Szukaj na tym blogu

piątek, 30 sierpnia 2013

Piękne lasy między Będlewem a Bieczynami


Tekst i zdjęcia: Paulina Kosteczka*

Dziś zapraszam Państwa na wędrówkę po wyjątkowo pięknym i rzadko odwiedzanym - gdyż znajdującym się poza terenem Wielkopolskiego Parku Narodowego - kompleksie leśnym będącym pod ochroną programu NATURA 2000. Wspomnę jeszcze, że teren, na który dziś zapraszam należy do tzw. obszaru mającego znaczenie dla Wspólnoty Europejskiej. Pojęcie to oznacza, że wspomniany obszar został zatwierdzony przez Komisję Europejską, jednak nie został jeszcze wyznaczony akt prawa krajowego. Ochroną objęte są lasy znajdujące się pomiędzy Będlewem a wsią Bieczyny. 


Obszar chroniony Będlewo-Bieczyny - czyli miejsce opisywane dziś przeze mnie - znajduje się na południowy zachód od Poznania. Najłatwiej dojechać tam, jadąc drogą z Mosiny w kierunku Stęszewa. Na wysokości Dymaczewa Starego skręcamy w lewo kierując się drogowskazem na Borkowice. Mijamy obszar łąk i zabudowań. Gdy te się skończą, dotrzemy do granicy lasu. Jesteśmy u celu. 

Teraz kilka słów o wyjątkowości tego miejsca. W opisywanym przeze mnie lesie odnajdziemy grądy środkowoeuropejskie, czyli lasy składające się głównie z dębów (zarówno szypułkowych jak i bezszypułkowych) oraz grabów a także buków. Patrząc na niższą warstwę lasu - runo - tutaj dominujący jest przeniec gajowy, przytulia leśna, turzyca cienista, kostrzewa różnolistna oraz jaskier różnolistny. W wyższych warstwach odnajdziemy różę polną, klon polny czy brekinię. 

Na obszarze chronionym znajdziemy ponadto lasy składające się z wiązów pospolitych, dębów szypułkowych, jesionów, olszy czarnej, wiązów górskich, klonów polnych czy jabłoni dzikiej. Taka kombinacja drzew nosi nazwę łęgu wiązowo - jesionowego. Zdarzają się ponadto pojedyncze okazy topoli białej. Wśród krzewów odnajdziemy jeżynę popielicę. Niestety zaobserwować można zamieranie jesionów powodujących leśne prześwity i nasilony w związku z tym rozwój runa. 


Kolejne zbiorowisko roślinne występujące w obszarze chronionym Będlewo- Bieczyny to łęg jesionowo - olszowy, czyli skupisko takich drzew jak jesiony wyniosłe i olsze czarne. Znajdziemy tu również klon pospolity oraz grab pospolity. Niższe warstwy lasu to pokrzywa pospolita, świerząbek orzęsiony, turzyca odległokłosa, niecierpek pospolity, tojeść pospolita, wietlica samicza, bodziszek cuchnący. Cechą charakterystyczną jest występowanie mchów, jaskrów rozłogowych, rzeżuchy gorzkiej czy chmielu zwyczajnego. Runo w lesie jesionowo-olszowym jest wyjątkowo piękne. 


Na obszarze chronionym spotkać możemy żurawie i bobry europejskie.

Zaopatrzona w odpowiednią wiedzę, przewodnik po gatunkach drzew i aparat fotograficzny a także - jak zwykle - głodna doznań estetycznych i kontaktu z ukochaną przyrodą wyruszam na wędrówkę w sobotni poranek. 

Rozpoczynam spacer. Zaledwie kilka kroków po wyjściu z samochodu napotykam sarnę, która delektowała się ciszą przycupnąwszy przy leżącym pniu. Wyglądała na bardziej zaskoczoną niż ja... czmychnęła zanim zdążyłam jej zrobić zdjęcie. Rozglądam się dookoła. Na pierwszy rzut oka granica obszaru chronionego wygląda dość osobliwie. Po lewej stronie leśnej drogi stoi klasyczna uprawa leśna, a na niej równo w rzędzie prężą się świerki. Po prawej zaś za płotem wyrasta nowe pokolenie lasu - tu królują drzewa liściaste. Skręcam w prawo w pierwszą możliwą ścieżkę - wchodzę w las. Jest piękny, potężny i zacieniony, momentalnie otula mnie szczelnie swoimi rozłożystymi zielonymi ramionami. Widzę okazy grabów i dorodnych brzóz. Wypatruję starodrzewia, tym razem jednak nie wypatrzyłam wiekowych drzew, mam zamiar zrobić to podczas kolejnej wizyty w tym wyjątkowych miejscu. 


Wędrówka przez las trwa dalej. Co kilkaset metrów wybraną przeze mnie drogę przecinają drogi gruntowe, a na nich pojedynczy rowerzyści a także - nieliczne całe szczęście - samochody. Wybieram jedną z tych dróg. Dochodzę do granicy pól, pojawia się przyjemny wiatr, który bawi się liśćmi okazałych jesionów. Nagle - i zgodnie z mapą - pojawia się budynek leśnictwa Bieczyny. Okazała wieżyczka góruje nad opustoszałym budynkiem a całość robi na mnie spore wrażenie. Masywna brama strzeże budynku. Obok leśniczówki znajduje się pomieszczenie gospodarcze, w tle widać pozostałości starego sadu. Kwitną słoneczniki. Sielski widok... 

Dochodzę do drogi utwardzonej a ponieważ ruch się wzmaga podejmuję decyzję o zaszyciu się w lesie. Po raz kolejny mijam leśniczówkę a także tablicę informującą o wejściu na teren obszaru chronionego NATURA 2000. Szkoda, że nie umieszczono żadnej dodatkowej informacji na temat tych pięknych lasów. 

Mijam wiele pięknych okazów grabów ale także młodych jeszcze drzew tego gatunku oraz jesionów. Chłonę ciszę i spokój tego miejsca. I tak upływa piękne przedpołudnie…

* Paulina Kosteczka - stała współpracowniczka "Zielonego Puszczykowa", zaangażowana w ochronę przyrody, studentka Katedry Hodowli lasu Uniwersytetu Przyrodniczego, entuzjastka biegów górskich.

Więcej zdjęć w galerii na Facebooku.


Polecamy też wcześniejsze teksty Pauliny:
Miłośników pięknych miejsc i spacerów zachęcamy także do czytania artykułów Macieja Krzyżańskiego z cyklu "Odkryj Puszczykowo na nowo":
Na naszym blogu można też znaleźć 2 ciekawe rozmowy Marcina Mutha z Maciejem Krzyżańskim o historii Puszczykowa:
  • "Dawno temu w Puszczykowie" opowiada o polsko-niemieckich początkach puszczykowskiego letniska
  • "Jak powstało Puszczykowo?" przedstawia różne koncepcje urbanistyczne, których założenia przyczyniły się oryginalnego kształtu naszego miasta i przedstawia mniej znane postaci i fakty z historii miasta.
Polecamy także  autorskie teksty Macieja Krzyżańskiego:

czwartek, 29 sierpnia 2013

Odkryj Puszczykowo na nowo: szlak żółty

Mapa WPN w Puszczykówku ma już swoje lata. Przydałoby
się ją odświeżyć. Na szczęście słupek ze znakami jest
nowy i aktualny. Fot. Maciej Krzyżański
Naszą drugą podróż odbędziemy szlakiem żółtym, który zaczyna się przy stacji kolejowej w Puszczykówku. Niestety po wyjściu z pociągu nie czeka na nas żadna informacja, która pomogłaby w wejście na ścieżkę. Dopiero po przejściu kawałkiem ulicy Dworcowej trafiamy pod mapę Wielkopolskiego Parku Narodowego z połowy lat dziewięćdziesiątych. Obok stoi nowy słup z tabliczkami wyznaczający kierunek i długość marszu. Zdaje się, że poruszenie w paru miejscach tematu szlaków pomogło. Dzięki tej informacji ruszamy w trasę zamazanym żółtym szlakiem. Skręcamy z ulicy Dworcowej w ulicę Matejki. Na słupach widać ledwie widoczne oznaczenia. Przechodzimy przez lasek, dalej kierujemy się ulicą Wspólną i Kopernika. W okresie kiedy szlak był projektowany, były to pola porośnięte luźną roślinnością. W miejscu gdzie dzisiaj jest lasek porośnięty drzewostanem iglastym, była wydma która od połowy dziewiętnastego wieku do lat pięćdziesiątych XX zasypywała tory kolejowe, co powodowało wielkie utrudnienia w ruchu kolejowym. Po parokrotnym nawożeniu tego terenu, udało się wyhodować las, który powstrzymał ruch piasku. 

Wyryta na drzewie inskrypcja pochodzi
z 19 sierpnia 1945 r. Fot. Maciej Krzyżański
Po przejściu terenu Puszczykowa trafiamy znowu do ulicy Dworcowej, która w tym miejscu prowadzi przez Wielkopolski Park Narodowy do szosy mosińskiej. Wszystkie ścieżki prowadzące wzdłuż drogi są niestety zarośnięte. Po przejściu tego odcinka poboczem drogi trafiamy na działające światła uliczne, które pozwalają na bezpieczne przejście przez ulicę. Wkraczamy do jednej z najstarszych części lasu. Zmierzamy drogą prowadzącą przez bujnie rosnącą roślinność do rezerwatu „Pojniki”. Jest to system wysychających jeziorek, niezwykle malowniczo położonych w wąwozach. Woda niestety wyschła w roku 2004 i od tego czasu można zobaczyć tylko kałuże wypełnione żółtawą wodą. W tej części lasu możemy spotkać parędziesiąt kopców mrówek, dzielnie pracujących nad utrzymaniem domu. Nie radzę zbliżać się do nich, gdyż mrówki obronne od razu zaczynają kąsać, co nie jest przyjemne. W lesie również jest ukryta „aleja zakochanych”, gdzie wyryte są inskrypcje z XX wieku. Dochodzimy do „głazu leśników”, który został w tym miejscu postawiony w roku 1966 z okazji tysiąclecia państwa Polskiego. Następnie przechodzimy przez „graizerówkę” i kierujemy się na osadę Jarosławiec. W tym miejscu możemy zrobić przerwę na kąpiel w strzeżonym miejscu kąpielowym. 

Malownicze kąpielisko nad Jeziorem Jarosławieckim.
Fot. Maciej Krzyżański
Po skorzystaniu z ciepłych wód Jeziora Jarosławieckiego kierujemy się szlakiem żółtym do „graizerówki”, a następnie lasem w kierunku górnego Puszczykowa. Mijamy przepiękny las, aż dochodzimy do ulicy Cichej. W tym miejscu zaczyna się najpiękniejsza część lasu zwana „Puszczykowskimi Górami”. Rosną w tym miejscu stare puszczykowskie dęby, których zdjęcia możemy znaleźć w przedwojennej prasie. W latach trzydziestych były celem podróży wielu letników. Dzisiaj zostały przyćmione przez dęby rogalińskie. Droga prowadzi wąwozami pokrytymi pięknymi starymi drzewami. Na niektórych z nich widać inskrypcje wyryte przez letników, które najczęściej przedstawiają serduszka i inicjały. Była to najpopularniejsza część lasu od początku istnienia „Letniska Puszczykowo”. Spadziste górki z okolic ulicy Lipowej, widnieją na pocztówkach z roku 1900. 

Wycieczkę można zakończyć lub rozpocząć na
stacji kolejowej w Puszczykowie. Fot. Maciej Krzyżański
Przechodzimy przez drogę E 430, na której niestety nie znalazło się miejsce dla przejścia dla pieszych. Odcięte przez to zostały najpiękniejsze obszary Puszczykowa! Wielu turystów, nie znających bardzo dobrze Puszczykowa nie trafi w to miejsce, bo szlak żółty na ulicy Lipowej jest bardzo mocno zatarty. Na samej ulicy możemy podziwiać przepiękne wille z pierwszej połowy XX wieku. Tak samo jest na ulicy Poznańskiej, gdzie mijamy budynek „Letniska Silva”. Dochodzimy do starego budynku dworca w Puszczykowie, który został zbudowany w roku 1905. Może być to koniec naszej trasy, bądź początek, ale to zależy od upodobań. Zachęcam wszystkich do skorzystania z tego szlaku w każdej porze roku. 

Więcej zdjęć ze spaceru w galerii na Facebooku.

Poprzednie odcinki cyklu "Odkryj Puszczykowo na nowo":
Zachęcamy też do przeczytania zapisu rozmów z Maciejem Krzyżańskim o historii Puszczykowa:
  • "Dawno temu w Puszczykowie" opowiada o polsko-niemieckich początkach puszczykowskiego letniska
  • "Jak powstało Puszczykowo?" przedstawia różne koncepcje urbanistyczne, których założenia przyczyniły się oryginalnego kształtu naszego miasta i przedstawia mniej znane postaci i fakty z historii miasta.
Polecamy także  autorskie teksty Macieja Krzyżańskiego:
O urokach WPN pisze na naszych łamach także Paulina Kosteczka:
Serdecznie zapraszamy do opisywania swoich ulubionych miejsc na wycieczki rowerowe i piesze w Puszczykowie i okolicach. Prosimy pisać na adres: zielone.puszczykowo@gmail.com

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zaproszenia na wycieczkę i wystawę

Serdecznie zapraszamy na kolejną wycieczkę organizowaną przez młodego puszczykowskiego historyka Macieja Krzyżańskiego. Już w najbliższą niedzielę, 25 sierpnia, o godzinie 12.00 nasz współpracownik poprowadzi wszystkich chętnych bardzo ciekawym szlakiem z parkingu przed sklepem Arturo, przez ul. Ks. Posadzego do Leśnego Zameczku przy ul. Wysokiej i dalej na Górę Mojżesza oraz do budynku starej szkoły, w którym obecnie mieści się Biblioteka Miejska i Centrum Animacji Kultury (już niedługo niestety). 

Pocztówka ukazująca przedwojenny widok z Góry Mojżesza.

Nieco później, bo 1 września o godzinie 16.00, kolejna ciekawa impreza w Muzeum Pracowni Arkadego Fiedlera. Tym razem będzie to otwarcie wystawy znanego puszczykowskiego fotografika Jacka Gulczyńskiego. Na ekspozycji będzie można zobaczyć piękne i intrygujące zdjęcia dzikich Łęgów Rogalińskich. Przypomnijmy przy tej okazji, że nasz blog wspiera także ludzi walczących o zachowanie tego unikatowego zakątka przyrody, a Jacek Gulczyński jest naszym stałym współpracownikiem od samego początku, należy też do grona ojców-założycieli Stowarzyszenia Ochrony Krajobrazu i Tradycyjnego Charakteru Puszczykowa i Mosiny. 


Zachęcamy do udziału w obu wydarzeniach. 

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Smutny spacer na Stare Puszczykowo

Kontynuujemy publikację listów mieszkańców rozczarowanych postępowaniem czy raczej brakiem postępowania obecnych władz miasta. Dziś list pana Jacka F. Balcera, w którym pisze o problemach Starego Puszczykowa. Kto pamięta poprzednie wybory, ten przypomni sobie także obietnice obecnych radnych, którzy mieszając z błotem poprzednią ekipę, nie szczędzili obietnic, których spełnić dotychczas nie zdołali. Oczywiście, czekamy na głosy polemiczne. Mamy nadzieję, że odezwą się także zwolennicy obecnie rządzącej ekipy i pokażą nam ich sukcesy. Przypominamy adres: zielone.puszczykowo@gmail.com.

Spacer z Burmistrzem*
Jacek F. Balcer

Szanowna Redakcjo,

piszę te słowa zainspirowany listem Pani Doroty Dydowicz z poprzedniego numeru, z którym w pełni się zgadzam. Pragnę dodać do niego kilka słów z perspektywy 10 lat jakie spędzam w Puszczykowie. Tyle właśnie czasu minęło, od chwili, kiedy podjąłem decyzję by wyprowadzić się z Warszawy i zbudować dom w miejscu, które znałem z dzieciństwa, ze spacerów z rodzicami. Piękne miejsce i przyjaźni ludzie tworzą klimat, w którym dobrze się mieszka i ja również nie byłem rozczarowany, gdy mi się to w końcu udało. Jednak ostatnie dwa lata wyraźnie ów klimat i komfort mieszkania w Puszczykowie zmieniły, niestety na gorsze. Dużo w tym widzę winy władz miasta, które zamiast patrzeć w przyszłość, poświęcają czas raczej na „rozliczanie” poprzedników i negowanie wszystkiego, co poprzednia Pani Burmistrz uczyniła. Towarzyszy temu narzekanie na brak środków i brak widocznych działań żeby je pozyskać. Nie wystarczy bowiem wyklejenie billboardu, by namówić ludzi do pozostawienia w mieście swoich pieniędzy z podatku PIT. Trzeba przekonać mieszkańców, że warto. Przykłady wielu miejscowości, w których nie dyskutuje się gdzie przenieść szkołę, czy bibliotekę, tylko gdzie wybudować kolejną, albo jak długo powinien być czynny miejski basen, pokazują, że można. Tak jak można skutecznie walczyć np. o unijne środki. Ile obecne władze zdobyły takich pieniędzy? Co zrobiono dla dużej części miasta, jaką jest Stare Puszczykowo? 
Walka z piratami drogowymi na drodze wojewódzkiej 430
powinna być priorytetem. Fot. J. Gulczyński

Gdyby Pan Burmistrz dał się namówić na spacer, zdziwiłby się może, jak trudno bezpiecznie dotrzeć do jego górnej części. Jak idąc zaniedbanym chodnikiem czuje się pęd przejeżdżających ulicą Wysoką samochodów. Zarówno idąc do ulicy Studziennej jak i do Jarosławskiej. Tam zresztą idzie się wzdłuż cmentarza, na który łatwo niestety można trafić, jeśli jakiś jadący w stronę Poznania kierowca, zdecyduje się uciec na pobocze – w tym przypadku na chodnik, by uniknąć czołowego zderzenia z wyprzedzającym „na trzeciego”, pędzącym do domu z Poznania mieszkańcem Mosiny i okolic (nie generalizuję i nie chcę antagonizować, ale kierowców z Puszczykowa, którzy pędziliby Wysoką obok szkoły, do której chodzą ich dzieci jest chyba niewielu). Wiem, Pan Burmistrz stwierdzi, że to droga wojewódzka, więc nic nie może. Tymczasem jest wiele miejscowości w Wielkopolsce, gdzie władze lokalne wymusiły na zarządcy dróg ustawienie barier oddzielających jezdnie od chodników, tam gdzie jezdnie przebiegają zbyt blisko ciągów pieszych. Albo postawiły je same. Polecam maleńki Bralin, w powiecie kępińskim. Albo Bojanów, pod Lesznem, gdzie od lat nie było wypadku na krajowej „5”. Dlaczego? Bo władze lokalne skłoniły policję do tak częstych kontroli prędkości, że kierowcy wiedzą, że tu zwykle „stoją” i jadą wolniej. 

A czy Pan Burmistrz kiedyś spróbował pojechać zgodnie z przepisami drogą numer 430 na jej fragmencie przebiegającym przez Puszczykowo? Jeśli tak, to wie ile razy wyprzedzono Pana mimo ciągłej linii i znaków zakazu, ile razy „otrąbiono” i popukano znacząco w czoło. Kiedy poprzednia Pani Burmistrz powiesiła przy szkole banery z ostrzeżeniami, skłaniającymi do ograniczenia prędkości, osądzono ją, że wydaje pieniądze na niepotrzebne rzeczy. Pewnie krytycy w świecie nie bywali, bo wiedzieliby, że nawet na niemieckich autostradach wiesza się podobne, a akcja okazała się na tyle skuteczna, ze jest rozwijana. Dziś mamy przy Wysokiej znak „Fotoradar”, który większość kierowców mija prawie setką, zresztą żadnego radaru nie ma, ale i tak nie załatwi sprawy nawet jego postawienie. Czy wie Pan ile wypadków było na tym odcinku? Ile razy pisał Pan o tym do Policji z prośbą o interwencję i działania prewencyjne? 

Idźmy jednak dalej Jarosławską. O imprezach z alkoholem w lasku naprzeciwko sklepiku nie piszę, bo to teren prywatny, więc nic mi do tego, poza tym, na szczęście uczestnicy nie zaczepiają przechodniów. Miłe to jednak nie jest, ale może to być moje subiektywne odczucie. 

Jeśli Pan Burmistrz miałby, jak wielu mieszkańców Starego Puszczykowa, małe dzieci i wybrał się na spacer z wózkiem, lub sam poruszał się na wózku inwalidzkim, zdziwiłby się może, że zamiast chodnikiem, musi jechać lub prowadzić wózek…ulicą. Od lat bowiem latarnie na Jarosławskiej, stoją centralnie na chodniku, żaden wózek się nie przeciśnie. Ale to oczywiście nie miasta sprawa, to na pewno Enea i nic nie można zrobić. Zresztą na ulicę musiałby jadąc na wózku lub idąc z wózkiem wjechać Pan już na Poznańskiej, ponieważ chodnik obok restauracji położony jest tak, że stojące na parkingu pod restauracją samochody, dojeżdżając przednimi kołami do krawężnika, zderzakami blokują w zasadzie cały przejazd. No nie Pan budował, i nie Pana wina, że samochody dłuższe niż parking. Może i dałoby się miejsca do parkowania namalować ukośnie, ale to pewnie kłopot, koszty i o jedno miejsce mniej. Więc przeciskaj się Mieszkańcu i Rowerzysto, jak zapragnąłeś ruchu. 

Pójdźmy jednak kawałek dalej, do placu zabaw przy ulicy Czarnieckiego. Niegdyś nowy, piękny i lśniący, do dziś z obskurnym budynkiem pośrodku. Większy problem to jednak wejście na ów plac zgodnie z przepisami. Ponieważ chodnik jest tylko po jednej stronie ulicy Czarnieckiego, przechodząc przez jezdnię pasami wejdziemy prosto w… płot. Tadeusz Chmielewski w swoim „Nie lubię poniedziałku” z 1971 roku, naśmiewał się z pijanych drogowców, którzy zamiast linii prostej, namalowali linię pięknie zakręconą. Chyba jednak nawet jemu nie przyszło do głowy, by malować przejście dla pieszych kończące się .. płotem. Jakie przesłanie mają dla maluchów władze miasta? Czy „od dziecka się ucz nie chodzić nie po pasach”? No ale na pewno ratowanie budżetu sprawia, że nie ma na farby… Wróćmy jednak już do Urzędu, ulicą Studzienną. Humor poprawimy tutaj pamiętając jak duży skok cywilizacyjny dokona się na ulicy Sobieskiego, w związku z wybudowaniem fragmentu chodnika. To nie sarkazm, to szczera radość. Każdy drobiazg, który sprawia, że nasze dzieci będą miały bardziej bezpieczną drogę do szkoły, cieszy niezmiernie. O tym, co martwi – postaram się napisać za miesiąc, spacer jeszcze się nie skończył. Może też miesiąc wystarczy, by namalować pasy prowadzące do furtki placu zabaw.

* Tekst pochodzi z lipcowego wydania "Kuriera Puszczykowskiego". Tytuł listu od redakcji Zielonego Puszczykowa.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Czy Puszczykowo jest mądrze zarządzane?

Wybory samorządowe za rok. Czy jesteśmy zadowoleni
z obecnych radnych i burmistrza? Fot. W. Kowaliński
Do redakcji "Zielonego Puszczykowa" oraz współpracującego z nami "Kuriera Puszczykowskiego" dociera coraz więcej listów od mieszkańców miasta zaniepokojonych sposobem sprawowania władzy przez obecnego Burmistrza i Radę Miasta. Do wyborów samorządowych został mniej więcej rok, zatem rosnące zainteresowanie jakością pracy ludzi wybranych w poprzednich wyborach nie dziwi. Wychodząc naprzeciw potrzebie dyskusji na temat sposobu rządzenia naszym miastem oraz kierunków jego rozwoju, zaczynamy publikację docierających do nas listów. Jako pierwszy prezentujemy list pani Doroty Łuczak-Dydowicz, który w okrojonej wersji ukazał się w czerwcowym numerze "Kuriera Puszczykowskiego". W najbliższych dniach opublikujemy kolejne ciekawe wypowiedzi. Zachęcamy do komentowania przedstawianych opinii oraz do przesyłania własnych tekstów (e-mail: zielone.puszczykowo@gmail.com).

Miasto to ludzie
Dorota Łuczak-Dydowicz

Szanowni Państwo, 

Na początku mojego listu chciałabym się przedstawić. Otóż reprezentuję napływową część mieszkańców Puszczykowa. Mieszkam tu od około 16 lat przeprowadziwszy się do takiego kameralnego dla mnie miasta jakim jest Puszczykowo z dwóch dużych miast – mojego rodzinnego Szczecina i jeszcze większego Poznania. 

Miałam przyjemność żyć w tym mieście za rządów trzech Burmistrzów – Pana Napierały, Pani Małgorzaty Ornoch-Tabędzkiej i obecnie „panującego” Pana Balcerka. 

Najmniej pamiętam kadencję Pana Napierały. Mój syn był wtedy jeszcze mały, ja często wyjeżdżałam i właściwie traktowałam Puszczykowo jako dzielnicę a właściwie sypialnię Poznania. 

Dopiero gdy mój syn zaczął uczęszczać do szkoły podstawowej w Puszczykowie a ja rozpoczęłam działalność w Radzie Rodziców SP 2 miałam okazję poczuć się prawowitą mieszkanką tego miasta i aktywnie włączyć się w jego rozwój oraz rozwiązywanie problemów tej społeczności. 

Było to już za kadencji Pani Małgorzaty Ornoch-Tabędzkiej. Pamiętam jak z wielkim zaangażowaniem wraz z innymi członkami Rady Rodziców SP2 z przewodniczącym Panem Zbigniewem Czyżem, ówczesną Panią Dyrektor SP2 – Pani Izabelą Bajbak na czele „walczyliśmy” z Panią Burmistrz i Radą Miasta o budowę nowej sali gimnastycznej służącej zarówno uczniom ze Szkoły Podstawowej nr 2 jak i Gimnazjum nr 2. Ku mojej wielkiej uciesze ta inicjatywa zakończyła się sukcesem. 

Wtedy także dostrzegłam, jak Pani Burmistrz Małgorzata Ornoch-Tabędzka pełniła swoją funkcję w interesie i na rzecz mieszkańców Puszczykowa i odwiedzających nasze miasto gości. Potrafiła wykorzystać zasoby naturalne i lokalowe miasta, aby utworzyć wiele trwałych inicjatyw tj. : 
  • CAK w zaadoptowanym do tego celu starym budynku szkoły 
  • Edukacyjna ścieżka rowerowa 
  • Przystań kajakowa 
  • Kontynuowała działalność sali prób dla zespołów muzycznych z Puszczykowa 
  • Umożliwiła rozwój działalności Centrum Tenisowego „ANGIE” 
Wielka szkoda, że obecny Pan Burmistrz i Rada Miasta działa raczej w interesie pojedynczych osób nie wiem nawet czy zawsze będących mieszkańcami Puszczykowa. 

Rozbicie Centrum Animacji Kultury to chyba
jedyny trwały efekt działalności obecnej rady.
Fot. W. Kowaliński
Z przykrością stwierdzam, że tuż po wygranych wyborach, gdy wraz z Radą Miasta rozpoczynali swoją kadencję pracy na rzecz społeczności, która obdarzyła ich swoim zaufaniem i powierzyła swój komfort i radość życia w tym właśnie mieście, rozpoczęto unicestwianie pozytywnych dzieł poprzedniej Pani Burmistrz, tj.: 
  • Trwała likwidacja sali prób przy Szkole Podstawowej nr 1 bez żadnego zastępczego pomieszczenia, o które zespoły wielokrotnie zabiegały, unicestwiając tym samym integrację środowiska muzyków pasjonatów z Puszczykowa 
  • Brak decyzji o kontynuacji przedłużenia edukacyjnej ścieżki rowerowej 
  • Likwidacja Centrum Animacji Kultury tak dobrze służącego wielkiej rzeszy miłośników kultury (nie tylko z Puszczykowa)
  • Próba doprowadzenia do zakończenia działalności Centrum Tenisowego „ANGIE” jednego z najlepiej wyposażonych centrów tenisowych w Polsce!!! 
Jeżeli spojrzymy dodatkowo z finansowego punktu widzenia, to okazuje się, że niestety obecni Włodarze Miasta działają nie tylko wbrew jej społeczności – patrz przyszli wyborcy ale i wbrew dobru kasy miasta, które zasilane jest w przeważającej części z wpływów z podatków, i tak: 
  • Zespoły muzyczne z Puszczykowa muszą wynajmować sale prób w innych miejscowościach, zasilając tym samym kasy innych miast. 
  • Afera ze zmianą Dyrektora SP2, przy całym szacunku dla obecnej Pani Dyrektor, może zakończyć się docelowo zmniejszeniem napływu nowych uczniów w tym także spoza Puszczykowa do lokalnych szkół, zmniejszając tym samym dotacje na ten cel. Do tego może także przyczynić się proces uczniów z Gimnazjum nr 2 oskarżonych m.in. o molestowanie tragicznie zmarłego Mikołaja, co jest szeroko opisywane w wielkopolskich mediach.
  • Brak dbałości i przedłużenie edukacyjnej ścieżki rowerowej może spowodować, że zarówno mieszkańcy jak i goście będą korzystać z infrastruktury innych lepiej rozwijających się pod tym względem miast ościennych. 
  • Brak kontynuacji prac związanych z modernizacją przystani kajakowej i całego toru wodnego wzdłuż linii miasta, które obecnie jest zakamienione i grożące tym samym uszkodzeniem jednostek pływających, czego osobiście doświadczyłam płynąc w ubiegłym sezonie z Rogalinka do Czerwonaka w ramach Rajdu na zakończenie sezonu żeglarskiego. Nasza jednostka pływająca o nazwie” Paszeko” wpłynęła na wody przybrzeżne Puszczykowa jako pierwsza a opuściła go jako ostatnia, a właściwie tu zakończyła swój udział w Rajdzie z uwagi na uszkodzenie steru przez niewidoczne kamienie leżące na samym środku toru wodnego Warty. Więcej szczegółów można przeczytać na stronie www.puszczykowo.eu
Takie działania gospodarzy miasta może w przyszłości spowodować, że miłośnicy żeglugi śródlądowej przeniosą się z okolic Puszczykowa do zupełnie innej części Wielkiej Pętli Wielkopolski, na której promocję władze naszego miasta uchwalili przekazanie 15.000 PLN. Miłośnicy literatury, sztuki czy innych form artystycznych mogą nawet na stałe z Puszczykowa a i nowych mieszkańców nie będzie tu przybywać, czego namacalne dowody już możemy oglądać w postaci coraz to większej liczby starych i nowych wystawionych na sprzedaż domów. 

Na podstawie historii z pierwszych dwóch lat rządów, przytoczonych faktów i wielu przegranych przez mieszkańców protestów, należałoby zadać sobie pytanie czy faktycznie naszą jedyną aktywną obroną powinny być różnorodne formy protestów. Analizując efektywność dyskusji prowadzonej przez mieszkańców z Panem Burmistrzem i Radą Miasta, możemy stwierdzić, że protesty sprzyjały jedynie pozytywnej integracji oburzonej części społeczności Puszczykowa, ale nie kończyły się decyzjami zgodnymi z naszymi oczekiwaniami. 

Czy tym samym powinniśmy pozwolić na dalszą dewastację mienia i zasobów miasta oraz degradację życia kulturalno-rekreacyjno-edukacyjnego? 

Im szybciej uda nam się zakończyć proces unicestwiania pozytywnego wizerunku miasta, tym szybciej następcy będą mogli odbudować to co zostaje obecnie niszczone. 

Czy powinniśmy czekać jeszcze półtora roku do planowanych wyborów i przyglądać się bezsilnie dewastacji zasobów rzeczowych, finansowych a przede wszystkim ludzkich? 

A może przyszedł już czas, aby skorzystać z najmocniejszej broni jaką daje nam niezadowolonym mieszkańcom ustawa o samorządach, czyli odwołanie obecnych Zarządców Miasta. MIASTO TO LUDZIE, O KTÓRYCH NALEŻY DBAĆ A PRZEDE WSZYSTKIM SZANOWAĆ!!!

wtorek, 13 sierpnia 2013

Urbanowicz czy Urban?

Z wielkim smutkiem przyglądam się postępującej degrengoladzie "Głosu Puszczykowa" i jej redaktora naczelnego a zarazem wydawcy - Dariusza Urbanowicza. Wydawało się, że po wyjątkowo podłej i opartej w dużej mierze na oszczerstwach kampanii wyborczej w roku 2010, redaktor Urbanowicz uspokoi się i będzie wydawał swoją gazetę w sposób cywilizowany. Niestety, ostatni numer jego pisma przynosi olbrzymie rozczarowanie. 

Przypomnijmy, że w czerwcowym numerze "Głosu Puszczykowa" ukazał się wywiad z radnym Piotrem Bekasem, w którym radny kilkukrotnie znacząco minął się z prawdą. Większość kłamliwych wypowiedzi odnosiła się do działalności Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa, ale pojawił się także nieprawdziwy akapit dotyczący kandydata na radnego w wyborach uzupełniających - Pana Piotra Krzyżańskiego oraz bloga Zielone Puszczykowo. 

W odpowiedzi na insynuacje radnego - zarówno SPP, jak i Pan Piotr Krzyżański oraz ja w imieniu redakcji bloga - napisaliśmy sprostowania i wysłaliśmy je do redaktora Urbanowicza z prośbą o publikację w następnym numerze pisma (wszystkie do przeczytania w tekście "Insynuacje radnego Bekasa"). Redaktor Urbanowicz zamiast po prostu opublikować nasze sprostowania w całości lub chociaż najważniejszych fragmentach - postanowił zreferować sprawę po swojemu (cały tekst obok).

Gdyby chociaż w tym króciutkim tekście jasno poinformował o przekłamaniach w wypowiedziach radnego, które udowodniliśmy w swoich sprostowaniach, nie byłoby sprawy. Ani ja, ani zapewne Pan Piotr Krzyżański nie jesteśmy tak próżni, żeby żądać publikacji pełnych wersji naszych sprostowań. Redaktor Urbanowicz napisał swój tekst w sposób obraźliwy i lekceważący dla autorów sprostowań. 

Szczególnie przykre jest to, że Pana Piotra Krzyżańskiego nazwał dwukrotnie "Piotrem Krzyżanowskim" okazując w ten sposób brak szacunku dla człowieka, który już raz na jego łamach został potraktowany niegodnie. Nie wiem, czy redaktor Urbanowicz zdobędzie się na kolejne przeprosiny, bo widać, że przychodzi mu to z wielkim trudem, a efekt jest taki, że osoba przepraszana zostaje jeszcze mocniej obrażona. 

Redaktor Urbanowicz obraża także wszystkich kandydatów niezależnych i wyborców chcących na takich kandydatów głosować. Pytanie zadane w tytule "Kandydat niezależny czy niczyj?" musi zostać odczytane jako naśmiewanie się z kandydata, który nie tylko podjął trud zgłoszenia własnej kandydatury bez wsparcia partii politycznej czy innej organizacji, to jeszcze dzielnie przyjął porażkę. Jeśli się poważnie traktuje demokrację, to wszystkich kandydatów trzeba szanować, a kandydatów niezależnych, którzy podejmują trud prezentowania poglądów mniej popularnych - należy stawiać za przykład. To jest sól demokracji. 

Jakby tego było mało, redaktor Urbanowicz zdołał w swoim tekście pomieścić jeszcze jedną głupotę czy nawet kłamstewko. Napisał bowiem, że Zielone Puszczykowo odcięło się od kandydata, co jest nieprawdą. Sformułowanie "odciąć się" oznacza bowiem - wg słownika języka polskiego - tyle co: "szybko odpowiedzieć na stawiane zarzuty; zająć osobne stanowisko w jakiejś sprawie; zerwać z czymś". W swoim sprostowaniu ani nie odpowiadałem na żadne zarzuty wobec mojej osoby, ani nie zająłem osobnego stanowiska od Pana Piotra Krzyżańskiego, ani też nie zerwałem z nim. Napisałem tylko, że radny Bekas powiedział nieprawdę, jakoby Zielone Puszczykowo wspierało kandydata Piotra Krzyżańskiego w wyborach uzupełniających. Jednocześnie napisałem, że cenię i szanuję Pana Piotra Krzyżańskiego, a także, że podoba mi się duża część jego poglądów. 

Redaktor Urbanowicz nie chce zrozumieć, że cywilizowani ludzie po prostu lubią, gdy osoby publiczne i dziennikarze mówią i piszą prawdę. Lubią także, gdy darzą adwersarzy szacunkiem i umieją podjąć z nimi rzeczową dyskusję. Redagowanie gazety lokalnej to nie tylko biznes, ale też ważne zadanie społeczne. Redaktor Urbanowicz woli mierzyć wszystkich swoją miarą, przypisując ukryte cele i niecne zamiary. Insynuuje redakcji bloga, a także członkom SPP, że gdyby Pan Piotr Krzyżański wygrał, to byśmy się do niego przyznali. Ignoruje fakt, że nie moglibyśmy tego zrobić, bo nie kiwnęliśmy palcem, żeby mu pomóc. Gdyby wygrał, byłaby to jego osobista zasługa i tyle. 

Warto podkreślić, że w okresie wyborów uzupełniających blog Zielone Puszczykowo zajmował pozycję apolityczną i prezentował kandydatów bez uprzedzeń i preferencji. Jedynym kandydatem, który zignorował naszą prośbę o kontakt, był obecny radny Tomasz Potocki. Nawet jednak jego poglądy przedstawione zostały w oparciu o materiały wyborcze i wypowiedzi publiczne. Nie był nawet specjalnie napiętnowany za brak czasu dla skromnego lokalnego medium. 

Jeśli od tamtego czasu coś się zmieniło, to głównie dzięki takim ludziom jak radny Bekas. Nie da się obojętnie patrzeć na arogancję i bezczelne kłamstwa. Przyzwoity człowiek musi w takich sytuacjach zareagować. "Jeśli nie wiesz jak się zachować, na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie" - powiedział kiedyś Antoni Słonimski. Przyznam, że miałem nadzieję, iż redaktor Urbanowicz będzie chciał się w całej sytuacji zachować przyzwoicie. Wychodzi jednak na to, że rację mają ci mieszkańcy, którzy od dawna nazywają jego gazetę brukowcem lub puszczykowską wersją "Nie", a jego samego przyrównują do mistrza cynicznej propagandy - Jerzego Urbana.

Na koniec pytanie. A gdybym tak, Panie Redaktorze, nazwał Pana w swoim tekście - oczywiście przez absolutną pomyłkę - Urbanem zamiast Urbanowiczem? Byłoby Panu miło? Czy raczej poczułby się Pan, jakby Panu ktoś napluł w twarz? 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Krajobraz po bitwie

Jeszcze niedawno Centrum Animacji Kultury tętniło
życiem. Komu to przeszkadzało? Fot. W. Kowaliński
Od grudnia ubiegłego roku, kiedy to Rada Miasta na prośbę Burmistrza podjęła nagłą i niespodziewaną decyzję o zakupie budynku na rynku zwanego "Grzybkiem", wydając na ten cel pieniądze przeznaczone wcześniej na rozbudowę Szkoły Podstawowej nr 1, toczyła się ostra i momentami brutalna walka między zwolennikami zachowania Biblioteki Miejskiej Centrum Animacji Kultury w obecnym kształcie a władzami miasta, które postanowiły kosztem tej instytucji załatwić problemy lokalowe szkoły. Oczywiście, siła była po stronie władz miasta, zatem nic dziwnego, że zrobiły to, co chciały, nie oglądając się na opinię wielu mieszkańców miasta ani na interes wielu grup społecznych korzystających ze zintegrowanego centrum kultury. W ostatniej fazie bitwy decydujące okazało się przeciągnięcie na swoją stronę rodziców dzieci uczęszczających do Szkoły Podstawowej i Gimnazjum, których przekonano rozdzieleniem obu szkół (choć niekompletnym, to jak się okazuje - wystarczającym). Wszelkie argumenty przeciwników zostały skutecznie zakrzyczane "interesem dzieci". Instytucje odwoławcze (m.in. RIO oraz NIK), na które liczyli przeciwnicy dezintegracji Centrum Animacji Kultury, nie zdecydowały się podjąć żadnych działań. Jedynie Urząd Wojewódzki podjął działania wyjaśniające, na potrzeby których radni sformułowali słynne już oświadczenie o nieistnieniu CAK. Ostatecznie, urzędnicy UW nie dostrzegli możliwości skutecznej interwencji, pozostawiając sprawę w gestii władz miasta. Wynik bitwy jest jednoznaczny. Burmistrz i radni zwyciężyli, przegrali mieszkańcy, którzy chcieli obronić instytucję, z której przez lata korzystali. Pozostaje pytanie, kto naprawdę zyskał na całej operacji? W lipcowym numerze "Kuriera Puszczykowskiego" ukazało się kilka ciekawych głosów mieszkańców próbujących odpowiedzieć na to pytanie.

BM CAK po liftingu – kto zyska 

a kto straci na tym zabiegu?
Dorota Łuczak-Dydowicz

Maj był miesiącem szczególnym dla przyszłości BMCAK oraz dwóch z pięciu szkół działających w Puszczykowie. Pan Burmistrz, Rada Miasta oraz wybrani przedstawiciele społeczności szkolnej ogłosili triumfalnie zakończenie rozwiązywania problemów lokalowych SP1 kosztem Gimnazjum nr 1 i BMCAK. 

Proponuję, abyśmy wspólnie zrobili rachunek zysków i strat, ucinając tym samym dyskusję na temat sensowności powyższych zmian, które nadal wzbudzają w nas tak wiele emocji.

Zacznijmy od SP1, bo to obowiązek szkolny sześciolatków i „kumulacja” w jednym naborze dzieci z dwóch roczników, wchodzący w życie od września 2014, stał się zarzewiem konfliktu. 

A więc SP1 zyska 3 dodatkowe sale lekcyjne, ale jednocześnie straci 200 m2 powierzchni parteru, do którego Władze Miasta planują przesunąć CAK. 

Straci także Gimnazjum nr 1, bo co prawda 6 oddziałów gimnazjalistów otrzyma do swojej dyspozycji 6 sal lekcyjnych w obecnym budynku BMCAK, ale przecież szkoła nie składa się tylko z pomieszczeń lekcyjnych. Szkoła to także pokój nauczycielski, pokój dyrektora szkoły i administracji czy wreszcie szatnia i portiernia stanowiąca filtr bezpieczeństwa na terenie placówki oświatowej. 

W sali tanecznej nikt już nie zatańczy. Fot. W. Kowaliński
Obie szkoły będą korzystały ponadto ze wspólnej sali gimnastycznej usytuowanej poza głównym budynkiem szkolnym. W związku z tym uczniowie ze szkoły podstawowej i gimnazjum nie uzyskają poprawy bezpieczeństwa, ponieważ nadal będą musieli przechodzić między budynkami oraz spotykać się przed salą gimnastyczną lub na boisku.

Stracą uczestnicy zajęć edukacyjno-kulturalnych, które obecnie odbywają się w przestronnych jasnych salach w budynku BMCAK a Władze Miasta chcą przenieść ich do salek bez okien w budynku nowej szkoły z rozkrzyczanymi dziećmi na przerwach i dzwonkiem dzwoniącym co kilka lub kilkadziesiąt minut. 

Stracą osoby korzystające do tej pory z biblioteki usytuowanej w tym samym budynku co CAK, przede wszystkim dzieci i osoby starsze, które będą musiały w przyszłości przecinać ruchliwą ul. Poznańską w drodze do nowego budynku na Rynku. 

Tak więc dotychczasowi użytkownicy BMCAK stracą komfort, jakość i bezpieczeństwo korzystania ze swoich ulubionych zajęć szczególnie w dni upalne, deszczowe i mroźne gonieni z budynku do budynku oddalonego o kilkadziesiąt a nawet kilkaset metrów. 

Straci także społeczność SP2 i Gimnazjum nr 2 …zaufanie do Władz Miasta, bo im nikt nie zaproponował rozdzielenia obu szkół zgodnie z „najważniejszym z założeń reformy oświaty wprowadzonej przez ministra M. Handkego w 1999 roku” jak powiedział Pan Tomasz Żak – dyrektor Gimnazjum nr 1. 

Podsumowując na tym zabiegu, zdawałoby się kosmetycznym, stracą mieszkańcy Puszczykowa, straci budżet miasta. A kto zyska? Na pewno zyskał poprzedni właściciel Grzybka na Rynku, który otrzymał zapłatę i pozbył się problemu. A może ktoś jeszcze? 

Na szczęście teraz są wakacje – czas relaksu i niesamowitych przygód. Proponuję wyjedźmy za miasto, zapomnijmy choć na chwilę o codzienności, a gdy wrócimy może okaże się, że to był tylko zły sen i wszystko będzie jak dawniej.

Divide et impera.
K.J. (nazwisko do wiadomości redakcji) 

Dziel i rządź – ta stara i praktyczna zasada rządzenia polegająca na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów na zawładniętych terenach i występowaniu jako rozjemca zwaśnionych stron, znalazła zastosowanie w Puszczykowie. 

Władze miasta zamiast integrować społeczność Puszczykowa, jątrzą konflikty społeczne. Aby sztucznie uzyskać poparcie dla swojej decyzji, cynicznie zmanipulowały rodziców dzieci szkolnych, przedstawiając im rozbicie Biblioteki i Centrum Animacji Kultury jako jedyną alternatywę polepszenia warunków nauki. 
Radna Małgorzata Szczotka często zasłania się
interesem dzieci. Warto przypomnieć, że one też
korzystały z oferty BM CAK. 

Gdyby jednak rodziców zapytano, czy życzą sobie zakupu Grzybka, czy też rozbudowę szkoły bez rozbijania placówki kultury, z pewnością przyklasnęliby temu drugiemu rozwiązaniu. Zwłaszcza, że ich dzieci również korzystają z zajęć CAK. 

Swoją drogą zastanawia mnie, do czego zdolne są dzieci ze szkół podstawowych, skoro rodzice gimnazjalistów piszą, że chcą rozdzielenia uczniów ze względu na bezpieczeństwo swoich dzieci. Skoro tak, to dzieci z pierwszych klas należałoby, jak tygrysy na arenę, wypuszczać na boisko przez okratowane tunele.

CAK czy cak?
K.M. (nazwisko do wiadomości redakcji)

Oświadczenie radnych, jakoby w Puszczykowie nie istniało Centrum Animacji Kultury świadczy o tym, że zaciekłość i stopień determinacji, z jaką bronią swych przedziwnych decyzji, osiągnął już poziom dający do myślenia. Dziecinnym zabiegiem jest uwiarygodnianie tej śmiałej tezy poprzez pisanie nazwy CAK małą literą. Może wśród licznie uczęszczających na zajęcia Centrum polonistów, znalazłby się ktoś, kto udzieliłby radnym nieodpłatnie paru polonistycznych korepetycji? Choć skoro nie istnieje CAK, to fatamorganą są również jego słuchacze.   

Czy zdarzy się cud?
Z.L. (nazwisko do wiadomości redakcji)

Z zaintrygowaniem czekam na kolejne oświadczenia Rady. Może okaże się, że Zakole Warty lub nawet sama Warta były mirażem? Może mieszkańcy broniący charakteru miasta, dowiedzą się wkrótce, że Puszczykowo nigdy nie było i nie będzie miastem ogrodów? 


Miejmy jednak nadzieję, że zdarzy się inny cud i na jesieni radni oświadczą, że nigdy nie istniało i nie zaistnieje rozporządzenie o usunięciu BM CAK z macierzystej siedziby.    

Więcej o sytuacji w naszych tekstach:
Polecamy również:

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

O co chodzi radnemu Szafarkiewiczowi?

Mieszkańcy protestujący przeciw budowie
marketu przy ul. Dworcowej protestowali w czerwcu
przed Urzędem Miejskim. Radny Szafarkiewicz się
do nich nie pofatygował. Fot. M. Krzyżański
W lipcowym numerze "Echa Puszczykowa" ukazał się dość dziwny artykuł autorstwa radnego i wiceprzewodniczącego Rady Miasta - Janusza Szafarkiewicza. Dziwny głównie dlatego, że radny wymienia w nim sporo sensownych argumentów przeciw budowie kolejnych marketów w Puszczykowie, po czym przedstawia postulat ogólnomiejskiego sondażu, który miałby raz na zawsze rozstrzygnąć sprawę budowy marketów. Nie bardzo rozumiemy, dlaczego w sondażu o budowie marketu przy ulicy Solskiego mieliby się wypowiadać mieszkańcy np. ulicy Lipowej? Nie bardzo rozumiemy, dlaczego radny zamiast bronić mieszkańców swojej okolicy, lawiruje między zwolennikami i przeciwnikami takich inwestycji. Nie bardzo wiemy, dlaczego w swoim artykule promuje komercyjne marki konkretnych sieci handlowych, choć jako osoba publiczna nie powinien tego robić. Naprawdę mało rozumiemy z wypowiedzi radnego Szafarkiewicza i dlatego zajmiemy się nią dokładniej w tym tygodniu. Sprawa jest bowiem zbyt ważna, aby pozostawić ją bez odpowiedniej interpretacji. Dziś pierwsza próba zrozumienia wypowiedzi radnego i polemiki z jego zawiłymi pomysłami - list mieszkanki Puszczykówka - Ewy Łobockiej. Zachęcamy do przesyłania swoich głosów drogą mailową lub umieszczania ich w komentarzach pod tekstem. Może razem zdołamy zrozumieć, o co naprawdę chodzi radnemu Szafarkiewiczowi? 

Polemika z radnym Szafarkiewiczem

Chciałabym odnieść się do artykułu pana radnego Janusza Szafarkiewicza w ostatnim wydaniu „Echa Puszczykowa” pt. „Problem marketów w Puszczykowie”. Prawdę mówiąc nie wiem, jakie jest Pana stanowisko w tej sprawie. Mam wrażenie, że jest Pan, jak mówi klasyk „za a nawet przeciw” lub „przeciw a nawet za”.

1. Wie Pan bowiem, że tego typu obiekty winny być budowane na obrzeżach miasta, a nie pomiędzy jednorodzinnymi domami.


2. Wie Pan, że nasycenie powierzchni handlowej w Puszczykowie jest wyższe, niż średnia w Polsce, że wybudowanie dwóch kolejnych marketów usytuuje nasze miasto na pierwszym miejscu w kraju pod względem przypadającej na 1 mieszkańca powierzchni handlowej, że mają rację ci, którzy mówią, iż Puszczykowo z ‘miasta ogrodów’ stanie się „miastem marketów”. 

3. Zdaje sobie Pan sprawę z tego, że tak duża ilość obiektów handlowych będzie przyczyną utraty miejsc pracy, a tym samym źródła utrzymania dla wielu właścicieli małych sklepików i ich rodzin , w większości mieszkańców Puszczykowa.

4. Doskonale Pan wie, że w Puszczykówku nie ma odpowiedniej infrastruktury drogowej dla tego typu obiektów, wystarczy podjechać pod Lidla na Dębcu, czy do Netto w Luboniu, by zobaczyć, jak wyglądają wjazdy i wyjazdy przy tych obiektach.

5. Wie Pan również o tym, że powstanie tych megasklepów spowoduje nieodwracalne zmiany charakteru tej części miasta, z mieszkalno-rekreacyjnej na handlowo-usługową.
6. Zdaje sobie Pan sprawę z tego, że w ogromnym stopniu pogorszy się poziom życia mieszkańców w najbliższej okolicy i że zmiany te będą nieodwracalne.
7. Musi Pan też wiedzieć, ze jako radny powinien bronić unikatowego charakteru naszego miasta leżącego w otulinie Wielkopolskiego Parku Narodowego, a nie wprowadzać do jego centrum supermarketów, zwiększać ruch samochodowy i generować inne zagrożenia z tego wynikające. 

Pan to wszystko wie, więc po co ta propozycja sondażu? Wie Pan przecież, że sondaże często robione są na zamówienie, że nijak się mają do rzeczywistości. 

Mieszkańcy, którzy z najbliższej okolicy mówią zdecydowanie „nie”- dawali temu wyraz wielokrotnie. 

Ma Pan rację ,że są również mieszkańcy , którzy na pytanie „ czy mogłyby powstać markety w Puszczykowie” odpowiadają twierdząco. Co ważne nikt z mieszkańców nie wnioskuje o markety, co najwyżej odpowiada ‘dlaczego nie’. Nie wypada zresztą odpowiedzieć inaczej, zwłaszcza, gdy wmawia się ludziom, ze to „dla dobra miasta”. 

Wśród tych, którzy ewentualnie się zgadzają są tacy jak: 
- starsza pani, dla której we wszystkich istniejących obecnie sklepach jest za drogo i liczy na to, że w Lidlu lub Netto kupi tańszy towar 
- pan, któremu wieczorami czasami zabraknie alkoholu i chętnie , by dokupił ale przecież do Arturo pieszo za daleko, a samochodem po kieliszku nie można 
- młodzi ludzie, którzy liczą na zatrudnienie w kasie Lidla lub Netto nawet za 700 zł mies.
- ci ,którzy chcą zrobić większy lub mniejszy interes z inwestorem / praca na budowie sprzedaż materiałów budowlanych, stróżowanie, sprzątanie itp.
- ci, którzy mieszkają daleko i w ogóle nie są zainteresowani zakupami w tych sklepach, ale liczą na to, że gdy markety powstaną na Moniuszki i Solskiego, to może już nikomu nie przyjdzie do głowy, by sytuować następne pod ich domami, przy ich ogrodach 

I wreszcie ci, którzy choć przeciwni tym przedsięwzięciom mówią „ macie za swoje, macie co chcieliście, macie, bo żle głosowaliście, bo żle wybraliście”.

Zgadzam się z Panem, że dylematów i różnych punktów widzenia w tej sprawie jest wiele i pogodzenie wszystkich aspektów trudne.

Z jednej strony mieszkańcy broniący swojego codziennego spokojnego życia w unikatowym mieście, z drugiej inwestorzy i całe grupy kapitałowe pragnący zrobić dobry finansowy interes. Tak – jest to rzeczywiście bardzo trudne. 

Ale chciałabym Panu i pozostałym radnym, jak również Panu Burmistrzowi przypomnieć, że po to wybieramy władze samorządowe, by reprezentowały i broniły swoich mieszkańców, swoich wyborców. 

Nie można stać w rozkroku, być „za a nawet przeciw”, trzeba być odważnym, uczciwie opowiedzieć się po jednej lub drugiej stronie… 

Ewa Łobocka, mieszkanka Puszczykówka zaangażowana w protest przeciw budowie dużych marketów w okolicy ulicy Dworcowej.

piątek, 2 sierpnia 2013

Insynuacje radnego Bekasa

Radnemu Bekasowi sławę przyniosło
forsowanie zakupu Grzybka bez
namysłu nad jego przeznaczeniem.
Fot. M. Krzyżański
Radny Piotr Bekas, zarazem przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miasta, słynie z ostrego języka i zdecydowanych wypowiedzi. Znany jest także z dociekliwości w tropieniu nieprawidłowości w wydawaniu publicznych pieniędzy. Co prawda dość wybiórczo dobiera inwestycje, skupiając się na tych, które z jakiegoś powodu go denerwują (przystań kajakowa, przedszkole i Centrum Animacji Kultury), pomijając natomiast te, w których odegrał kontrowersyjną rolę (zakup "Grzybka" na rynku"), ale najważniejsze, że w ogóle coś robi. Jak wiadomo, radni obecnej kadencji nie wyrywają sobie bowiem rękawów. Ostatnim osiągnięciem radnego Bekasa jest odkrycie, że miasto przepłaciło za instalacje w przedszkolu. Po latach dokładnego śledztwa wyszło mu, że zamiast 50 tys. złotych, można było zapłacić 40 tys. zł. Nic to, że w przetargu wygrała najtańsza oferta opiewająca na kwotę połowę mniejszą niż miasto zamierzało wydać (planowano 100 tys. zł). Radny Bekas i tak twierdzi, że wszystko kosztowało za dużo. Niektórzy twierdzą, że byłoby taniej, gdyby wszystkim zajął się jego własny zakład instalacyjny albo chociaż zwycięska firma skorzystała z części przez niego dostarczonych. Niestety, miasto zostało oszukane. Na szczęście, czujny radny Bekas nie spocznie zanim sprawy nie wyjaśni i winnych nie ukaże. Przy pełnej sympatii dla radnego, mamy nadzieję, że swoje kontrole i audyty prowadzi staranniej niż formułuje wypowiedzi na forum publicznym. Jak już bowiem pisaliśmy w czerwcu, potrafił radny Bekas w jednym, krótkim wywiadzie udzielonym redaktorowi Urbanowiczowi z "Głosu Puszczykowa" pomieścić tyle przeinaczeń, kłamstw i pomówień, że wystarczyłoby na całą kadencję. Dziś publikujemy 3 sprostowania, które zostały przesłane do redakcji "Głosu" i innych puszczykowskich mediów. Zachęcamy do lektury, można sobie bowiem na ich podstawie wyrobić sobie zdanie, czy radny, który nie potrafi kontrolować swoich wypowiedzi, powinien odpowiadać za działalność Komisji Rewizyjnej powołanej do kontrolowania innych. 

Wywiad, do którego odnoszą się sprostowania, można przeczytać tutaj.


Sprostowanie Piotra Krzyżańskiego

Proszę Państwa to ja jestem tym kandydatem, który wystartował w jesiennych wyborach uzupełniających i został wspomniany przez Radnego Bekasa. Otóż - chciałem nadmienić, że udziału w wyborach jestem dumny. Zdobyłem nowe doświadczenia, gdyż jestem za obywatelskim Puszczykowem, gdzie liczy się głos wszystkich. Wybory są doskonałą areną do zaprezentowania pełnej palety poglądów. 

Startując pragnąłem zaprotestować przeciwko złu , które dzieje się w Puszczykowie. Protestowałem przeciwko planom poszerzenia szosy w kierunku Mosiny oraz przeciwko budowie supermarketu na ulicy Magazynowej. W najgorszych snach nie myślałem o tym, że trzeba będzie jeszcze interweniować przeciwko innym sklepom wielkopowierzchniowym, które zmienią charakter naszej miejscowości. Pragnąłem i pragnę nadal zajmować się sprawami osób niepełnosprawnych w naszym mieście. Jestem obywatelem Puszczykowa i mam prawo korzystać z demokratycznych narzędzi do wyrażania swoich poglądów i przekonywania do nich współobywateli. Kocham moje miasto i nikt mi nie odmówi prawa wpływania na to co się w nim dzieje. 

Swojego wyniku wcale się nie wstydzę . Proszę sobie przypomnieć, że było wówczas prawie – 30 stopni. Z powodu niskiej temperatury oraz obfitych opadów śniegu nieliczni obywatele udali się na wybory. Jedenaście osób mimo tego oddało głos na mnie. A więc była grupa osób przekonanych do mojego programu. Korzystam z okazji, aby serdecznie im podziękować za głosowanie na moją skromną osobę. Wiem, że mam jedenastu przyjaciół więcej . 

Decyzję o starcie w wyborach podjąłem sam. Nie posiadałem żadnego zaplecza organizacyjnego. „Zielone Puszczykowo” nie wpierało mnie, skorzystałem tylko z zaproszenia do przedstawienia swojej osoby, podobnie jak pozostali kandydaci, za co bardzo dziękuję. Jestem fanem „Zielonego Puszczykowa”, gdyż jest to niezależne forum wymiany myśli na temat naszego ukochanego miasta. Nie jestem członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa, ani też nie miałem poparcia tej organizacji w wyborach. Nie rozumiem dlaczego Pan Radny Bekas powiązał mnie z SPP. 

Pan Radny jest osobą publiczną, więc powinien ponosić odpowiedzialność za własne słowa. W Puszczykowie obecni radni naginają rzeczywistość do własnych potrzeb, nie zważając na konsekwencje. Krytykując społeczeństwo obywatelskie, nie można osiągnąć niczego pozytywnego. Proszę więc o odpowiednie sprostowanie w następnym numerze „Głosu Puszczykowa” oraz „Echa Puszczykowa”.

Sprostowanie Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa i jego prezeski Gabrieli Ozorowskiej

Szanowny Panie Redaktorze, 

W rozmowie z radnym Piotrem Bekasem przeprowadzonej przez Pana i opublikowanej w „Głosie Puszczykowa” w numerze z czerwca 2013 (s. 3), znalazły się wypowiedzi nieprawdziwe i wprowadzające w błąd czytelników. 

Ponieważ wypowiedzi te naruszają moje dobra osobiste oraz dobre imię Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa - organizacji pozarządowej działającej w Puszczykowie od 13 lat, proszę o opublikowanie niniejszego sprostowania na łamach najbliższego lub kolejnego wydania „Głosu Puszczykowa”. 

1. Pismo SPP złożone do Wojewody w.s. rozbijania Centrum Animacji Kultury w Puszczykowie jest skargą obywatelską a nie donosem - jak określił to radny Bekas.. Do złożenia skargi ma prawo każdy obywatel, a Stowarzyszenie działało zgodnie ze Statutem (Rozdz. II. par. 6). W skardze przedstawiliśmy stan faktyczny a nie półprawdy. 

2. SPP i ja osobiście znamy kompetencje Komisji Rewizyjnej i właśnie dlatego zwracaliśmy się do Przewodniczącego Komisji Piotra Bekasa o sprawdzenie celowości nagłego zakupu budynku na rynku, zaproponowanego przez Burmistrza na sesji RMP 18.XII.2102. A więc chodziło nam nie o kontrolę uchwały Rady - jak sugeruje to w wypowiedzi radny Bekas - lecz o działanie Burmistrza. Przytoczyliśmy w tym celu odpowiedni zapis regulaminu Komisji Rewizyjnej. 

3. Nigdy nie byłam Wicestarostą ani Zastępcą Starosty Poznańskiego lecz byłam członkiem Zarządu Powiatu Poznańskiego. 

4. Zarząd działa zespołowo i nikt nie podejmuje ważnych decyzji jednoosobowo, o czym doskonale wie radny Bekas, sam będący w minionych latach członkiem Zarządu Miasta. Nieprawdziwe jest stwierdzenie radnego: „ …nie zmienia to faktu, że jako wicestarosta Gabriela Ozorowska sprzedała własność publiczną jaką jest puszczykowski szpital.” Zarzut ten jest kłamliwy i narusza moje dobra osobiste. 

Nie było takiego faktu! W trudnej sytuacji w ówczesnym czasie Zarząd Powiatu szukał sposobu na ratowanie szpitala, a jednym z nich była propozycja wieloletniej dzierżawy, nie zakończona sukcesem.

Ale to właśnie w poczuciu odpowiedzialności szukaliśmy jako cały Zarząd drogi wyjścia z tamtych trudności a szpital ani na chwilę nie zaprzestał świadczenia usług medycznych. 

Dobrze, że radny Bekas nie kwestionuje wyroku sądu, który jednoznacznie orzekł, że nie było naruszenia prawa przez Zarząd Powiatu przy procesie restrukturyzacji szpitala w Puszczykowie, co również zauważa Pan Redaktor. 

5. Nie twierdzimy, że samorząd likwiduje CAK ale wyraźnie piszemy: „Nie rozbijajcie CAK!”. SPP na prośbę mieszkańców podjęło się obrony CAK-u jako zintegrowanego miejsca kultury, bo to właśnie jest istotą naszego apelu: wszystkie warsztaty, zajęcia, fizjoterapia, rozrywka, imprezy teatralne, wykłady, wypożyczanie książek, zajęcia dla dzieci – odbywają się w jednym miejscu, z korzyścią dla społeczności, mieszkańców w każdym wieku. 

6. W „Kurierze Puszczykowskim” nr 128 zacytowaliśmy dokładnie słowa radnego zapisane w protokole z sesji RMP 18.12.2012, dostępnym na stronie internetowej UM. Nie do nas należy uzupełnianie braków w protokole, który został przyjęty w głosowaniu. 

7. SPP jako organizacja pozarządowa jest od wielu lat wyrazicielem opinii i woli wielu mieszkańców Puszczykowa a partycypacja mieszkańców w podejmowaniu decyzji dotyczących miasta (konsultacje, dialog), a także przejrzystość działania władz to zasady demokracji; obrona słusznych interesów mieszkańców wynika z zapisów Statutu SPP. To w dużej mierze właśnie mieszkańcy-podatnicy utrzymują miasto ze swoich podatków. Czas decyzji „odgórnych” już dawno minął. Dziwi teza Pana Redaktora, że SPP „domaga się wpływu na zarządzanie miastem”. 

Konsultacje społeczne (uchwała RMP nr 172/05/IV z 6 .09.2005) w minionej kadencji odbywały się kilkakrotnie, żeby wymienić tylko: 

- ws. Zakola – profesjonalne warsztaty z udziałem eksperta od rewitalizacji zorganizowane przez Urząd Miasta podczas Dni Puszczykowa; nie było to towarzyskie spotkanie SPP jak mówi radny Bekas. Warsztaty poprzedzone były akcją ankietową i zebraniem 1000 podpisów mieszkańców przez SPP kilka lat wcześniej (przekazane zostały Radzie Miasta i b. burmistrzowi J. Napierale); 
- konsultacje ws. puszczykowskiego rynku w kwietniu 2008 r.; 
- konsultacje ws. budowania strategii rozwoju miasta z udziałem ekspertów; 
- konsultacje dot. rozwiązywania spraw społecznych. 

8. Radny Bekas po raz kolejny mija się z prawdą twierdząc, że: „…w jesiennych wyborach uzupełniających popierany przez SPP [….] kandydat przegrał z kretesem i zdobył 11 głosów!” .
Oświadczamy, że SPP nie popierało żadnego kandydata. 

Z poważaniem
Gabriela Ozorowska, prezes Stowarzyszenia

Sprostowanie redakcji bloga "Zielone Puszczykowo"

Szanowna Redakcjo,

w związku z nieprawdziwym stwierdzeniem zawartym w wywiadzie udzielonym panu Dariuszowi Urbanowiczowi przez pana radnego Piotra Bekasa, przesyłam w imieniu redakcji bloga Zielone Puszczykowo oświadczenie.


Z przykrością stwierdzamy, że słowa pana radnego Piotra Bekasa dotyczące ostatnich wyborów uzupełniających są nieprawdziwe. W swojej wypowiedzi stwierdził m.in. bowiem, że "Nawet w jesiennych wyborach uzupełniających popierany przez SPP czy też Zielone Puszczykowo kandydat przegrał z kretesem i zdobył 11 głosów."

Otóż, stwierdzenie to nie ma nic wspólnego z prawdą. Ani redakcja bloga Zielone Puszczykowo, ani Stowarzyszenie Przyjaciół Puszczykowa nie wystawiło, ani też nie popierało oficjalnie czy też nieoficjalnie żadnego z kandydatów w wyborach uzupełniających do Rady Miasta w 2012 roku.

Na blogu Zielone Puszczykowo prezentowaliśmy poglądy wszystkich 5 kandydatów: Tomasza Potockiego,Piotra Krzyżańskiego, Dariusza Piechockiego, Przemysława Stefaniaka oraz śp. Ryszarda Jackowiaka, nie faworyzując żadnego z nich. 

Z tego, co nam wiadomo, "Kurier Puszczykowski" wydawany przez SPP zrezygnował nawet z publikacji biogramów kandydatów, nie chcąc się angażować w kampanię wyborczą.

Bardzo cenimy wszystkich kandydatów i szanujemy ich inne poglądy w niektórych sprawach. Na blogu Zielone Puszczykowo wspieramy i chwalimy (rzadziej krytykujemy) inicjatywy kilku z nich.

Nie mamy pojęcia, skąd pan radny Piotr Bekas wziął informacje, jakoby nasz kandydat zdobył 11 głosów? Taką liczbę głosów uzyskał kandydat Piotr Krzyżański, którego bardzo szanujemy i pewnie udzielilibyśmy mu pomocy, gdyby o nią się zwrócił. Na etapie kampanii nie prosił redakcji Zielonego Puszczykowa ani poszczególnych jej (ówczesnych) członków o oficjalne ani organizacyjne wsparcie. Pełnomocnikiem kandydata był pan Maciej Krzyżański, który równolegle rozpoczął współpracę z blogiem Zielone Puszczykowo, ale jego artykuły nie dotyczyły kandydatury pana Piotra Krzyżańskiego. Ponadto pan Maciej Krzyżański publikował wówczas niemal we wszystkich puszczykowskich gazetach i trudno z tego faktu wysnuwać wniosek, że wszystkie redakcje popierały kandydaturę pana Piotra Krzyżańskiego.

Porażką Zielonego Puszczykowa w ostatnich wyborach była haniebna frekwencja. Apelowaliśmy o udział w wyborach i jak się okazało nie dotarłem do zbyt wielu osób z okręgu wyborczego. Tylko, że ta porażka nie jest tylko naszą porażką, ponieważ tak samo pokonana może się czuć cała puszczykowska demokracja. 

Reasumując, proszę w imieniu redakcji Zielonego Puszczykowa o zamieszczenie sprostowania w następnym numerze "Głosu Puszczykowa". Dodam, że zauważyłem jeszcze kilka wypowiedzi, w których pan radny Piotr Bekas, delikatnie mówiąc, mija się z prawdą. Wykaz większości opublikowałem w artykule na blogu Zielone Puszczykowo. Nie ujmuję go w oświadczeniu, ponieważ te wypowiedzi nie dotyczyły redakcji Zielonego Puszczykowa, choć wydają się niemniej krzywdzące. 

Pozdrawiam, 
Marcin Muth / Zielone Puszczykowo