Toczenie poważnych polemik na łamach lokalnej prasy w
Puszczykowie i Mosinie to zajęcie bardzo niewdzięczne. Ilekroć bowiem
autor przedstawi racjonalne argumenty dotyczące konkretnych planów czy działań,
tylekroć zamiast usłyszeć lub przeczytać rzeczowe kontrargumenty, doczeka
się tylko dziwacznych epitetów oraz etykietki wroga postępu i rozwoju.
Przykład pierwszy. Związane z władzami Mosiny Stowarzyszenie
Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska wydało jesienią pierwszy numer „KurieraMosińskiego“. Pojawił się w nim artykuł pt. „Wyczekiwana rozbudowa drogi
430“, w którym podano wiele nieprecyzyjnych oraz nieprawdziwych faktów na temat
protestów związanych z drogą. Razem z prezesami puszczykowskich
stowarzyszeń napisałem tekst polemiczny i przesłałem do redakcji „Kuriera
Mosińskiego“ oraz wszystkich innych redakcji lokalnych gazet. Tekst w spokojny
sposób tłumaczył nasze racje i w żaden sposób nie naruszał zasad kulturalnej
polemiki.
Efekt? Tekst opublikowały redakcje "Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej", "Kuriera Puszczykowskiego" oraz opozycyjnego "Czasu Mosiny". Redaktor wydawanego przez Gminę Mosina „Merkuriusza Mosińskiego“
(zarazem wydawca „Głosu Puszczykowa“) odpisał tylko, że z „Kurierem Mosińskim“
nie ma nic wspólnego i tekstu nie opublikuje. Ze strony redakcji „Kuriera
Mosińskiego“ oraz Stowarzyszenia Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska nie
doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi.
Droga 430 będzie prawdopodobnie modernizowana w wariancie jednopasmowym ku uciesze mormonów. Fot. Jacek Gulczyński |
Doczekaliśmy się natomiast wzmianki w drugim numerze„Kuriera Mosińskiego“, który ukazał się przed świętami wielkanocnymi.
Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że są tam jakiekolwiek
odniesienia do naszych argumentów. Otóż nie, jest tylko cytat z mniej istotnej
notki na naszym blogu oraz znany nam już z grudniowego „Głosu Puszczykowa“
list „łowcy mormonów“ – Lesława Markiewicza – który zdaniem „Kuriera
Mosińskiego“ ma rzucać światło na działalność Zielonego Puszczykowa.
Już samo to sformułowanie może insynuować, że naszą działalność spowija jakaś
ciemność, a przecież od początku wszystkie teksty są u nas podpisane,
w stopce redakcyjnej figurują nazwiska osób publikujących i prowadzących
bloga, ponadto wymieniony jest skład Stowarzyszenia, z którego inicjatywy
nasz skromny blog powstał i opisany jest jasno i klarownie cel działalności.
Nie o to jednak chodzi, żeby traktować oponenta
poważnie, ale o to, żeby pokazać, jaki on jest przebiegły i tajemniczy. Tak jak
w liście pana Markiewicza, który stanowi drugi przykład prowadzenia polemiki ze
zwolennikami zrównoważonego rozwoju Puszczykowa i Mosiny. Nasze argumenty
dotyczące wyjątkowego charakteru miasta, unikalnego układu urbanistycznego,
tradycyji podmiejskiego letniska, konieczności ochrony zabytków, krajobrazu i
rozwoju miasta w symbiozie z WPN, autor listu nazywa populistycznymi, a
lokalnych działaczy i autorów Zielonego Puszczykowa oskarża o przywłaszczanie
sobie opinii wszystkich mieszkańców miasta.
Jednocześnie przeciwstawiają im takie perełki wyważonych
sądów jak zdania: „Puszczykowo jest sypialnią Poznania czy to
się komuś podoba czy nie“ czy „Na
tym unikatowym, krótkim odcinku zginęło kilka osób“. Przeciwników rozbudowy
drogi nazywa ostatecznie mormonami, a do władz miasta ma pretensje o brak
jednoznacznego stanowiska. Cały list skierowany do rzekomych uzurpatorów
występujących w imieniu wszystkich mieszkańców kończy butnym podpisem „członek
„milczącej większości“, który ma już dość milczenia“.
Warto tu kilka spraw wyjaśnić. Po pierwsze, Zielone
Puszczykowo nigdy nie występowało w imieniu wszystkich mieszkańców miasta ani
nawet nie powoływało się na większość. Raczej skromnie przedstawiamy swoje
argumenty i zachęcamy do zapoznania się z nimi i przemyślenia spraw
miasta. Skąd w redakcji „Kuriera Mosińskiego“,
„Głosu Puszczykowa“ i pana Markiewicza głębokie przekonanie, że
odbieramy komukolwiek głos i zawłaszczamy prawo do wyrażania opinii wszystkich?
Nie mamy pojęcia. Do Zielonego Puszczykowa każdy może przysłać tekst i
zostanie on opublikowany, jeśli tylko nie będzie obraźliwy. Jak widać, zarówno
„Głos Puszczykowa“ jak i „Kurier Mosiński“ mają z niewygodnymi dla
siebie głosami dużo większy problem.
Po drugie, wyzywanie nas od mormonów jest dość dziwne.
Mormoni, bowiem, to dość nowoczesna społeczność doskonale sobie
radząca w najpotężniejszej gospodarce świata. Ich największe skupisko – Salt
Lake City – pomimo niezbyt dogodnego położenia, jest prężnym ośrodkiem
biznesowym. Kilka lat temu odbyły się tam bardzo udane igrzyska
olimpijskie. Ich organizator Mitt Romney (także mormon) w ubiegłym roku
kandydował na prezydenta USA z ramienia Partii Rebulikańskiej. Nie bardzo
wiemy w czym się przejawia niechęć mormonów do rozwoju i postępu, podejrzewamy zatem, że panu
Markiewiczowi chodziło albo o moronów, czyli debili - wtedy mamy do czynienia
z dość mało wyszukaną obrazą – lub o amiszy, czyli grupę religijną
odrzucającą postęp i rozwój na rzecz życia według zasad bardzo
restrykcyjnego zestawu zasad. W obu przypadkach, powinniśmy
poczuć się urażeni, ale na szczęście nie mamy pewności, o co autorowi
chodziło.
Po trzecie nie rozumiemy zupełnie, dlaczego pan Markiewicz
podaje się za przedstawiciela „milczącej większości“? Skąd niby wie, że tak jak
on większość mieszkańców Puszczykowa nie odróżnia mormona od amisza? A nawet
jeśli, załóżmy, ma pan Markiewicz zebrane deklaracje milczącej większości
mieszkańców, że jest ich przedstawicielem i wyrazicielem ich zdania, to
dlaczego nie skorzysta ze zdobyczy demokracji obywatelskiej takich jak
wolność słowa, zrzeszania się i wpływania na bieg wydarzeń w mieście,
województwie i państwie? Jak pokazuje przykład stowarzyszeń puszczykowskich,
„Kuriera Puszczykowskiego“ i Zielonego Puszczykowa – nie jest to wielka fatyga.
Trzeci przykład polemizowania z nami poprzez
deprecjację naszej opinii zamiast przedstawienia odmiennego zdania doskonale
oddają publikacje „Głosu Puszczykowa“. Wielokrotnie polemizowałem
z tekstami tej gazety i próbowałem tłumaczyć tak jasno, jak tylko
się da, o co chodzi w sporze o kierunek rozwoju Puszczykowa, i nigdy nie
doczekałem się rzeczowej polemiki. Nie będę przypominał całej
historii polemicznych utarczek, ale skupię się na ostatnim tekście, który
ukazał się świątecznym wydaniu „Głosu“ pt. „Protest przeciw planowi“.
Tekst jest niepodpisany i zawiera wiele niesprawdzonych
informacji. Po pierwsze, pojawia się tam insynuacja, jakoby była w
Puszczykowie grupa ludzi protestująca przeciw planowi miejscowemu
zagospodarowania przestrzennego dla rejonu obejmującego słynne skrzyżowanie
Magazynowej i Poznańskiej, gdzie promowany przez „Głos“ deweloper chciał
postawić market wbrew opinii władz miasta oraz dużej części mieszkańców.
Anonimowe ulotki protestujące przeciw planowi miejscowemu zagospodarowania przestrzennego nie zostały napisane przez Zielone Puszczykowo. Fot. Gabriela Ozorowska |
Otóż, nie ma żadnej grupy protestującej przeciw planowi.
Jest normalna procedura, podczas której mieszkańcy mogli zadać pytania
projektantom podczas publicznej debaty, a następnie zgłosić uwagi do planu,
które mogą być wzięte pod uwagę lub odrzucone. Zielone
Puszczykowo na prośbę mieszkańców opublikowało plan w internecie, aby
łatwiej można było sobie wyrobić zdanie na temat jego zawartości. Opublikowaliśmy
też jeden krytyczny tekst odnoszący się do kwestii ochrony zabytków wkontekście powstającego planu jak i tych, które zostały uchwalone wcześniej,którego autorem jest mieszkaniec Puszczykowa Krzysztof Kamiński, który nie jest
członkiem redakcji bloga ani stowarzyszeń z nami współpracujących.
Podzielam jego obawy i uważamy, że takie głosy mieszkańców powinny
się pojawiać zarówno w prasie jak i internecie. Demokracja polega na
ciągłym ścieraniu się opinii i ważne jest, żeby jak najwięcej osób brało
aktywny udział w życiu publicznym.
Jeśli chodzi o wspomniany w tekście protest polegający na
wrzuceniu do skrzynek ulotek z informacjami na temat planu, to kompletnie
nie wiemy, dlaczego łączy się tę
akcję z działalnością stowarzyszeń, bloga czy gazety. Jeśli
Zielone Puszczykowo lub któreś ze współpracujących z nami stowarzyszeń
wyraża opinię krytyczną lub pozytywną o jakimś planie, działaniu
czy wydarzeniu, to zawsze swoje wypowiedzi podpisuje. Ta ulotka była anonimowa,
poza wzmianką o adresie mailowym, na który można pisać w sprawie planu.
Nazwa naszego bloga pada tam tylko w kontekście miejsca, gdzie można
znaleźć treść planu oraz mapkę rejonu, do którego się
on odnosi. Ani ja, ani nikt
z redakcji czy ze stowarzyszeń z nami współpracujących nie był
autorem akcji ulotkowej. Jedyne, w czym braliśmy udział, to opisana wyżej
procedura konsultacji planu. Jednocześnie, nie uważam, żeby akcja ulotkowa była czymś złym, raczej oceniam ją pozytywnie, bo zwróciła uwagę na plan, który zadecyduje o przyszłości tej części miasta.
Jeśli ktoś koniecznie chce wszystkie puszczykowskie
protesty wrzucić do jednego worka, może to oczywiście robić, przyczyni
się w ten sposób do jeszcze większej integracji ludzi, którzy myślą o
mieście inaczej niż redaktor „Głosu Puszczykowa“ (notabene mieszkaniec
Lubonia) czy samozwańczy lider „milczącej większości“ – Lesław Markiewicz.
Szkoda tylko, że ich teksty – pisane niedbale i zarzucające wszystkim oprócz
nich złą wolę nie mają na celu wymiany opinii, a jedynie postponowanie
działań i opinii ich oponentów. Jeszcze bardziej przykro, że Stowarzyszenie
Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska i redakcja „Kuriera Mosińskiego“ też nie
znalazły w sobie zasobów intelektualnych do podjęcia rzeczowej dyskusji,
zasłaniając się absurdalnym listem sprzed 3 miesięcy.
A pro po czasopisma Głos Puszczykowa, ustalone jest że redaktorem jest mieszkaniec Lubonia, ale dlaczego podpisuje się pod wszystkimi tekstami? Czy pisze zamiast informatorów, którzy nie potrafią lub boją się sami pisać? Czy może redaktor swoją wiedzę czerpie z innych źródeł? Jakich?
OdpowiedzUsuńIstotne pytanie, na które do tej pory nikt nie odpowiedział, KTO go finansuje? I z jakiego powodu?
I drugie. Dlaczego tak często publikuje informacje i zdjęcia Starosty Poznańskiego? Czy Starosta o tym nie wie? Powinien w końcu się dowiedzieć, że może nadużywany jest jego wizerunek w prywatnej gazetce!
Z "Głosem Puszczykowa" polemizować się nie da na argumenty, gdyż redaktor Urbanowicz nie jest dziennikarzem opisującym fakty z życia lokalnego tylko wynajętym do robienia PR tym, od których aktualnie otrzymuje zlecenie, bo przecież nie uczestnicząc w wydarzeniach i nie będąc mieszkańcem Puszczykowa tak naprawdę może tylko przetworzyć otrzymane informacje, on "nie czuje" miasta. GP to specyficzna prywatna gazeta, która powstała w poprzedniej kadencji w celu opluwania ówczesnego samorządu, szczególnie b.burmistrz za to, że "ośmieliła się" wygrać wybory z tak zasłużonym burmistrzem jak p. Napierała. I nawet dzisiaj, kiedy gołym okiem widać trwałe dokonania Tabędzkiej nadal ją usiłuje dyskredytować. Teraz jeszcze nie wie, po której stronie stanąć, bo nie wiadomo jak wypadną kolejne wybory... Na wszelki wypadek "miesza w kotle" tylko mieszkańcy już się na tym poznali. Dziwne, że gazetę "rządową" czyli Merkuriusz Mosiński redaguje zupełnie innym językiem - kulturalnym, niż w minionych latach Głos Puszczykowa.
OdpowiedzUsuńNależy się spodziewać, że kolejni zleceniodawcy redaktora GP będą
decydować o tekstach w Głosie więc na merytoryczną polemikę nie ma co liczyć.
Pozwolę sobie zastanowić się czy, "mieszkańcy się na tym poznali", czy zachodzi zasada "zmęczenia materii". Wybory u nas się raczej przegrywa niż wygrywa. Przegrał J.Napierała, przegrała M.O-Tabędzka. Chcę przez to powiedzieć, że jeśli skrupulatnie przedstawia się błędy władzy niż pozytywne dokonania to w starciu z nowym kandydatem występujący o reelekcję jest na gorszej pozycji. J.Napierała przesiedział tyle kadencji raczej z powodu małej, niemedialnej krytyki w owym czasie. Przegrał dopiero jak pojawił się na "rynku informacji" Kurier Puszczykowski z jednej i liczba opozycji w łonie samej Rady. Jednakże trochę trzeba było na to czasu. Polityka informacji musi być moim zdaniem skrupulatna i prowadzona przez pewien czas w określonym kierunku zanim odniesie cel.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z autorem, że nie istnieje grupa na rzecz walki ani z nietrafionymi pomysłami władz miasta, ani z planem zagospodarowania. I powiem tylko: niestety nie istnieje.
OdpowiedzUsuńDziałania które są podejmowane to raczej inicjatywy kilkunastu pewno osób i dziwi, że kogoś one tak bardzo bolą. Tym bardziej dziwi, że bolą rzeczowe argumenty czy to z artykułów publikowanych na tym blogu, czy na łamach Kuriera, czy nawet w treści ulotki. Przecież wydawałoby się normą w demokratycznym systemie, że ścierają się racje, że ludzie dyskutują, bo jasne jest, że nie wszyscy mają taki sam pogląd na każdą sprawę.
Nie wiem kim jest pan Lesław Markiewicz, ale wiem, że próbując obrazić kogoś czy to określeniem mormon, czy amisz, nie tylko zdradza swój poziom kultury, ale jeszcze narusza prawo. Nawiasem, nie miałbym nic przeciwko mieszkaniu w sąsiedztwie amisza, ale mieszkanie w okolicach Lidla przeszkadzałoby mi.
Wiem kto jest autorem ulotki, nawet udostępniłem mu swój adres mailowy i dzięki temu skontaktowała się ze mną grupa osób, niezadowolona z poczynań włodarzy miasta. Podobnie jak autor artykułu uważam, że ulotki mieszczą się jak najbardziej w ramach demokratycznego systemu i nie wiem, co komu mogą przeszkadzać? Jeśli pan Markiewicz chce wydrukować ulotki przekonujące do pożytków jakie spłyną na mieszkańców po zatwierdzeniu planu, niech to zrobi, chętnie poznamy argumenty.
Krzysztof Kamiński
Biorąc pod uwagę ostatnie wybory liczba zwolenników byłej burmistrz i jej komitetu wyborczego była jednak stosunkowo duża mimo dużej politycznej wady jakim był brak konsekwentnej i uporczywej reakcji na ataki idące z Głosu Puszczykowa. Dziś ten procent może być znacznie większy, jeśli nie zdecydowanie przeważający za nowym rozdaniem politycznym. Musi się jednak ujawnić już teraz pewna grupa liderów o czytelnym życiorysie i programie. Z tym, że obawiał bym się tutaj osób które nawet tego nieświadome mogą nadać niemerytoryczny ton wymianie poglądów. Zwróćcie uwagę, że jesteśmy małym miasteczkiem i wiele o wielu się to i owo wie. Mimo wszystko jednak ceni się powagę kandydatów, ich dokonania zawodowe i relacje towarzysko rodzinne.
OdpowiedzUsuńJakakolwiek forma podawania rzetelnych informacji nie jest naganna jeśli nie narusza dobrego smaku. Idę dalej, uważam tzw. dobra osobiste jako możliwe do naruszenia w jednym jedynym przypadku, jeśli zachodzi prawdopodobieństwo zdarzenia Sztuki, przez duże "S". Inaczej byśmy nie mieli literatury, mojego ulubionego Gombrowicza i Gogola i innych. W ten sposób myślę także o anonimowych ulotkach, tych obecnych jak i z czasu komuny, okupacji... Osobiście ich nie widziałem ale i nie słyszałem od znajomych o jakimś zgorszeniu które by one wywołały. Natomiast komentarz na ich temat podany w Głosie trąci lękiem przed następną grupą pretendentów do siedzeń w przyszłej Radzie. Na wszelki wypadek wrzucono ich do już wypełnionego worka kontestatorów, zrównując akcję ulotkową z obroną swoich domów przed dewastacją marketowo-drogową.
OdpowiedzUsuńTrąci to manią prześladowczą. Każdy kto wypowiada się o Puszczykowie podejrzewany bywa natychmiast o zamiar kandydowania w wyborach. No nie można ot na przykład napisać coś tam o urodzie drzew i krzewów w maju, że by nie być posądzonym o ukryty pijar politykierski. Zaraz zaczyna ktoś to naśladować.
W artykule pan M. Muth dotknął ważnego tematu etykietowania przezwiskami. To wręcz narodowa choroba. Zaczyna się już na etapie szkoły podstawowej. Temat mi mocno osobisty, może nie z powodu przezwisk ale kilku nietrafnych i niesprawdzonych pomówień i posądzeń pod moim adresem. Posądzeń o skutkach długotrwałych i wymiernych, finansowych.
OdpowiedzUsuńJest to w każdym razie temat na dłuższą debatę.