Szukaj na tym blogu

niedziela, 28 kwietnia 2013

Silesius dla Krystyny Miłobędzkiej

Miła wiadomość z Wrocławia. Puszczykowska poetka Krystyna Miłobędzka otrzymała Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius. Autorka została uhonorowana za całokształt twórczości, w skład której wchodzą m.in. tomik poetycki "Po krzyku" z 2004 roku, który był nominowany do Nagrody Literackiej Nike oraz zbiór wierszy "Gubione" nagrodzony Silesiusem w 2009 roku. Jest również bardzo dobrze znana z tekstów dla dzieci, które wystawiane były w popularnym poznańskim teatrze "Marcinek".

- Forma i ważkość tej poezji zasługują na takie wyróżnienie. Chcieliśmy, by stanęła na podium koło takich poetów jak Tadeusz Różewicz, Stanisław Barańczak, Piotr Sommer, Urszula Kozioł, Marcin Świetlicki, nagrodzonych za całokształt twórczości. Mają oni wyjątkowe znaczenie dla polskiej poezji, są wzorcami dla wielu młodych twórców - powiedział przewodniczący jury prof. Jacek Łukasiewicz.

Serdecznie gratulujemy poetce, a tych, którzy jeszcze tego nie zrobili, zachęcamy do sięgnięcia po jej tomiki.

Wypowiedź prof. Łukasiewicza cytujemy za oficjalną stroną Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Dlaczego miasto już nie chce rozbudować szkoły?

Marcin Muth*
Maciej Krzyżański*

Trwa dyskusja wokół przeniesienia Biblioteki Miejskiej do zakupionego przez miasto budynku na rynku. Władze przedstawiają sprawę w ten sposób, że przenosiny pozwolą uniknąć kosztownej rozbudowy Szkoły Podstawowej nr 1, bowiem pomieszczenia zwolnione przez bibliotekę w budynku Centrum Animacji Kultury (stara szkoła) zaadaptowane zostaną na klasy. Pytanie jednak brzmi, dlaczego w ogóle zrezygnowano z rozbudowy szkoły, skoro wcześniej zarówno władze miasta, radni jak i mieszkańcy (rodzice dzieci) zgadzali się, że to bardzo dobry pomysł? 

Jedyną odpowiedzią, jaką znaleźliśmy, jest fakt zakupu wolnostojącego budynku na rynku. Tuż obok Biedronki. Prywatny właściciel nie miał pomysłu (a może środków) na jego zagospodarowanie, miasto postanowiło mu w trudnej sytuacji ulżyć i budynek zakupić. Niestety, nikt nie pomyślał, do czego ten budynek mógłby służyć. Dopiero, gdy go zakupiono, rozpoczęto gorączkowe poszukiwania odpwiedniego przeznaczenia. Ponieważ na zakup potrzebne były środki finansowe, a w projekcie budżetu sporą kwotę zapisano na remont Szkoły Podstawowej nr 1, wymyślono, że szkoły rozbudowywać nie warto, skoro można kupić już gotowy budynek. 
W budynku na rynku mają się pomieścić:
biblioteka, straż miejska i toalety.
Fot. M. Muth (dlatego krzywe)

Wyszło tak, że zamiast zwiększyć kubaturę szkoły w taki sposób, aby pomieściła wszystkich uczniów, kupiono nową kubaturę w zupełnie innym miejscu. Oczywiście, ten budynek szkole nie mógłby się przydać, bo wysyłanie dzieci na lekcje przez ruchliwą jezdnię byłoby zbyt karkołomnym przedsięwzięciem. Uradzono zatem, że można dzieciom oddać sale biblioteki, którą z kolei przeniesie się na rynek. Pomysł jest tak absurdalnie zapętlony, że aż trudno z nim rozsądnie polemizować. Podsumujmy bowiem: zamiast jednej rozbudowy budynku szkolnego i w efekcie większej ilości miejsca dla dzieci, mamy zakup jednego budynku oraz 2 remonty adaptacyjne, które w efekcie dają 2 rozbite organizacyjnie instytucje oraz dzieci biegające z torbami do budynku, w którym trudno będzie im zapewnić odpowiedni poziom bezpieczeństwa (budynek jest otwarty ze względu na inne mieszczące się w nim instytucje). 

Zadziwiający jest upór, z jakim władze bronią swojego absurdalnego pomysłu. W ostatnim numerze “Głosu Puszczykowa” przyciskany przez dziennikarza Burmistrz Andrzej Balcerek przyznaje, że gdy kupowano budynek na rynku, nie było koncepcji jego zagospodarowania. Odnosząc się do protestów środowiska związanego ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Puszczykowa i “Kurierem Puszczykowskiego” stwierdza, że nasze argumenty brzmią “dość ogólnikowo (...) że budynek na Rynku nie nadaje się na cele biblioteczne. Dlaczego się nie nadaje? To już tajemnica autorów protestu. Piszą też oni, że przeniesienie Biblioteki obniży jakość życia Puszczykowian. Dlaczego? Powiem szczerze, nie wiem. Budynek na Rynku położony jest tuż przy ulicy Poznańskiej, którą kursuje komunikacja publiczna. Obok są sktepy, apteki, kościół czyli miejsca, do których ludzie przych odząkażdego dnia. Dzięki temu, że Biblioteka będzie na Rynku, będą mogli przyjść do niej niejako ,,przy okazji". Dziś muszą dojechać do ,,starej szkoły" samochodem lub iść kitkaset metrów dodatkowo, bo nie wszyscy przecież podróżują po mieście autem. Mam przekonanie, że dzięki przeniesieniu Bibtioteka zbiży się do ludzi, więc to raczej podniesie, nie jakości życia, a nie obniżenie”.

Otóż, Panie Burmistrzu, przypominam, że nasze argumenty nie były ogólniokowe, tylko dość precyzyjne. Wcale nie dotyczyły w głównej mierze lokalizacji Biblioteki. Skupiały się przede wszystkim na tym, że na zakup budynku przeznaczono pieniądze, które pierwotnie miały zostać przeznaczone na rozbudowę szkoły. Ponadto, podkreślaliśmy, że Centrum Animacji Kultury i Bibilioteka Miejska to jeden organizm, który działa bardzo sprawnie w jednym budynku przy zaangażowaniu tych samych pracowników, a rozdzielenie tych dwóch instytucji może być dla niego szkodliwe. Dodatkowo, wskazywaliśmy, że dla dzieci korzystanie z klas w dwóch budynkach (nowa i stara szkoła) jest mniej komfortowe, a może też mniej bezpieczne niż w jednym specjalnie do tego przeznaczonym gmachu (nowa szkoła po rozbudowie). Podnosiliśmy również brak konsultacji społecznych i zaskakiwanie mieszkańców dezyzjami, które skutkują wydaniem olbrzymiej kwoty z budżetu miasta w sposób co najmniej kontrowersyjny. 

W tekście pt. “Czy pieniądze mieszkańców wydawane są rozsądnie?”, który ukazał się w “Kurierze Puszczykowskim” i na naszym blogu, zadałem jasne pytania, na które władze miasta nie raczyły sensownie do dziś odpowiedzieć. To, że pytania były uzasadnione, świadczy przebieg ostatniego posiedzenia Komisji Edukacji, Kultury i Sportu, które odbyło się 17 kwietnia 2013 roku. Pojawiło się na nim dużo osób związanych ze szkołą (pracownicy i rodzice) oraz biblioteką. Widać było, że decyzje podjęte przez władze miasta Puszczykowa nie spotkały się z ich aprobatą. Rodzice wytknęli podstawowe mankamenty takie jak: przechodzenie dzieci pomiędzy obiektami, niestandardowe klasy na poddaszu oraz nalegali na wyznaczenie nowych terminów budowy dodatkowego skrzydła szkoły, gdyż dzieci z nowych roczników będą w szkole przez dziewięć lat. Okazuję się też, że nie będzie możliwa budowa łącznika, któryby łączył jeden budynek z drugim, bo oznaczałoby to redukcję jednej sali w starym budynku i to informatycznej. Wśród radnych było słychać głosy, że łącznik może być wybudowany, ale opierali się głównie na przemyśleniach, a nie na kalkulacjach i racjonalnych, merytorycznych informacjach. Decyzje były podjęte – jak było widać – ad hoc, przez co nie można było uzyskać informacji o kosztach modernizacji starej szkoły oraz przenosin biblioteki. Jedna osoba z publiczności zwróciła uwagę, na to, że dzieci nie będą bezpieczne w starym budynku, bo na górne piętra przychodzą obce osoby dorosłe, co jest niebezpieczne. Wiceburmistrz motywował przeniesienie biblioteki do budynku na rynku, tym, że miasto prawdopodobnie dostanie dofinansowanie na remont i wyposażenie nowej biblioteki z UE, ale są to tylko prognozy. 

Dyskusję nad budynkiem na rynku oraz wszystkimi możliwymi przeprowadzkami przeniesiono na 7 maja. Wtedy ma zostać zaprezentowany wstępny projekt adaptacji budynku na rynku oraz spójna koncepcja zmian. Martwić może jednak fakt, że w tym wszystkim kompletnie już zagubił się interes dzieci, od których potrzeb cała sprawa się zaczęła. Rozbudowa szkoły wydaje się być dużo bardziej racjonalnym, logicznym i prostszym rozwiązaniem, bo zapewni wszystkim uczniom sale, które spełniają normy, nie powodując potrzeby przeprowadzek, remontów oraz zakupów nowych budynków. Ważny jest również interes seniorów korzystających w dużej mierze z CAK oraz biblioteki, którzy do tej pory mogli korzystać z różnych form aktywności w jednym miejscu. Trudno nie odnieść wrażenia, że jedynym zadowolonym z przebiegu wypadków może być właściciel budynku na rynku, który zainkasuje pieniądze i pozbędzie się ciężaru jego utrzymania. Inne problemy na razie pozostają nierozwiązane.

*Marcin Muth - redaktor Zielonego Puszczykowa, współpracownik "Kuriera Puszczykowskiego
*Maciej Krzyżański - historyk, współpracownik Zielonego Puszczykowa i "Kuriera Puszczykowskiego"

O sprawie biblioteki można też przeczytać:

środa, 24 kwietnia 2013

Porządki nad Wartą

Tydzień temu puszczykowscy wędkarze zaprosili Zielone Puszczykowo na akcję sprzątania brzegu Warty między Zakolem Warty a granicą WPN. Dzisiaj publikujemy relację autorstwa naszego stałego współpracownika Macieja Krzyżańskiego. Warto podkreślić, że szef koła wędkarzy - Przemysław Stefaniak udowodnił tą akcją, że przedwyborczych obietnic można dotrzymać nawet gdy się wybory przegra. Przypominamy, że rozmawialiśmy z nim w grudniu tuż przed uzupełniających wyborami do Rady Miasta i j. Będziemy musieli sprawdzić, czy zwycięski kandydat wykazuje się równą determinacją w działaniu.

Wędkarze społecznie sprzątali nad Wartą
Tekst i zdjęcia: Maciej Krzyżański*

W dniu 20 kwietnia 2013 roku puszczykowskie koło Polskiego Związku Wędkarskiego, zorganizowało czyn społeczny. Jak co roku wędkarze zorganizowali czyszczenie brzegów Warty. Zbiórka odbyła się w okolicy tablicy ogłoszeniowej o godzinie 9.00. Przybili podzielili się na dwie grupy. Pierwsza z nich miała wyciąć krzewy między „domkami” a „Zakolem”, w celu udrożnienia przejścia, a druga oczyścić brzegi Warty z odpadków.
Teren przed sprzątaniem...
...i po.

Ścieżka nad Wartą, za willami przy ulicy Cyryla Ratajskiego, przez lata była jedną z najładniejszych promenad spacerowych w Puszczykówku. W ostatnim czasie nie można było z niej korzystać, gdyż częściowo została zagrodzona płotami. Znaczna jej cześć była również zarośnięta krzewami. Wielu mieszkańców i turystów nie mogło skorzystać z tego naturalnego łącznika pomiędzy Wielkopolskim Parkiem Narodowym, a przepięknymi terenami „Zakola Warty”. Temat ten był poruszany na łamach prasy puszczykowskiej.

Prezes koła PZW  Przemysław Stefaniak
podczas sprzątania. 
Oczyszczenia ścieżki podjęło się puszczykowskie koło PZW pod przewodnictwem i z inicjatywy Przemysława Stefaniaka. Podczas ostatnich wyborów uzupełniający  jako kandydat, obiecał „utworzenie naturalnej i malowniczej ścieżki” i jak sam powiedział „obietnice spełnia”, mimo, że nie został wybrany do Rady Miejskiej. Koło zdobyło wszystkie wymagane dokumenty, dzięki czemu będzie się opiekować terenem do października. Jest to poważny krok do przywrócenia tego malowniczego rejonu dla mieszkańców Puszczykowa. 

Pozostała część koła PZW porządkowała, jak co roku, brzegi Warty. Wędkarze wspominali, że na „Zakolu” można było znaleźć nielegalne wysypiska oraz dużą ilość butelek i papierków. Na terenach porządkowanych zalegała duża ilość śmieci, co może tylko świadczyć o „kulturze” naszych niektórych mieszkańców. Duże połacie terenu były zalane wiosennymi roztopami i dlatego nie udało się ich wysprzątać. 

Miejmy nadzieję, że w przyszłości będą kontynuowane takie akcje obywatelskie, które mogą stać się przykładem dla wszystkich mieszkańców. Urząd Miasta powinien w przyszłości zabezpieczyć ścieżkę pod względem prawnym oraz zadbać o postawienie na terenach nadwarciańskich ławek, barierek i śmietników. Przy odrobinie dobrej woli ze strony różnych środowisk, można wypracować spójną koncepcję zagospodarowania tego terenu, który powinien służyć wszystkim mieszkańcom Puszczykowa.

*Maciej Krzyżański - puszczykowski historyk, współpracownik Zielonego Puszczykowa.

Plan dla Magazynowej uchwalony!

Czy to już koniec walki z planami budowy marketu
w tym miejscu? Bardzo byśmy chcieli.
 Fot. G. Ozorowska.
Wczoraj Rada Miasta uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla rejonu ulicy Poznańskiej, Kościelnej, ks. Posadzego i Piaskowej. Za było 13 radnych, 2 się wstrzymało od głosu. Tydzień wcześniej podobną decyzję podjęła Komisja Budżetu i Rozwoju Miasta. Zostały odrzucone wszystkie uwagi do planu, które zgłoszone zostały m.in. przez firmę Geoprojekt Sp. z o.o., która planowała budowę dyskontu spożywczego przy ul. Magazynowej oraz przez Stowarzyszenie Przyjaciół Puszczykowa, które tej inwestycji się sprzeciwiało.

Jak pisaliśmy wcześniej plan wydaje się zabezpieczać okolicę przed inwestycjami wielkopowierzchniowymi typu dyskont. Stąd większość protestujących przeciw marketowi jest mu przychylna. Jednak prawnicy i architekci, z którymi konsultowaliśmy jego zapisy, wskazali na pewne luki, które mogą w przyszłości doprowadzić do niepotrzebnych nieporozumień. Pisał o tym szerzej nasz współpracownik Krzysztof Kamiński w tekście Dla kogo plany zagospodarowania?, pod którym wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja. Na pewno wrócimy do tematu w najbliższym czasie. Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego definiują na lata przestrzeń naszego miasta, zatem warto im się przyglądać baczniej niż do tej pory.

środa, 17 kwietnia 2013

Dla kogo plany zagospodarowania?

Publikujemy kolejny tekst Krzysztofa Kamińskiego - mieszkańca Puszczykowa, który jako jeden z nielicznych zadaje sobie trud dokładnego przeglądania projektów Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego, które uchwala rada miasta. Jak się, niestety, okazuje plany te zawierają zapisy nieścisłe, nieprecyzyjne i pozwalające na dowolną interpretację przez ewentualnych inwestorów. Redakcja Zielonego Puszczykowa po raz pierwszy przyjrzała się bliżej MPZP dla rejonu ulicy Poznańskiej, Kościelnej, ks. Posadzego i Piaskowej, jak bowiem dobrze wiadomo, od początku jesteśmy zaangażowani w walkę z planami budowy marketu przy ulicy Magazynowej. Niestety, plan wywołany pod presją mieszkańców, choć z pozoru zabezpiecza ten rejon miasta przed brutalnymi inwestycjami typu dyskont, to jednak przy bliższej lekturze okazuje się być na tyle dziurawy, że inwestycje  wielkopowierzchniowe wcale nie są wykluczone. Mieliśmy okazję konsultować uwagi Krzysztofa Kamińskiego ze specjalistami zajmującymi się MPZP, którzy potwierdzili wiele obaw przez niego wyrażanych. Zachęcamy zatem mieszkańców, radnych i urzędników do lektury tego tekstu jeszcze przed ostatecznym głosowaniem w radzie miasta. 

Dla kogo ten plan zagospodarowania?

Krzysztof Kamiński*


Polityka to sztuka realizowania dobra wspólnego. Obserwacja tego co dzieje się wokół nas w większej i mniejszej polityce, każe często powątpiewać w te słowa, ale jeśli nie chcemy do końca stracić nadziei, to gdzie jak nie u polityków na szczeblu lokalnym szukać mamy ich potwierdzenia? Tu politykę tworzą przecież nasi sąsiedzi. Jeśli dziś pełnią jakieś funkcje, to przecież obok nas mieszkają i będą pewno mieszkać, nawet jeśli funkcje pełnić przestaną. Więc ci nasi sąsiedzi-politycy tworząc lokalne prawo, jakiego elementem jest plan zagospodarowania przestrzennego, tworzą go z myślą o nas - sąsiadach. Tworzą prawo wsłuchując się w głos mieszkańców, niekoniecznie tych którzy mają więcej siły niż inni, ale w głos lokalnej większości. Bo przecież chodzi o to, aby żyło się wygodniej, spokojniej. Wszystkim, bo jak napisałem, realizować polityka musi dobro wspólne. 

Tyle tytułem wstępu. Po zapoznaniu się z propozycją miejscowego planu zagospodarowania dla terenu położonego w Puszczykowie w rejonie od ulic: ks. Posadzego, Kościelnej do Piaskowej wierzę, że radni ręki za jego przyjęciem nie podniosą. Bo projekt ten dla dobra wspólnego na pewno stworzony nie został. 

Wszyscy pamiętamy, że kilkaset osób, mieszkańców tego rejonu (!!) podpisało się, pod protestem przeciw budowie marketu przy ul. Magazynowej. Mieszkańcy nie chcą tego, co niesie z sobą kolejny market w tej okolicy. Mają bowiem doświadczenia Biedronki, której powstanie spowodowało zwiększenie ruchu samochodowego, hałasu itp. Dziś ciężko wyjechać z sąsiednich ulic czy posesji na Poznańską. Niestety, przedstawiony projekt planu nie uniemożliwia budowy kolejnego dużego sklepu przy ul. Magazynowej. Więcej, projekt ten zakłada, że cała ul. Poznańska wraz ze znaczną częścią uliczek dochodzących, ma przekształcić się w centrum handlowo-usługowe! Pod taką zabudowę planiści przeznaczyć chcą również większość ul. Magazynowej oraz ks.Posadzego. Wyobraźmy sobie, jak będzie wyglądało centrum miasta, jeśli główna ulica w mieście przekształci się w ciąg sklepów, biurowców i zakładów? Czym Puszczykowo różnic się będzie od Lubonia? Czy tego chcieli protestujący mieszkańcy tego rejonu miasta? Przecież Studium uwarunkowań zakłada rewitalizację tej części ulicy Poznańskiej i uczynienie z niej reprezentacyjnej alei! Z jednej strony projekt wyklucza tutaj blaszane garaże, a z drugiej zapomina o posadzeniu drzew i zezwala na zagospodarowanie centrum budynkami usługowo-przemysłowymi. Gdzie tu konsekwencja? 

Znajdująca się na terenie objętym omawianym planem dawna rezydencja
kardynała Hlonda jako jeden z nielicznych starych puszczykowskich
domów może czuć się bezpiecznie. Fot. W. Kowalińsk


Czy da się spokojnie żyć tym mieszkańcom Puszczykowa, którzy mają domy między ul. Poznańską a drogą mosińską, która ma zostać rozszerzona? Czy spokojna dziś ulica Ogrodowa, nadal będzie spokojna, jeśli naprzeciw niej powstanie market, a z drugiej jej strony powstanie wjazd od drogi mosińskiej (tak zakłada plan jej modernizacji)? A mieszkańcy ulic na wschód od ul. Poznańskiej? Czy oni będą mieli więcej ciszy? Ile osób wybierze skrót obok ich domu jadąc na zakupy do nowych marketów? A czy smród jaki będzie dochodził od „uprzemysłowionej” ul. Poznańskiej wraz z zachodnim wiatrem nie dotrze i do nich? Można tak ciągnąć… 

Jaki interes społeczny ma zrealizować plan, który zakłada, że będzie można w odległości 1,5m od granicy sąsiada wybudować budynek o wysokości 11m?! Żegnaj słońce na ogrodzie. Jaki cel przyświecał projektodawcom, którzy planują, aby na tym terenie wszystkie, nie tylko nowo budowane domy, były ogrzewane gazem, olejem opałowym lub energią elektryczną? Pewno dbałość o środowisko. Ale aby tak było, cała Wielkopolska powinna stosować takie paliwa, nie tylko ten rejon Puszczykowa. Mi również przeszkadzają palące się plastiki, ale jest różnica między plastikiem a koksem czy węglem. Wielu mieszkańców, po prostu nie stać na kosztowne przeróbki i na ogrzewanie domów czystymi, ale drogimi paliwami. A inna sprawa czy takie przepisy nie likwidują aby w naszych domach kominków? 

Podsumowując: teren objęty planem przestanie być miejscem dla ludzi chcących mieszkać w spokoju. Ma się zamienić w przestrzeń handlowo-przemysłową z zabudową mieszkaniową na obrzeżach. Tyle tylko, że między tymi handlowo-przemysłowymi obiektami nadal przecież mają mieszkać ludzie, sąsiedzi. Mieszkańcy, którzy mieszkają w domach pomiędzy ul. Poznańską a Wysoką zostaną ściśnięci z jednej strony „uprzemysłowioną” Poznańską, a z drugiej ruchliwą i hałaśliwą drogę do Mosiny. Nieco lepszy los czeka mieszkańców domów na wschód od ul. Poznańskiej, ale i oni zapewne odczują uchem i nosem „uprzemysłowienie ” sąsiednich ulic i działek. 

Wierzę ciągle, że mieszkańcy Puszczykowa to nie są ludzie przypadkowi. Wierzę, że mieszkamy tu, bo ufamy, że można tu żyć lepiej niż w sąsiednim Luboniu czy Mosinie. I nie chcemy sobie i sąsiadom upodobnić miejsca gdzie żyjemy do tamtych miast. Dlatego wierzę również, że jak napisałem na wstępie, radni odrzucą ten projekt planu. Wierzę, że nadal chcą być naszymi dobrymi sąsiadami.

*Krzysztof Kamiński - mieszkaniec Puszczykowa, zainteresowany tematyką planowania przestrzennego i ochrony zabytków.

Polecamy także:

wtorek, 16 kwietnia 2013

Modernizacja linii kolejowej Poznań-Czempiń

Zabytkowy dworzec w Puszczykówku został
wyremontowany już kilka lat temu  dzięki
determinacji mieszkańców i władz samorządowych.
Fot. W Kowaliński
Rozwój Puszczykowa od XIX wieku jest nierozerwalnie związany z wybudowaną w 1856 roku linią kolejową z Poznania i Wrocławia. Na początku XX wieku powstały stacje w Puszczykowie i Puszczykówku, które początkowo obsługiwały narastający ruch letników i turystów, a potem przez dziesięciolecia służyły mieszkańcom dojeżdżającym do pracy i szkół w Poznaniu. Ostatnie 20 lat to dramatyczny kryzys polskich kolei, co przełożyło się na odwrócenie mieszkańców miasta i samorządowców od tej formy komunikacji. Na szczęście, kolejarze powoli nadrabiają stracony czas, czego kolejnym dowodem jest rozpoczęta właśnie modernizacja linii kolejowej na odcinku Poznań-Czempiń.

Inwestycja, dzięki której pociągi będą mogły rozwijać prędkość do 160 km/h (kiedyś w przyszłości podobno nawet do 200 km/h), skróci przejazd na trasie z Poznania do Wrocławia do 1 godziny i 40 minut. Przez najbliższe 2 lata kosztem 940 milionów złotych na zlecenie firmy PKP Polskiej Linie Kolejowe konsorcjum firm FFC Construccion S.A. oraz AZVI S.A. przeprowadzi:
  • wymianę torów i trakcji na całym odcinku, 
  • przebudowę 17 przejazdów kolejowych (12 zostanie zlikwidowanych),
  • modernizację 3 stacji kolejowych w Luboniu, Mosinie i Czempiniu oraz 5 przystanków osobowych: Puszczykówko, Puszczykowo, Poznań Dębiec, Iłówiec i Drużyna Poznańska,
  • budowę specjalnych przejścia dla zwierząt, a w terenie zabudowanym odcinków ekranów akustycznych.
Skala inwestycji jest ogromna i trudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało nasze miasto po jej zakończeniu. Z pewnością będziemy musieli się przyzwyczaić do mniejszej ilości przejść oraz przejazdów. Zlikwidowany zostanie przejazd przy ulicy 3 Maja, co spotkało się z protestami okolicznych mieszkańców, które ostatecznie nie zostały uwzględnione. Przejazdy przy dworcach zostaną zmodernizowane, powstać ma też przejście pieszo-rowerowe między ulicami Fiedlera/Mickiewicza a Kopernika. Na pewno też leśne spacery nie będą mogły już tak beztrosko i w dowolnym miejscu przecinać linii kolejowej. Dużym zyskiem dla mieszkańców Puszczykowa i Mosiny będzie przebudowa nieszczęśliwego przejazdu w Lasku, który skutecznie korkuje ruch na jedynej drodze w kierunku Poznania.


Zmienią się też oba przystanki na terenie naszego miasta. Postawione zostaną wiaty i ławki, zainstalowane ma być oświetlenie. Perony zostaną podwyższone do 76 cm przy jednoczesnym wyposażeniu ich w instalacje ułatwiające poruszanie się niepełnosprawnym, rodzicom z wózkami i osobom starszym. Można mieć nadzieję, że kolejarze pomyślą też o automatach do zakupu biletów, bo obecnie kupienie biletu na naszych stacyjkach jest trudne (Puszczykówko) lub niemożliwe (Puszczykowo). 


Porannych pociągów w kierunku Poznania jest mniej i jadą dłużej.

Zanim jednak będziemy mogli cieszyć się z nowoczesnej trasy kolejowej, szybszych pociągów i wygodniejszych dworców, czekają nas 2 lata utrudnień. Już teraz na odcinkach Poznań-Luboń oraz Czempiń-Mosina pociągi jeżdżą tylko po jednym torze, co oczywiście wpływa na długość podróży, która w rozkładach waha się obecnie w zakresie od 21 do 28 minut z zastrzeżeniem, że może ulec zmianie. Zmniejszono też liczbę pociągów - rano w kierunku Poznania pojedzie 6 pociągów o  zamiast dotychczasowych 8, a powracający popołudniu do swoich miejscowości będą mieli do dyspozycji praktycznie tylko 4 pociągi o 14.45, 15.52, 16.45 oraz 17.55.


Powrotnych pociągów jest jeszcze mniej, za to jadą jakby szybciej.
Aktualny i dokładny rozkład PKP najlepiej sprawdzić tutaj.

Modernizacja budzi emocje jeszcze z innych powodów. Wielu mieszkańców Puszczykowa zaniepokojonych jest planowaną wycinką drzew wzdłuż linii kolejowej. Niestety, w tej sprawie niewiele się da zrobić. Plany modernizacji były przez kilka lat omawiane z władzami samorządowymi oraz władzami WPN i na obecnym etapie pola do negocjacji już nie ma, choć oczywiście władze miasta i parku powinny z jednej strony pilnować, aby prace modernizacyjne wpłynęły w jak najmniejszym stopniu na przyrodę i krajobraz. Skoro zostaną wycięte drzewa, a na ich miejsce powstać mają ekrany akustyczne, to już dziś należy pomyśleć, czy nie da się jakoś złagodzić brutalnej architektury wyciszającej - odpowiednio zaprojektowaną zielenią. Na pewno też warto sprawdzić, czy ilość ekranów akustycznych jest dobrze dopasowana do realnych potrzeb i przepisów. Jak pokazują przykłady autostrad czy przebudowy linii kolejowej w Warszawie, nie zawsze budowa ekranów akustycznych jest konieczna, czasami po prostu brakuje inwestorom lub urzędnikom wyobraźni.

środa, 10 kwietnia 2013

Estetyka, głupcze!

Wśród polskich miłośników skrajnie liberalnych rozwiązań gospodarczych zrobiło przed laty dużą karierę hasło wyborcze Billa Clintona. W dosadny sposób przypominało ono "It's the economy, stupid!", co w luźnym tłumaczeniu znaczy "Gospodarka, głupcze!". Choć zgadzamy się, że zdrowa gospodarka to podstawa dobrobytu, to jednak  pragniemy zauważyć, że gospodarka pozbawiona wartości humanistycznych i humanitarnych, szybko zamienia się w swoją własną parodię, o czym Amerykanie przekonali się w ostatnich latach dobitnie. Aby ludziom żyło się w jakimś miejscu dobrze, nie wystarczy stworzyć warunki nieskrępowanej konsumpcji, ale także trzeba zadbać o to, aby nie zachwiała ona równowagą społeczną, ekologiczną i urbanistyczną. Tego się akurat od Amerykanów nie nauczymy, ale odpowiednie wzory znajdziemy w Niemczech, Holandii czy krajach skandynawskich. Najpierw jednak musimy wykonać pracę u podstaw i nauczyć się, że nie tylko zysk finansowy jest ważny, ale także wartości trudniej wymierne jak choćby piękno. Zwraca na to uwagę w swoim tekście, który publikujemy dzięki uprzejmości redakcji "Kuriera Puszczykowskiego", projektant Zbigniew Cichocki. Warto zastanowić się nad jego argumentami.


Bachczysaraj znaczy miasto ogrodów, część II
Zbigniew Cichocki*

Chan Mengli Girej pisał w 1506 r. do króla Zygmunta I: „Głodni ludzie muszą, wsiadłszy na koń, tam szukać pożywienia, gdzie je mogą znaleźć”. (Patrz: Buńczuk i koncerz. J. Pajewski)

Od czasów porażki pod Legnicą do rozbiorów, ludność południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej musiała egzystować w nieustannym zagrożeniu swoich siedzib, swego mienia i wolności osobistej pod presją tatarskich napadów. Ci czarnomorscy nomadzi ordy budziackiej, oczakowskiej, nogajskiej zapisali się w naszej historii jako dzicy i okrutni wojownicy. Wyprawiali się na zbójeckie inkursje z nastaniem każdej wiosny prawie czterech stuleci. Wymuszało to na ludności wszystkich stanów ziem zagrożonych tymi napadami nieustanne zbrojne stowarzyszanie się. Nie dane im było spokojnie żyć i wypracować jako taki poziom zamożności. 

Co to ma wspólnego z dzisiejszą trzecią Rzeczypospolitą? Tak, szczególnie jedno. Dziś rolę czambułów tatarskich przejął dziki i nieokiełznany industrializm. Hasło zrównoważonego rozwoju zdaje się być w wielu miejscach tylko zawołaniem nielicznych grup współczesnych zagończyków. Niosąc rzekomy kaganek postępu rabuje się środowisko naturalne i zabytkowe dziedzictwo. Spokojna ludność, podobnie jak wtedy, nie mogąc liczyć na regularne wojska królewskie, a dziś administrację państwową zmuszona jest organizować się sama w obronne stowarzyszenia. Powstają na terenie całego kraju, ale szczególnie ciężką rolę przypadło im pełnić w zakątkach tak urokliwych i przez to szczególnie zagrożonych, jak Rospuda, Kampinos, Wolin, Tatry i Zakopane, Podkowa Leśna, Puszczykowo. 

Jeśli, może z pewną acz celową przesadą, przyrównałem industrializm do tatarskich czambułów, to wypada w ślad za przytoczonym na wstępie cytatem poszukać wyjaśnienia o jaki głód i o jaką biedę chodzi? Jest to w istocie ten sam głód zysku, zaś inna bieda wywołuje spór. Jest nią gust, a dla innych jego brak. O to idzie gra. Aby rzecz udokumentować pozwolę sobie rozpocząć od „namalowania” dwóch obrazków. 

Zapewniamy, że ten sposób ekspozycji komunikatu
reklamowego jest absolutnie nieskuteczny, za to w
sposób dramatyczny obniża jakość estetyczną okolicy.
Fot. M. Muth
Pierwszy. Puszczykowo. Jedziemy drogą z centrum Poznania na południe. Mijamy dzielnicę Dębiec, rozwidlenie autostrady, wjeżdżamy do Lubonia. Ruch na drodze, co chwilę zatrzymują nas światła skrzyżowań. Mijamy po lewej zakłady ziemniaczane po prawej torowiska linii kolejowej do Wrocławia. Jest połowa lipca, południe. Upał, ponad 30 stopni Celsjusza. Mimo otwartych szyb samochodu pot spływa z czoła. Buty stają się coraz ciaśniejsze i chciało by się je zdjąć. Wszędzie kurz i hałas. Ale jeszcze chwilę, kończy się Luboń, rzednie zabudowa i przejeżdżamy przez tory kolejowe. Rozszerza się horyzont. 

Dalej droga prowadzi skrajem pagórka. Na nim luźno rozrzucone domki jednorodzinne a z lewej niewielkie pole uprawne, zamknięte torowiskiem kolejowym i ścianą pierwszego lasu. Po 500 metrach otwiera się przestrzeń. Na niej las reklam. Jak popadnie, małe, duże, szerokie, wąskie, wyżej, niżej, od koloru do wyboru i na co kogo stać. W oddali piętrzą się wierzchołki drzew, po minięciu kilku zgrupowań domostw wjeżdżamy w zielony tunel lasu. Tu zaczyna się Wielkopolski Park Narodowy. 

Dojeżdżamy do rozwidlenia dróg. Prosto prowadzi zielony zwarty tunel, na lewo szpaler drzew, pomiędzy którymi prześwituje rozlewisko nieodległej Warty. Na stawie kaczki i łabędzie. Kiedyś tędy biegł główny nurt rzeki a dziś przez groblę prowadzi droga. Po lewej stronie ścieżka rowerowa okolona żelazną balustradą pomalowaną jak flaga państwowa na biało i czerwono. Proponuję przy niej się na chwilę zatrzymać.

Jest to pierwsza, nie licząc drogi instalacja industrialna, którą napotykamy przed wjazdem do Puszczykowa. Postawiono ten parkan tuż przed wyborami samorządowymi w 2006 roku. Dziś po 7 latach wygląda nieszczególnie. Farba z niego odłazi, gdzie niegdzie rdzewieje, w wielu miejscach jest pogięty i przechylony w kierunku stawu. Bieda. Wzornictwo najprostszego pomyślunku, właściwie to jego brak. Nasypany pośpiesznie grunt nie odarniowany obsypuje się, poza tym wycięto na tym odcinku chaszcze wraz z korzeniami pozbawiając nasyp naturalnego zbrojenia. Wpływa to destrukcyjnie na drogę, która co jakiś czas jest zamykana i remontowana. Szpetny parkan, zamiast ochraniać, sam zaczyna zagrażać. Instynktownie odczuwamy owo rozwidlenie dróg jeszcze przed dotarciem do właściwego miasta jako jakieś pierwsze przysłowiowe rozdroże. Rozdroże między urodą krajobrazu a ingerencją człowieka. Przy czym w tej sytuacji ocenę wydaje potęga natury, wysyłając pierwsze ostrzeżenie. Oto takie: nie podcinajcie mi korzeni!

Stuletni dworzec w Puszczykowie nadal jest ozdobą
naszego miasta. Najlepszy przykład ponadczasowej
estetyki. Fot. W. Kowaliński
Obrazek drugi. No ale nic, jedziemy dalej groblą. Po około 800 metrach, po lewej stronie pomiędzy konarami drzew widać pierwsze zabudowania, jak dojeżdżamy bliżej wyłania nam się drewniany dworzec kolejowy stacji Puszczykowo. Wzniesiony został w 1910 roku na fali rozwoju ruchu letniskowego. Po ponad stu latach prezentuje się nadal dobrze. Okazuje się, że dobre proporcje i wysmakowany detal bronią się same mimo upływu czasu i odpadającej farby.

Klasyczna estetyka wyrosła z gruntu natury estetycznej jest tak samo utrwalająca jak dla skarp i nasypów korzenie. Tu droga ponownie rozwidla się, w lewo przejazd przez tory a w prawo do miasta. Na czole rozjazdu wysypisko reklam. Kolejne rozdroże. Na tle rytmu lasu porządek geometryczny „od Sasa do lasa”, plansze małe, duże, szerokie, wąskie, wyższe, niższe, od koloru do wyboru i na co kogo stać. A nade wszystko te konstrukcje; płaskowniki, kątowniki, ceowniki, profile zamknięte, co hurtownia da; i pomalowane najczęściej minią albo buraczanym brązem ftalowo nitrocelulozowej. Brrrr.

Jedziemy dalej główną aleją Puszczykowa, ulicą Poznańską i jak w marszu przez kije jesteśmy okładani na przemian, to klasyczną, to współczesną estetyką. Tak już do końca. Jak w całym kraju. Dlaczego tak jest? Coś się stało? Tak, jest spór. Spór estetyczny.

W Puszczykowie są dwie opcje, zwolennicy tradycyjnego charakteru są pomawiani o skansen, zaś ci odgryzają się nazywając zmiany aktami wandalizmu. Przy czym etykietowanie często mija się z prawdą. Niejeden zwolennik nowego mieszka w klasycznej willi i na odwrót zwolennik zachowania tradycyjnego charakteru ma dom nowoczesny. Co za karuzela. Skąd bierze się zatem spór?

Spór zaczyna się w szkole podstawowej, właściwie w tym czego tam nie ma. A nie ma jednoczącej podstawy estetycznej podniesionej do rangi przedmiotu głównego. Przedmiotu programem obejmującego głównie sztuki użytkowe: wzornictwo przemysłowe i artystyczne (współczesny design), architekturę wnętrz oraz samą architekturę i urbanistykę. Brakuje nauczania podstawowych zasad zestawiania barw dla określonych funkcji, umiejętności trafnego doboru proporcji, materiałów i technologii wykonania. Doboru odpowiedniej formy do funkcji. Brak podręcznika z takim programem. 

Pozostały jakieś relikty dawnej plastyki. Po co? Wprowadzają tylko szkodliwe przekonanie, że o guście decyduje wyłącznie talent, płeć, narodowość, że gustibus non disputandum. W efekcie sprowadza się to do przekonania, że każdy we wszystkim może robić co chce, czyli dom jaki chce, płot jaki wypadnie, reklamę jak się da, etc. Tymczasem w tym rzymskim powiedzeniu chodziło głównie o zwrócenie uwagi iż w naturze na przykład barw jako zjawisk obiektywnych nie ma wartości, że nie można uznać iż na przykład zielony jest lepszy sam w sobie od czerwonego. Można dopiero uznać które zastosowanie danej barwy w konkretnych okolicznościach jest zasadne albo nie. Wtedy nie ma kryteriów osobistych, jest najczęściej umowa społeczna. Dlatego jak jedzie się do Niemiec, Włoch, Francji czy Anglii, na Kretę czy do Tunezji to wszystkie domy mają podobieństwa w kolorze, materiale i formie. 

Wolność dopiero Tomku w swoim domku. Oni to rozumieją i stosują. Ba, u nas przed wojną było tak samo. Coś się stało? Tak. To proste. Po wspólnym wykształceniu podstawowym i gimnazjalnym następuje naturalne edukacyjne rozstanie kolegów i koleżanek. W przeważającej liczbie chłopcy, ale także dziewczęta trafiają do szkół ponad podstawowych dających im szybciej pracę zarobkową w zajęciach produkcyjnych. Pozostają zatem w życiu bez konkretnej plastycznej wiedzy, zdani na swoją intuicję, obserwację lub przekaz praktyczny. To oni podejmują najczęściej decyzję jak pomalować dom, płot czy jaką zrobić planszę reklamową i na jakiej konstrukcji. Wykształcenie wyższe z zakresu politechniki, medycyny czy ekonomii nie eliminuje wcale tego obszaru niewiedzy. Tym gorzej, bo z pośród tych zawodów rekrutuje się większość grup i osób decyzyjnych rozmaitych resortów Państwa. 

Nawet niezbyt sensowny rynek mógłby wyglądać
lepiej, gdyby właściciele dopasowali szyldy do
faktury kamienic i przestali wieszać nieczytelne i pstrokate
reklamy. Fot. M. Muth
Tymczasem inna grupa chłopców i dziewczynek idzie po podstawówce w kierunku humanistycznym do liceów, potem uniwersytetów i akademii. Ci wchodzą sami lub z racji wyuczonych specjalizacji w krwioobieg kultury szeroko rozumianej stając się jej nośnikami. Tylko noszą ją dla kogo? Spotyka się na koncertach, wystawach, w bibliotekach przedsiębiorców? Ilu? Jak często? To jest dopiero rozdroże. Jedni mając tylko gust działają, a drudzy mając gust, ale także wiedzę obserwują.  Mogą co najwyżej recenzować skutki tych działań, ostrzegać albo zakładać protesty i stowarzyszenia. W końcu dopiero wpływać przez to na bieg wydarzeń. 

Budowniczy płotu na grobli przy drodze do Puszczykowa miasta ogrodów chciał przecież zrobić dobrze i zrobił na miarę swego gustu jak najlepiej umiał. Ale mógł także kogoś się poradzić czy nie można było zrobić jeszcze lepiej. Co roku uczelnie w całym kraju opuszczają młodzi, zdolni, dobrze wykształceni projektanci architektury i wzornictwa przemysłowego. To bardzo bitni współcześni zagończycy dobrego gustu. Z całą pewnością nie widać ich w przykładowym projekcie barierki przy puszczykowskiej grobli, ani w formie konstrukcji reklam, ogrodzeń, płotów akustycznych, wiaduktów, kładek, mostków, schodów, balustrad, przystanków, ławek, koszy na śmieci, lamp, latarń, słupków ogłoszeniowych i we wszelakim umeblowaniu miast, miasteczek i wsi. Jesteśmy w tej dziedzinie najbrzydszym krajem Europy.

Jak z tym skończyć? To proste i wykonalne w ciągu 2 do 5 lat. Wystarczy jedna wola i dwa podpisy, jeden na górze w Rządzie i drugi na dole w Gminie. Ten podpis na dole zwielokrotniony do tylu ile gmin w Polsce, powołujący przy niej konsultanta plastyka, lub po nowemu designera, zwycięzcę otwartego konkursu na najlepszy wzór „umeblowania” małej architektury Gminy.

*Zbigniew Cichocki - puszczykowski projektant, publicysta "Kuriera Puszczykowskiego".

Zachęcamy także do przeczytania pierwszej części tekstu pt. "Od Bachczysaraju do miasta ogrodów".

wtorek, 9 kwietnia 2013

Nowy przystanek przy szpitalu

Bardzo ważna informacja dla mieszkańców miasta i pacjentów szpitala korzystających z linii autobusowej 651. Przystanek autobusowy, który od zawsze mieścił się na parkingu, teraz powędruje kilka kroków dalej i stanie tuż przy ul. Kraszewskiego. Poniżej publikujemy cały komunikat ZTM oraz mapkę ułatwiającą odnalezienie się w nowej sytuacji.

Zarząd Transportu Miejskiego w Poznaniu uprzejmie informuje, że od 15 kwietnia 2013 roku w związku ze stałą zmianą organizacji ruchu w okolicy szpitala w Puszczykowie, przystanek „Puszczykowo/Niwka Szpital” zostanie przeniesiony z parkingu na ulicę Kraszewskiego, gdzie uruchomiona zostanie nowa zatoka autobusowa.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Mali goście ze świata mogą trafić do Ciebie

Już po raz czwarty w ramach międzynarodowego programu BRAVE KIDS (25 czerwca – 14 lipca) dzieci z najdalszych zakątków globu odwiedzą Polskę, by uczestniczyć we wspólnych warsztatach artystycznych. Burmistrz Puszczykowa Andrzej Balcerek objął patronatem honorowym program BRAVE KIDS, w którym udział wezmą również puszczykowskie dzieci. Do naszego miasta przyjadą dzieci z Zimbabwe, Chin i Czech. Poszukujemy domów mogących ugościć młodych obcokrajowców w okresie od 25 czerwca do 8 lipca. 

BRAVE KIDS to wyjątkowy program edukacyjny, którego misją jest integracja artystycznych zespołów dziecięcych z różnych stron świata. Spotkanie ma na celu poszerzyć horyzonty zarówno dzieci, jak i dorosłych, zmotywować ich do współdziałania oraz inspirować do dialogu. Tegoroczna edycja swoim działaniem obejmie około setkę dzieci pochodzących m.in. z Chin, Zimbabwe, Ugandy, Tanzanii, Indii, Izraela, Czech, Brazylii, Danii i Gruzji i po raz pierwszy odbędzie się równolegle aż w czterech miastach: we Wrocławiu, Warszawie, Łodzi i Puszczykowie. W każdym z tych miast odbywać się będą warsztaty artystyczne. Następnie 8 lipca wszystkie dzieci spotkają się w dolnośląskich Krośnicach, gdzie wspólnie przygotują spektakl finałowy. Zostanie on zaprezentowany widzom z Krośnic i okolicznych miejscowości, a później także podczas finału Brave Festival we Wrocławiu. 

– Zaproszeni do Polski młodzi artyści pochodzą ze skrajnie różnych środowisk i dzieli je niemal wszystko. Począwszy od tradycji, języka i koloru skóry, na sposobie postrzegania świata kończąc. To mieszanka kulturowa, której spoiwem jest sztuka i dziecięca radość – mówi Anastazja Korczak, dyrektor i inicjatorka całego projektu. – Głęboko wierzymy, że praca dzieci nad wspólnym przedstawieniem pozwoli im się otworzyć i wnieść do projektu cząstkę siebie oraz swojej kultury.

A ponieważ jednym z głównych elementów BRAVE KIDS jest animacja środowiska lokalnego, zaproszone dzieci nie mieszkają w hotelach czy w schroniskach, ale u miejscowych wolontariuszy. Organizatorzy, szukają więc osób, które chciałyby przyjąć do swoich domów dzieci przyjeżdżające do Puszczykowa w okresie od 25 czerwca do 8 lipca. Wolontariuszem goszczącym może być każdy, kto jest gotowy zagwarantować tym młodym artystom nocleg, śniadania, kolacje, dowóz na warsztaty i spektakle, a także otoczyć ich opieką i gościnnością. W razie chęci zaproszenia dziecka do swojego domu prosimy o kontakt z Anną Mieszała, tel. 600 897 186, anna.mieszala@gmail.com, facebook: https://www.facebook.com/events/389832444457333/ Spotkanie informacyjne odbędzie się 15 kwietnia br. o godz. 18.00, ul. Stroma 3, Puszczykowo. 

Wszyscy wolontariusze goszczący uczestników poprzednich edycji BRAVE KIDS przyznają, że zaproszenie do domu dziecka pochodzącego z zupełnie innego środowiska pozwala otworzyć się na obcą kulturę i mentalność, na inne postrzeganie świata. Pozwala poznać i zrozumieć nierzadko zaskakujące zwyczaje dzieci pochodzących z odmiennego kręgu kulturowego. Zaangażowanie w projekt Brave Kids to także wyzwanie dla dorosłego człowieka, które wymaga cierpliwości i tolerancji. Goszczący wolontariusze wyciągnęli też podobne wnioski z udziału w projekcie przyznając, że tak naprawdę wszystkie dzieci, niezależnie od szerokości geograficznej, potrzebują tego samego – miłości, poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. 

Co ważne, program BRAVE KIDS, organizowany w ramach BRAVE FESTIVAL, nie tylko integruje małych reprezentantów odległych kultur, ale także przyczynia się do pomocy innym dzieciom rozrzuconym po świecie. Jak co roku beneficjentem wydarzenia będzie bowiem międzynarodowa organizacja ROKPA niosąca pomoc dzieciom w Tybecie, Nepalu oraz krajach Afryki.

Więcej informacji na stronie: www.bravekids.eu 

Dołącz do wydarzenia na fb: https://www.facebook.com/BraveKids?ref=nf

niedziela, 7 kwietnia 2013

Nowoczesna Rzeczpospolita Mormońska


Toczenie poważnych polemik na łamach lokalnej prasy w Puszczykowie i Mosinie to zajęcie bardzo niewdzięczne. Ilekroć bowiem autor przedstawi racjonalne argumenty dotyczące konkretnych planów czy działań, tylekroć zamiast usłyszeć lub przeczytać rzeczowe kontrargumenty, doczeka się tylko dziwacznych epitetów oraz etykietki wroga postępu i rozwoju.

Przykład pierwszy. Związane z władzami Mosiny Stowarzyszenie Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska wydało jesienią pierwszy numer „KurieraMosińskiego“. Pojawił się w nim artykuł pt. „Wyczekiwana rozbudowa drogi 430“, w którym podano wiele nieprecyzyjnych oraz nieprawdziwych faktów na temat protestów związanych z drogą. Razem z prezesami puszczykowskich stowarzyszeń napisałem tekst polemiczny i przesłałem do redakcji „Kuriera Mosińskiego“ oraz wszystkich innych redakcji lokalnych gazet. Tekst w spokojny sposób tłumaczył nasze racje i w żaden sposób nie naruszał zasad kulturalnej polemiki.

Efekt? Tekst opublikowały redakcje "Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej", "Kuriera Puszczykowskiego" oraz opozycyjnego "Czasu Mosiny". Redaktor wydawanego przez Gminę Mosina „Merkuriusza Mosińskiego“ (zarazem wydawca „Głosu Puszczykowa“) odpisał tylko, że z „Kurierem Mosińskim“ nie ma nic wspólnego i tekstu nie opublikuje. Ze strony redakcji „Kuriera Mosińskiego“ oraz Stowarzyszenia Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi.
Droga 430 będzie prawdopodobnie modernizowana
w wariancie jednopasmowym ku uciesze mormonów.
Fot. Jacek Gulczyński

Doczekaliśmy się natomiast wzmianki w drugim numerze„Kuriera Mosińskiego“, który ukazał się przed świętami wielkanocnymi. Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że są tam jakiekolwiek odniesienia do naszych argumentów. Otóż nie, jest tylko cytat z mniej istotnej notki na naszym blogu oraz znany nam już z grudniowego „Głosu Puszczykowa“ list „łowcy mormonów“ – Lesława Markiewicza – który zdaniem „Kuriera Mosińskiego“ ma rzucać światło na działalność Zielonego Puszczykowa. Już samo to sformułowanie może insynuować, że naszą działalność spowija jakaś ciemność, a przecież od początku wszystkie teksty są u nas podpisane, w stopce redakcyjnej figurują nazwiska osób publikujących i prowadzących bloga, ponadto wymieniony jest skład Stowarzyszenia, z którego inicjatywy nasz skromny blog powstał i opisany jest jasno i klarownie cel działalności.

Nie o to jednak chodzi, żeby traktować oponenta poważnie, ale o to, żeby pokazać, jaki on jest przebiegły i tajemniczy. Tak jak w liście pana Markiewicza, który stanowi drugi przykład prowadzenia polemiki ze zwolennikami zrównoważonego rozwoju Puszczykowa i Mosiny. Nasze argumenty dotyczące wyjątkowego charakteru miasta, unikalnego układu urbanistycznego, tradycyji podmiejskiego letniska, konieczności ochrony zabytków, krajobrazu i rozwoju miasta w symbiozie z WPN, autor listu nazywa populistycznymi, a lokalnych działaczy i autorów Zielonego Puszczykowa oskarża o przywłaszczanie sobie opinii wszystkich mieszkańców miasta.

Jednocześnie przeciwstawiają im takie perełki wyważonych sądów jak zdania: „Puszczykowo jest sypialnią Poznania czy to się komuś podoba czy nie“ czy  „Na tym unikatowym, krótkim odcinku zginęło kilka osób“. Przeciwników rozbudowy drogi nazywa ostatecznie mormonami, a do władz miasta ma pretensje o brak jednoznacznego stanowiska. Cały list skierowany do rzekomych uzurpatorów występujących w imieniu wszystkich mieszkańców kończy butnym podpisem „członek „milczącej większości“, który ma już dość milczenia“.

Warto tu kilka spraw wyjaśnić. Po pierwsze, Zielone Puszczykowo nigdy nie występowało w imieniu wszystkich mieszkańców miasta ani nawet nie powoływało się na większość. Raczej skromnie przedstawiamy swoje argumenty i zachęcamy do zapoznania się z nimi i przemyślenia spraw miasta. Skąd w redakcji „Kuriera Mosińskiego“,  „Głosu Puszczykowa“ i pana Markiewicza głębokie przekonanie, że odbieramy komukolwiek głos i zawłaszczamy prawo do wyrażania opinii wszystkich? Nie mamy pojęcia. Do Zielonego Puszczykowa każdy może przysłać tekst i zostanie on opublikowany, jeśli tylko nie będzie obraźliwy. Jak widać, zarówno „Głos Puszczykowa“ jak i „Kurier Mosiński“ mają z niewygodnymi dla siebie głosami dużo większy problem.

Po drugie, wyzywanie nas od mormonów jest dość dziwne. Mormoni, bowiem, to dość nowoczesna społeczność doskonale sobie radząca w najpotężniejszej gospodarce świata. Ich największe skupisko – Salt Lake City – pomimo niezbyt dogodnego położenia, jest prężnym ośrodkiem biznesowym. Kilka lat temu odbyły się tam bardzo udane igrzyska olimpijskie. Ich organizator Mitt Romney (także mormon) w ubiegłym roku kandydował na prezydenta USA z ramienia Partii Rebulikańskiej. Nie bardzo wiemy w czym się przejawia niechęć mormonów do rozwoju i  postępu, podejrzewamy zatem, że panu Markiewiczowi chodziło albo o moronów, czyli debili - wtedy mamy do czynienia z dość mało wyszukaną obrazą – lub o amiszy, czyli grupę religijną odrzucającą postęp i rozwój na rzecz życia według zasad bardzo restrykcyjnego zestawu zasad. W obu przypadkach, powinniśmy poczuć się urażeni, ale na szczęście nie mamy pewności, o co autorowi chodziło.

Po trzecie nie rozumiemy zupełnie, dlaczego pan Markiewicz podaje się za przedstawiciela „milczącej większości“? Skąd niby wie, że tak jak on większość mieszkańców Puszczykowa nie odróżnia mormona od amisza? A nawet jeśli, załóżmy, ma pan Markiewicz zebrane deklaracje milczącej większości mieszkańców, że jest ich przedstawicielem i wyrazicielem ich zdania, to dlaczego nie skorzysta ze zdobyczy demokracji obywatelskiej takich jak wolność słowa, zrzeszania się i wpływania na bieg wydarzeń w mieście, województwie i państwie? Jak pokazuje przykład stowarzyszeń puszczykowskich, „Kuriera Puszczykowskiego“ i Zielonego Puszczykowa – nie jest to wielka fatyga.

Trzeci przykład polemizowania z nami poprzez deprecjację naszej opinii zamiast przedstawienia odmiennego zdania doskonale oddają publikacje „Głosu Puszczykowa“. Wielokrotnie polemizowałem z tekstami tej gazety i próbowałem tłumaczyć tak jasno, jak tylko się da, o co chodzi w sporze o kierunek rozwoju Puszczykowa, i nigdy nie doczekałem się rzeczowej polemiki. Nie będę przypominał całej historii polemicznych utarczek, ale skupię się na ostatnim tekście, który ukazał się świątecznym wydaniu „Głosu“ pt. „Protest przeciw planowi“.

Tekst jest niepodpisany i zawiera wiele niesprawdzonych informacji. Po pierwsze, pojawia się tam insynuacja, jakoby była w Puszczykowie grupa ludzi protestująca przeciw planowi miejscowemu zagospodarowania przestrzennego dla rejonu obejmującego słynne skrzyżowanie Magazynowej i Poznańskiej, gdzie promowany przez „Głos“ deweloper chciał postawić market wbrew opinii władz miasta oraz dużej części mieszkańców.
Anonimowe ulotki protestujące przeciw planowi
miejscowemu zagospodarowania przestrzennego
nie zostały napisane przez Zielone Puszczykowo.
Fot. Gabriela Ozorowska

Otóż, nie ma żadnej grupy protestującej przeciw planowi. Jest normalna procedura, podczas której mieszkańcy mogli zadać pytania projektantom podczas publicznej debaty, a następnie zgłosić uwagi do planu, które mogą być wzięte pod uwagę lub odrzucone. Zielone Puszczykowo na prośbę mieszkańców opublikowało plan w internecie, aby łatwiej można było sobie wyrobić zdanie na temat jego zawartości. Opublikowaliśmy też jeden krytyczny tekst odnoszący się do kwestii ochrony zabytków wkontekście powstającego planu jak i tych, które zostały uchwalone wcześniej,którego autorem jest mieszkaniec Puszczykowa Krzysztof Kamiński, który nie jest członkiem redakcji bloga ani stowarzyszeń z nami współpracujących. Podzielam jego obawy i uważamy, że takie głosy mieszkańców powinny się pojawiać zarówno w prasie jak i internecie. Demokracja polega na ciągłym ścieraniu się opinii i ważne jest, żeby jak najwięcej osób brało aktywny udział w życiu publicznym.

Jeśli chodzi o wspomniany w tekście protest polegający na wrzuceniu do skrzynek ulotek z informacjami na temat planu, to kompletnie nie wiemy, dlaczego łączy się tę akcję z działalnością stowarzyszeń, bloga czy gazety. Jeśli Zielone Puszczykowo lub któreś ze współpracujących z nami stowarzyszeń wyraża opinię krytyczną lub pozytywną o jakimś planie, działaniu czy wydarzeniu, to zawsze swoje wypowiedzi podpisuje. Ta ulotka była anonimowa, poza wzmianką o adresie mailowym, na który można pisać w sprawie planu. Nazwa naszego bloga pada tam tylko w kontekście miejsca, gdzie można znaleźć treść planu oraz mapkę rejonu, do którego się on odnosi.  Ani ja, ani nikt z redakcji czy ze stowarzyszeń z nami współpracujących nie był autorem akcji ulotkowej. Jedyne, w czym braliśmy udział, to opisana wyżej procedura konsultacji planu. Jednocześnie, nie uważam, żeby akcja ulotkowa była czymś złym, raczej oceniam ją pozytywnie, bo zwróciła uwagę na plan, który zadecyduje o przyszłości tej części miasta.

Jeśli ktoś koniecznie chce wszystkie puszczykowskie protesty wrzucić do jednego worka, może to oczywiście robić, przyczyni się w ten sposób do jeszcze większej integracji ludzi, którzy myślą o mieście inaczej niż redaktor „Głosu Puszczykowa“ (notabene mieszkaniec Lubonia) czy samozwańczy lider „milczącej większości“ – Lesław Markiewicz. Szkoda tylko, że ich teksty – pisane niedbale i zarzucające wszystkim oprócz nich złą wolę nie mają na celu wymiany opinii, a jedynie postponowanie działań i opinii ich oponentów. Jeszcze bardziej przykro, że Stowarzyszenie Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska i redakcja „Kuriera Mosińskiego“ też nie znalazły w sobie zasobów intelektualnych do podjęcia rzeczowej dyskusji, zasłaniając się absurdalnym listem sprzed 3 miesięcy.

sobota, 6 kwietnia 2013

Prace nad planem ochrony WPN

Publikujemy kolejny tekst z wielkanocnego wydania "Kuriera Puszczykowskiego". Tym razem to relacja Marioli Mareckiej Chudak ze spotkania konsultacyjnego, na którym omawiano kolejne punkty planu ochrony Wielkopolskiego Parku Narodowego.

Dalsze prace nad planem ochrony WPN wraz z otuliną

Mariola Marecka Chudak*

22 lutego 2013 r. w budynku dyrekcji WPN w Jeziorach odbyło się kolejne spotkanie konsultacyjne, na którym dr Grażyna Łuczkowska referowała wyniki rocznej pracy nad operatem „Formy rzeźby terenu”. Zespół naukowców z Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej Oddział w Poznaniu, dokonał inwentaryzacji unikatowych form rzeźby terenu WPN, zidentyfikował zagrożenia oraz opracował sposoby eliminacji lub ograniczenia zagrożeń i ich skutków. Za szczególnie cenne uznano: kompleks moreny czołowej Osowej Góry, rynnę Jeziora Góreckiego z kemami, kompleks rynnowo - ozowy Jeziora Budzyńskiego, Starorzecza Warciańskie, rynnę jezior Dymaczewskiego, Łódzkiego, Witobelskiego i Tomickiego, rynnę jezior Chomęcickiego, Rosnowskiego, Małego i Jarosławieckiego. Apelowała o podwyższanie w społeczeństwie stanu świadomości ekologicznej oraz szacunku do dziedzictwa przyrodniczego w zakresie przyrody nieożywionej, ożywionej, środowiska kulturowego i krajobrazu. Zachęcała gospodarzy terenów należących do Parku i otuliny do składania propozycji, wskazówek, sugestii, gdyż Plan Ochrony WPN powinien być wspólnie wypracowany dla dobra nas wszystkich.

Siedziba dyrekcji WPN w Jeziorach.
Fot. Włodzimierz Kowaliński
W drugiej części spotkania mgr inż. arch. Agnieszka Podgórska przedstawiła efekty rocznej pracy zespołu naukowców, którzy opracowywali operat „Typy krajobrazów” . Po zapoznaniu z typami krajobrazów występujących na obszarze WPN, zwróciła uwagę na zmiany zachodzące na przestrzeni lat oraz zdefiniowała zagrożenia wewnętrzne i zewnętrzne zmian krajobrazowych. Krajobraz jest dobrem, które podlega stałym przekształceniom wynikającym ze zjawisk naturalnych i działalności człowieka – rozwoju społecznego, gospodarczego i kulturowego. Prowadząca spotkanie przypomniała, że Europejska Konwencja Krajobrazowa oraz liczne ustawy i rozporządzenia Ministra Środowiska mają na celu zachowanie oraz utrzymanie ważnych i charakterystycznych cech krajobrazu. Zwróciła uwagę na to, że walor estetyczny krajobrazu, architektury, urbanistyki, jak też innych rzeczy wystawionych na widok publiczny nie jest wyłącznie kwestią indywidualnych odczuć. Jest sprawą społeczną, podlegającą odpowiedzialności władz rządowych i samorządowych. Radziła, by w planach zabudowy i zagospodarowania przestrzennego gmin umieszczać bardzo szczegółowe zapisy dotyczące wyboru projektu domu, jego kolorystyki, obostrzenia parametrów zabudowy, terenu zielonego oraz ogrodzenia. Radziła, by wybierać władze, które z pełną świadomością będą przekonywały nowych inwestorów o szczególnych wartościach miejscowości i apelowały o uszanowanie jej historycznego charakteru.
Podpowiadała, by rozważnie planować nowe nasadzenia, przy okazji ukrywając nieestetyczne miejsca, dążyć do ujednolicenia wciąż niedocenianej małej architektury miejskiej. Apelowała, by nie pozwolić rozpanoszyć się reklamiarskiej bylejakości. 

Brzydkie otoczenie obniża wartość miasta i naszych nieruchomości. Podsumowując - piękno jest wartością ekonomiczną, przynosi nie tylko miłe odczucie, ale także materialną wartość.

*Mariola Marecka Chudak - mieszkanka Puszczykowa, współpracowniczka "Kuriera Puszczykowskiego".

Zachęcamy też do przeczytania poprzedniej relacji autorki, którą opublikowaliśmy pod tytułem "Dbajmy o Wielkopolski Park Narodowy" oraz do lektury tekstu Gazety Wyborczej o negocjacjach dyrekcji WPN z Polskimi Liniami Kolejowymi w sprawie rekompensaty za straty przyrodnicze przy rozbudowie linii kolejowej Poznań-Wrocław, która rozpocznie się lada chwila.