeki, na które niestety ma wpływ woda z jezior i zlewni otrzymały wynik „poniżej dobrego”.

Drugie spotkanie rozpoczęło się prezentacją wyników badań Ostoi Rogalińskiej pod kątem ochrony ptaków i ich siedlisk. Ornitolog Paweł Śliwa przedstawił zagrożenia-silna penetracja terenu przez ludzi, zabudowa gruntów przyległych do doliny Warty, przesuszenie doliny Warty spowodowane brakiem wiosennych zalewów (zmiana reżimu hydrologicznego Warty powoduje ogólną degradację ekosystemów doliny), obecność norki amerykańskiej i jenota powodujących uszczuplenie bazy pokarmowej oraz celowe niszczenie gniazd i płoszenie ptaków przez nieodpowiedzialnych ludzi. 

Omówił także cele działań ochronnych zmierzających do utrzymania liczebności populacji lęgowej ptaków chronionych- zdecydowanie należy pozostawić obecną funkcję obszarów określonych jako rolnicze i leśne w studiach uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin, ograniczyć ruch pojazdów po terasie zalewowej rzeki Warty poprzez wprowadzenie i egzekwowanie zakazu wjazdu oraz organizację parkingów buforowych, wprowadzić i przestrzegać zakazu biwakowania na terenie doliny Warty w rejonach najcenniejszych przyrodniczo, prowadzić działania mające na celu zmniejszenie odpływu wody z doliny, np. poprzez udrożnienie starorzeczy czy budowę zastawek.

Mamy powody do dumy, gdyż otaczająca nas przyroda ma unikatowy charakter, nieobecne gdzie indziej gatunki roślin i zwierząt, obszary urokliwe krajobrazowo z urozmaiconą rzeźbą terenu oraz dzikie i niedostępne miejsca, tak rzadkie w Europie. Kształtowanie właściwych postaw człowieka wobec przyrody poprzez działalność edukacyjną, to obowiązek każdego z nas.

*Mariola Marecka Chudak - współpracowniczka "Kuriera Puszczykowskiego".

niedziela, 10 marca 2013

Villa Hertha

Fot. Maciej Krzyżański
Z przyjemnością publikujemy nowy artykuł opowiadający historię jednego z najstarszych puszczykowskich domów. W kontekście ostatnich dyskusji o planach wyburzenia dawnego pensjonatu Mimoza, przypominanie o świetności pięknych budynków z przełomu XIX i XX wieku nabiera jeszcze większego znaczenia. Poniższy artykuł ukazał się w ostatnim numerze "Kuriera Puszczykowskiego".  Jego bohaterem jest Villa Hertha stojąca naprzeciw Letniska Silva. W niedalekiej przeszłości (lata 80.-90.) mieścił się w niej legendarny bar Dołek, do którego spragnieni mieszkańcy schodzili po schodkach, a wyfruwali uniesieni metafizyczną siłą spożytych trunków. Obok baru funkcjonował zakład fryzjerski, w którym wizyta była doświadczeniem tyleż magicznym, co i ryzykownym. Nigdy nie wiadomo było, w jakim stanie będzie głowa po obrobieniu jej przez specjalistę, którego nazywaliśmy Golarzem Filipem, wyczuwając intuicyjnie, że jego świadomość daleko wykracza poza utarte ścieżki fryzjerskich szlaków.

Villa Hertha
Maciej Krzyżański*

Przy ulicy Poznańskiej, niedaleko stacji kolejowej w Puszczykowie, stoi przepiękna „Villa Hertha”. Budynek ten został wybudowany w pierwszych latach XX wieku prawdopodobnie przez Kuttnera. Wykonany został z czerwonej cegły, która nie została pokryta tynkiem. Bryła budynku przykryta jest lekko pochylonym dachem. Na bokach posiadłości umieszone są gustowne balkony. Na samym szczycie fasady wymalowany jest napis „Villa Hertha”. Budynek przez ostatnie sto dziesięć lat nie został znacząco przebudowany. Z porównania pocztówek z okresu zaborów z dzisiejszym stanem obiektu wynika, że na tyłach zostały dobudowane dodatkowe pomieszczenia i zarazem uległy zniwelowaniu dwa drewniane balkony.

Zgodnie z ogłoszeniem zamieszczonym w „Dzienniku Poznańskim” w roku 1906 pod tytułem „Latowe mieszkania w Puszczykowie” w pensjonacie znajdowały się dwa apartamenty do wynajęcia. W każdym z nich znajdowała się „kuchnia, spiżarnia, 2 balkony, korytarz , klozet”. Należy podkreślić, że takie rozwiązania techniczne na początku XX wieku były jednymi z najnowocześniejszych. Prawdopodobnie obiekt przeznaczony był dla majętnych gości, którzy przyjeżdżali odpocząć w letnisku puszczykowskim. Dlatego właściciel w ogłoszeniu podkreślał, że „Wszystko [jest MK] kompletnie elegancko urządzone.” 

Fot. Maciej Krzyżański
Wszystkie pokoje miały na wyposażeniu meble ogrodowe, dywany, firanki, porcelanę, „szkło”. Do dzisiaj zachowały się balkony, których balustrady zostały wykonane niezwykle efektownie z cegieł. Z nich można było oglądać cudowne „Letnisko Silva” oraz lasy sosnowe. „Villa Hertha” otoczona była przepięknymi drzewami i krzewami, które podkreślały urodę miejsca. Poza tym obiekt posiadał olbrzymi ogród, który prawdopodobnie przeznaczony był dla gości. Otoczony był on starannie i estetycznie wykonanym płotem. Ponadto budynek podłączony był do „wodociągów” już w roku 1906!. 

W samym budynku mieścił się jeden z pierwszych sklepów spożywczych w Puszczykowie. Spowodowane było to być może bliskością stacji kolejowej oraz położeniem przy głównej alei kurortu. Na początku XX wieku - w niedalekiej okolicy pensjonatu - umieszczony był plan letniska na planszy stojącej przy drodze. Na terenie całej miejscowości były „drogowskazy i dobrze utrzymane ścieżki”, co podkreślał słynny przewodnik Mieczysława Orłowicza. Jedna z tych ścieżek przechodziła obok lokalu i prowadziła na sam szczyt „puszczykowskich gór”. 
Fot. Maciej Krzyżański

Po roku 1945 „Villa Hertha” została zasiedlona przez stałych mieszkańców przez co zastosowanie budynku zmieniło się. Dzisiejszy stan fasady budynku jest stosunkowo dobry. Przed frontem budynku wysadzone są krzewy, które podkreślają powab willi. Warto byłoby może przywrócić blask dawnemu ogrodowi, który stanowił integralną część rezydencji. Z jednej strony balkony zostały zabudowane, co popsuło bryłę budynku. W przyszłości być może przydało by się umieszczenie na zabytkowych budynkach tabliczek, które by opisywały w skrócie historię danego miejsca. Warto by również wyznaczyć szlak puszczykowskich rezydencji , pensjonatów i restauracji. Umiliłoby to czas podczas spacerów oraz pobudziłoby przeszłość do dzisiejszego zastosowania.

*Maciej Krzyżański - puszczykowski historyk, autor pracy magisterskiej o historii naszego miasta, prowadzi na portalu Facebook stronę Letnisko Puszczykowo. 

Niebawem opublikujemy dalszy ciąg rozmowy z Maciejem na temat historii naszego miasta.

niedziela, 3 marca 2013

Kontrowersje, konsultacje, dyskusje.

Po krótkiej przerwie spowodowanej wyjazdami i chorobami, wracamy do komentowania bieżących wydarzeń w Puszczykowie. Podczas naszej nieobecności rozgorzały kolejne dyskusje wokół kontrowersyjnych decyzji władz, a także pojawiły się nowe ważne fakty we wcześniej opisywanych przez nas tematach.

Gdzie będzie można stawiać markety? Już jutro dyskusja
nad miejscowym planem zagospodarowania
przestrzennego. Fot. G. Ozorowska
Po pierwsze, już jutro 4 marca o godzinie 15.00 w siedzibie Urzędu Miejskiego odbędzie się publiczna dyskusja nad założeniami przyjętymi w projekcie planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego dla terenu położonego w rejonie ulic: Ks. Posadzego, Kościelnej i Piaskowej. Mówiąc językiem bardziej zrozumiałym chodzi o tereny wzdłuż ulicy Poznańskiej i Piaskowej, od ulicy Ks. Posadzego i Kościelnej aż do zakrętu przy sklepie Społem na ul. Piaskowej. Teren z jednej strony jest ograniczony ulicą Wysoką z drugiej granicą lasu. 

Namawiamy na naszym blogu do interesowania się wszystkimi planami zagospodarowania przestrzennego, ale ten interesuje nas szczególnie, ponieważ obejmuje też ulicę Magazynową, przy której firma Geoprojekt planuje budowę marketu, której sprzeciwiają się mieszkańcy pobliskich działek oraz liczni mieszkańcy Puszczykowa. Inwestycję zablokowały władzy miasta, a ich decyzja została utrzymana w mocy przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze, do którego odwołał się inwestor. 

Od wyłożonego 11 lutego planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego zależy, jakie budynki i inwestycje będzie można realizować w tym rejonie. Wszyscy mieszkańcy mają szansę zgłosić swoje uwagi do planu, a jeśli czegoś nie rozumieją lub mają obawy co do jego zapisów, mogą jutro je rozwiać podczas dyskusji. Specjalnie dla tych mieszkańców, którzy jeszcze nie widzieli planu i nie czytali projektu uchwały, publikujemy oba dokumenty tutaj i tutaj

Dotarła do nas informacja, że w Puszczykowie są kolportowane ulotki krytycznie oceniające plan i wzywające do protestu. Jest na nich podany adres naszego bloga, dlatego informujemy, że nie jesteśmy organizatorami ani uczestnikami tej akcji ulotkowej, podobnie jak żadne ze współpracujących z nami stowarzyszeń. Mamy pytania związane z planem, ale zostaną one zadane w dyskusji jutro i ewentualnie zgłoszone w formie oficjalnych uwag na piśmie do Burmistrza Miasta w terminie do 29 marca 2013. Wszystkim mieszkańcom zainteresowanym planem oraz zaniepokojonych jego zapisami, polecamy tę właśnie drogę. 

W kontekście miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego ważna jest dla nas ochrona unikatowego układu urbanistycznego, uwzględnienie ochrony obiektów zabytkowych oraz ochrona interesów mieszkańców związanych zarówno z komfortem życia jak i wartością posiadanych działek. 

Jeszcze raz zachęcamy do uczestnictwa w jutrzejszym spotkaniu i zgłaszania uwag do planu. Jednocześnie prosimy o nie podgrzewanie atmosfery - na protesty i bardziej zdecydowane działania przyjdzie czas, jeśli konsultacje i rozmowy nie przyniosą rezultatów. 

Nie będzie sklepu, będzie biblioteka!
Czy to ma sens? Fot. M. Muth
Po drugie, cały czas trwa ożywiona dyskusja wokół planów przeniesienia Biblioteki Miejskiej do nowo zakupionego przez miasto budynku na rynku. Jak już pisaliśmy decyzja o zakupie budynku (zamiast rozbudowy Szkoły Podstawowej nr 1) wydaje nam się słabo przemyślana. Budynek wydaje się kompletnie nieprzystosowany do potrzeb biblioteki, a dodatkowo niepokoi fakt rozbicia dobrze funkcjonującego Centrum Animacji Kultury, w ramach którego działała dotychczas biblioteka, funkcjonując w odnowionym budynku starej szkoły. W ostatnich "Echu Puszczykowa" radna Małgorzata Szczotka broni decyzji radnych, ale nie podaje zbyt wiele argumentów rozwiewających wątpliwości. Na pierwszy plan wysuwa się argument ekonomiczny (oszczędności), ale nie zostały podane liczby, które by ten argument uzasadniały. Najgorsze w całej sytuacji jest to, że po raz kolejny władze miasta podejmują ważną decyzję bez konsultacji z mieszkańcami i jakby w tajemnicy przed nimi. W projekcie budżetu publikowanym w "Echu" była jak wół wpisana rozbudowa szkoły, by nagle się okazało, że zamiast tego miasto postanowiło kupić kuriozalny budynek na rynku. Z pewnością przyjrzymy się sprawie bliżej i postaramy sprawdzić, czy decyzja ta miała faktycznie uzasadnienie ekonomiczne i czy nie spowoduje utrudnień w działu Centrum Animacji Kultury.

Puszczykowo powinno wrócić nad
Wartę, ale czy od razu musi tam
powstawać hotel ze spa?
Fot. W. Kowaliński
Trzecia sprawa to plany dotyczące Zakola Warty. W "Głosie Wielkopolskim" ukazał się dziwny artykuł informujący, że mieszkańcy "odzyskają" ten teren i prezentujący wizję tego "odzysku". Wizja jest mocno niepokojąca, ponieważ pojawia się nie wiadomo skąd, wydaje się mocno przesadzona i kompletnie oderwana od charakteru Zakola oraz, co najgorsze, jest przedstawiana jako korzystna dla mieszkańców, a nawet promowana w ich imieniu. Niebawem zajmiemy się tymi pomysłami bardziej szczegółowo, już teraz jednak możemy powiedzieć, że pomysł budowy hoteliku ze spa w tym miejscu wydaje się sporym nadużyciem, nawet jeśli będzie (w co nie wierzymy) maciupeńki hotelik z mikroskopijnym spa. Może jesteśmy minimalistami, ale wydaje nam się, że Zakole Warty zostało odzyskane przez mieszkańców (miasto) już kilka lat temu, a teraz wymaga po prostu mądrego zagospodarowania, czyli uporządkowania, wyznaczenia ścieżek, postawienia koszy na śmieci, zamontowania oświetlenia i połączenia ścieżką wzdłuż Warty z lasem. Naprawdę nie musi tam powstawać żaden Taj Mahal ani inny Hotel Gołębiewski z drewnianymi pomostami na niewidzialną przepaścią.

Jeśli ktokolwiek chce się wypowiedzieć w powyższych sprawach, zapraszamy do komentowania oraz przesyłania tekstów na adres: zielone.puszczykowo@gmail.com. Równocześnie zapraszamy na comiesięczne otwarte spotkanie Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa, które odbędzie się w najbliższy wtorek 5 marca o godzinie 18.00  jak zwykle w budynku starej szkoły (Centrum Animacji Kultury). Na pewno zostaną na nim poruszone wszystkie wymienione tematy.