Szukaj na tym blogu

niedziela, 7 kwietnia 2013

Nowoczesna Rzeczpospolita Mormońska


Toczenie poważnych polemik na łamach lokalnej prasy w Puszczykowie i Mosinie to zajęcie bardzo niewdzięczne. Ilekroć bowiem autor przedstawi racjonalne argumenty dotyczące konkretnych planów czy działań, tylekroć zamiast usłyszeć lub przeczytać rzeczowe kontrargumenty, doczeka się tylko dziwacznych epitetów oraz etykietki wroga postępu i rozwoju.

Przykład pierwszy. Związane z władzami Mosiny Stowarzyszenie Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska wydało jesienią pierwszy numer „KurieraMosińskiego“. Pojawił się w nim artykuł pt. „Wyczekiwana rozbudowa drogi 430“, w którym podano wiele nieprecyzyjnych oraz nieprawdziwych faktów na temat protestów związanych z drogą. Razem z prezesami puszczykowskich stowarzyszeń napisałem tekst polemiczny i przesłałem do redakcji „Kuriera Mosińskiego“ oraz wszystkich innych redakcji lokalnych gazet. Tekst w spokojny sposób tłumaczył nasze racje i w żaden sposób nie naruszał zasad kulturalnej polemiki.

Efekt? Tekst opublikowały redakcje "Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej", "Kuriera Puszczykowskiego" oraz opozycyjnego "Czasu Mosiny". Redaktor wydawanego przez Gminę Mosina „Merkuriusza Mosińskiego“ (zarazem wydawca „Głosu Puszczykowa“) odpisał tylko, że z „Kurierem Mosińskim“ nie ma nic wspólnego i tekstu nie opublikuje. Ze strony redakcji „Kuriera Mosińskiego“ oraz Stowarzyszenia Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi.
Droga 430 będzie prawdopodobnie modernizowana
w wariancie jednopasmowym ku uciesze mormonów.
Fot. Jacek Gulczyński

Doczekaliśmy się natomiast wzmianki w drugim numerze„Kuriera Mosińskiego“, który ukazał się przed świętami wielkanocnymi. Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że są tam jakiekolwiek odniesienia do naszych argumentów. Otóż nie, jest tylko cytat z mniej istotnej notki na naszym blogu oraz znany nam już z grudniowego „Głosu Puszczykowa“ list „łowcy mormonów“ – Lesława Markiewicza – który zdaniem „Kuriera Mosińskiego“ ma rzucać światło na działalność Zielonego Puszczykowa. Już samo to sformułowanie może insynuować, że naszą działalność spowija jakaś ciemność, a przecież od początku wszystkie teksty są u nas podpisane, w stopce redakcyjnej figurują nazwiska osób publikujących i prowadzących bloga, ponadto wymieniony jest skład Stowarzyszenia, z którego inicjatywy nasz skromny blog powstał i opisany jest jasno i klarownie cel działalności.

Nie o to jednak chodzi, żeby traktować oponenta poważnie, ale o to, żeby pokazać, jaki on jest przebiegły i tajemniczy. Tak jak w liście pana Markiewicza, który stanowi drugi przykład prowadzenia polemiki ze zwolennikami zrównoważonego rozwoju Puszczykowa i Mosiny. Nasze argumenty dotyczące wyjątkowego charakteru miasta, unikalnego układu urbanistycznego, tradycyji podmiejskiego letniska, konieczności ochrony zabytków, krajobrazu i rozwoju miasta w symbiozie z WPN, autor listu nazywa populistycznymi, a lokalnych działaczy i autorów Zielonego Puszczykowa oskarża o przywłaszczanie sobie opinii wszystkich mieszkańców miasta.

Jednocześnie przeciwstawiają im takie perełki wyważonych sądów jak zdania: „Puszczykowo jest sypialnią Poznania czy to się komuś podoba czy nie“ czy  „Na tym unikatowym, krótkim odcinku zginęło kilka osób“. Przeciwników rozbudowy drogi nazywa ostatecznie mormonami, a do władz miasta ma pretensje o brak jednoznacznego stanowiska. Cały list skierowany do rzekomych uzurpatorów występujących w imieniu wszystkich mieszkańców kończy butnym podpisem „członek „milczącej większości“, który ma już dość milczenia“.

Warto tu kilka spraw wyjaśnić. Po pierwsze, Zielone Puszczykowo nigdy nie występowało w imieniu wszystkich mieszkańców miasta ani nawet nie powoływało się na większość. Raczej skromnie przedstawiamy swoje argumenty i zachęcamy do zapoznania się z nimi i przemyślenia spraw miasta. Skąd w redakcji „Kuriera Mosińskiego“,  „Głosu Puszczykowa“ i pana Markiewicza głębokie przekonanie, że odbieramy komukolwiek głos i zawłaszczamy prawo do wyrażania opinii wszystkich? Nie mamy pojęcia. Do Zielonego Puszczykowa każdy może przysłać tekst i zostanie on opublikowany, jeśli tylko nie będzie obraźliwy. Jak widać, zarówno „Głos Puszczykowa“ jak i „Kurier Mosiński“ mają z niewygodnymi dla siebie głosami dużo większy problem.

Po drugie, wyzywanie nas od mormonów jest dość dziwne. Mormoni, bowiem, to dość nowoczesna społeczność doskonale sobie radząca w najpotężniejszej gospodarce świata. Ich największe skupisko – Salt Lake City – pomimo niezbyt dogodnego położenia, jest prężnym ośrodkiem biznesowym. Kilka lat temu odbyły się tam bardzo udane igrzyska olimpijskie. Ich organizator Mitt Romney (także mormon) w ubiegłym roku kandydował na prezydenta USA z ramienia Partii Rebulikańskiej. Nie bardzo wiemy w czym się przejawia niechęć mormonów do rozwoju i  postępu, podejrzewamy zatem, że panu Markiewiczowi chodziło albo o moronów, czyli debili - wtedy mamy do czynienia z dość mało wyszukaną obrazą – lub o amiszy, czyli grupę religijną odrzucającą postęp i rozwój na rzecz życia według zasad bardzo restrykcyjnego zestawu zasad. W obu przypadkach, powinniśmy poczuć się urażeni, ale na szczęście nie mamy pewności, o co autorowi chodziło.

Po trzecie nie rozumiemy zupełnie, dlaczego pan Markiewicz podaje się za przedstawiciela „milczącej większości“? Skąd niby wie, że tak jak on większość mieszkańców Puszczykowa nie odróżnia mormona od amisza? A nawet jeśli, załóżmy, ma pan Markiewicz zebrane deklaracje milczącej większości mieszkańców, że jest ich przedstawicielem i wyrazicielem ich zdania, to dlaczego nie skorzysta ze zdobyczy demokracji obywatelskiej takich jak wolność słowa, zrzeszania się i wpływania na bieg wydarzeń w mieście, województwie i państwie? Jak pokazuje przykład stowarzyszeń puszczykowskich, „Kuriera Puszczykowskiego“ i Zielonego Puszczykowa – nie jest to wielka fatyga.

Trzeci przykład polemizowania z nami poprzez deprecjację naszej opinii zamiast przedstawienia odmiennego zdania doskonale oddają publikacje „Głosu Puszczykowa“. Wielokrotnie polemizowałem z tekstami tej gazety i próbowałem tłumaczyć tak jasno, jak tylko się da, o co chodzi w sporze o kierunek rozwoju Puszczykowa, i nigdy nie doczekałem się rzeczowej polemiki. Nie będę przypominał całej historii polemicznych utarczek, ale skupię się na ostatnim tekście, który ukazał się świątecznym wydaniu „Głosu“ pt. „Protest przeciw planowi“.

Tekst jest niepodpisany i zawiera wiele niesprawdzonych informacji. Po pierwsze, pojawia się tam insynuacja, jakoby była w Puszczykowie grupa ludzi protestująca przeciw planowi miejscowemu zagospodarowania przestrzennego dla rejonu obejmującego słynne skrzyżowanie Magazynowej i Poznańskiej, gdzie promowany przez „Głos“ deweloper chciał postawić market wbrew opinii władz miasta oraz dużej części mieszkańców.
Anonimowe ulotki protestujące przeciw planowi
miejscowemu zagospodarowania przestrzennego
nie zostały napisane przez Zielone Puszczykowo.
Fot. Gabriela Ozorowska

Otóż, nie ma żadnej grupy protestującej przeciw planowi. Jest normalna procedura, podczas której mieszkańcy mogli zadać pytania projektantom podczas publicznej debaty, a następnie zgłosić uwagi do planu, które mogą być wzięte pod uwagę lub odrzucone. Zielone Puszczykowo na prośbę mieszkańców opublikowało plan w internecie, aby łatwiej można było sobie wyrobić zdanie na temat jego zawartości. Opublikowaliśmy też jeden krytyczny tekst odnoszący się do kwestii ochrony zabytków wkontekście powstającego planu jak i tych, które zostały uchwalone wcześniej,którego autorem jest mieszkaniec Puszczykowa Krzysztof Kamiński, który nie jest członkiem redakcji bloga ani stowarzyszeń z nami współpracujących. Podzielam jego obawy i uważamy, że takie głosy mieszkańców powinny się pojawiać zarówno w prasie jak i internecie. Demokracja polega na ciągłym ścieraniu się opinii i ważne jest, żeby jak najwięcej osób brało aktywny udział w życiu publicznym.

Jeśli chodzi o wspomniany w tekście protest polegający na wrzuceniu do skrzynek ulotek z informacjami na temat planu, to kompletnie nie wiemy, dlaczego łączy się tę akcję z działalnością stowarzyszeń, bloga czy gazety. Jeśli Zielone Puszczykowo lub któreś ze współpracujących z nami stowarzyszeń wyraża opinię krytyczną lub pozytywną o jakimś planie, działaniu czy wydarzeniu, to zawsze swoje wypowiedzi podpisuje. Ta ulotka była anonimowa, poza wzmianką o adresie mailowym, na który można pisać w sprawie planu. Nazwa naszego bloga pada tam tylko w kontekście miejsca, gdzie można znaleźć treść planu oraz mapkę rejonu, do którego się on odnosi.  Ani ja, ani nikt z redakcji czy ze stowarzyszeń z nami współpracujących nie był autorem akcji ulotkowej. Jedyne, w czym braliśmy udział, to opisana wyżej procedura konsultacji planu. Jednocześnie, nie uważam, żeby akcja ulotkowa była czymś złym, raczej oceniam ją pozytywnie, bo zwróciła uwagę na plan, który zadecyduje o przyszłości tej części miasta.

Jeśli ktoś koniecznie chce wszystkie puszczykowskie protesty wrzucić do jednego worka, może to oczywiście robić, przyczyni się w ten sposób do jeszcze większej integracji ludzi, którzy myślą o mieście inaczej niż redaktor „Głosu Puszczykowa“ (notabene mieszkaniec Lubonia) czy samozwańczy lider „milczącej większości“ – Lesław Markiewicz. Szkoda tylko, że ich teksty – pisane niedbale i zarzucające wszystkim oprócz nich złą wolę nie mają na celu wymiany opinii, a jedynie postponowanie działań i opinii ich oponentów. Jeszcze bardziej przykro, że Stowarzyszenie Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska i redakcja „Kuriera Mosińskiego“ też nie znalazły w sobie zasobów intelektualnych do podjęcia rzeczowej dyskusji, zasłaniając się absurdalnym listem sprzed 3 miesięcy.

7 komentarzy:

  1. A pro po czasopisma Głos Puszczykowa, ustalone jest że redaktorem jest mieszkaniec Lubonia, ale dlaczego podpisuje się pod wszystkimi tekstami? Czy pisze zamiast informatorów, którzy nie potrafią lub boją się sami pisać? Czy może redaktor swoją wiedzę czerpie z innych źródeł? Jakich?
    Istotne pytanie, na które do tej pory nikt nie odpowiedział, KTO go finansuje? I z jakiego powodu?
    I drugie. Dlaczego tak często publikuje informacje i zdjęcia Starosty Poznańskiego? Czy Starosta o tym nie wie? Powinien w końcu się dowiedzieć, że może nadużywany jest jego wizerunek w prywatnej gazetce!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z "Głosem Puszczykowa" polemizować się nie da na argumenty, gdyż redaktor Urbanowicz nie jest dziennikarzem opisującym fakty z życia lokalnego tylko wynajętym do robienia PR tym, od których aktualnie otrzymuje zlecenie, bo przecież nie uczestnicząc w wydarzeniach i nie będąc mieszkańcem Puszczykowa tak naprawdę może tylko przetworzyć otrzymane informacje, on "nie czuje" miasta. GP to specyficzna prywatna gazeta, która powstała w poprzedniej kadencji w celu opluwania ówczesnego samorządu, szczególnie b.burmistrz za to, że "ośmieliła się" wygrać wybory z tak zasłużonym burmistrzem jak p. Napierała. I nawet dzisiaj, kiedy gołym okiem widać trwałe dokonania Tabędzkiej nadal ją usiłuje dyskredytować. Teraz jeszcze nie wie, po której stronie stanąć, bo nie wiadomo jak wypadną kolejne wybory... Na wszelki wypadek "miesza w kotle" tylko mieszkańcy już się na tym poznali. Dziwne, że gazetę "rządową" czyli Merkuriusz Mosiński redaguje zupełnie innym językiem - kulturalnym, niż w minionych latach Głos Puszczykowa.
    Należy się spodziewać, że kolejni zleceniodawcy redaktora GP będą
    decydować o tekstach w Głosie więc na merytoryczną polemikę nie ma co liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwolę sobie zastanowić się czy, "mieszkańcy się na tym poznali", czy zachodzi zasada "zmęczenia materii". Wybory u nas się raczej przegrywa niż wygrywa. Przegrał J.Napierała, przegrała M.O-Tabędzka. Chcę przez to powiedzieć, że jeśli skrupulatnie przedstawia się błędy władzy niż pozytywne dokonania to w starciu z nowym kandydatem występujący o reelekcję jest na gorszej pozycji. J.Napierała przesiedział tyle kadencji raczej z powodu małej, niemedialnej krytyki w owym czasie. Przegrał dopiero jak pojawił się na "rynku informacji" Kurier Puszczykowski z jednej i liczba opozycji w łonie samej Rady. Jednakże trochę trzeba było na to czasu. Polityka informacji musi być moim zdaniem skrupulatna i prowadzona przez pewien czas w określonym kierunku zanim odniesie cel.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z autorem, że nie istnieje grupa na rzecz walki ani z nietrafionymi pomysłami władz miasta, ani z planem zagospodarowania. I powiem tylko: niestety nie istnieje.
    Działania które są podejmowane to raczej inicjatywy kilkunastu pewno osób i dziwi, że kogoś one tak bardzo bolą. Tym bardziej dziwi, że bolą rzeczowe argumenty czy to z artykułów publikowanych na tym blogu, czy na łamach Kuriera, czy nawet w treści ulotki. Przecież wydawałoby się normą w demokratycznym systemie, że ścierają się racje, że ludzie dyskutują, bo jasne jest, że nie wszyscy mają taki sam pogląd na każdą sprawę.
    Nie wiem kim jest pan Lesław Markiewicz, ale wiem, że próbując obrazić kogoś czy to określeniem mormon, czy amisz, nie tylko zdradza swój poziom kultury, ale jeszcze narusza prawo. Nawiasem, nie miałbym nic przeciwko mieszkaniu w sąsiedztwie amisza, ale mieszkanie w okolicach Lidla przeszkadzałoby mi.
    Wiem kto jest autorem ulotki, nawet udostępniłem mu swój adres mailowy i dzięki temu skontaktowała się ze mną grupa osób, niezadowolona z poczynań włodarzy miasta. Podobnie jak autor artykułu uważam, że ulotki mieszczą się jak najbardziej w ramach demokratycznego systemu i nie wiem, co komu mogą przeszkadzać? Jeśli pan Markiewicz chce wydrukować ulotki przekonujące do pożytków jakie spłyną na mieszkańców po zatwierdzeniu planu, niech to zrobi, chętnie poznamy argumenty.

    Krzysztof Kamiński

    OdpowiedzUsuń
  5. Biorąc pod uwagę ostatnie wybory liczba zwolenników byłej burmistrz i jej komitetu wyborczego była jednak stosunkowo duża mimo dużej politycznej wady jakim był brak konsekwentnej i uporczywej reakcji na ataki idące z Głosu Puszczykowa. Dziś ten procent może być znacznie większy, jeśli nie zdecydowanie przeważający za nowym rozdaniem politycznym. Musi się jednak ujawnić już teraz pewna grupa liderów o czytelnym życiorysie i programie. Z tym, że obawiał bym się tutaj osób które nawet tego nieświadome mogą nadać niemerytoryczny ton wymianie poglądów. Zwróćcie uwagę, że jesteśmy małym miasteczkiem i wiele o wielu się to i owo wie. Mimo wszystko jednak ceni się powagę kandydatów, ich dokonania zawodowe i relacje towarzysko rodzinne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakakolwiek forma podawania rzetelnych informacji nie jest naganna jeśli nie narusza dobrego smaku. Idę dalej, uważam tzw. dobra osobiste jako możliwe do naruszenia w jednym jedynym przypadku, jeśli zachodzi prawdopodobieństwo zdarzenia Sztuki, przez duże "S". Inaczej byśmy nie mieli literatury, mojego ulubionego Gombrowicza i Gogola i innych. W ten sposób myślę także o anonimowych ulotkach, tych obecnych jak i z czasu komuny, okupacji... Osobiście ich nie widziałem ale i nie słyszałem od znajomych o jakimś zgorszeniu które by one wywołały. Natomiast komentarz na ich temat podany w Głosie trąci lękiem przed następną grupą pretendentów do siedzeń w przyszłej Radzie. Na wszelki wypadek wrzucono ich do już wypełnionego worka kontestatorów, zrównując akcję ulotkową z obroną swoich domów przed dewastacją marketowo-drogową.
    Trąci to manią prześladowczą. Każdy kto wypowiada się o Puszczykowie podejrzewany bywa natychmiast o zamiar kandydowania w wyborach. No nie można ot na przykład napisać coś tam o urodzie drzew i krzewów w maju, że by nie być posądzonym o ukryty pijar politykierski. Zaraz zaczyna ktoś to naśladować.

    OdpowiedzUsuń
  7. W artykule pan M. Muth dotknął ważnego tematu etykietowania przezwiskami. To wręcz narodowa choroba. Zaczyna się już na etapie szkoły podstawowej. Temat mi mocno osobisty, może nie z powodu przezwisk ale kilku nietrafnych i niesprawdzonych pomówień i posądzeń pod moim adresem. Posądzeń o skutkach długotrwałych i wymiernych, finansowych.
    Jest to w każdym razie temat na dłuższą debatę.

    OdpowiedzUsuń