Obecne władze Puszczykowa chwalą się osiągnięciami mijającej kadencji. Pokazują wykresy, zdjęcia i otwierają naprędce kończone inwestycje. Można pomyśleć, że wszystko w naszym mieście idzie w najlepszym kierunku. Niestety, władze mają to do siebie, że lubią nie dostrzegać problemów, których nie chce im się rozwiązywać. Od tego jest opozycja. W przypadku Puszczykowa przez kilka lat coś takiego jednak nie funkcjonowało. Władze miały pełen komfort działania. Pomimo tego udało się im wywołać kilka bardzo znaczących konfliktów z mieszkańcami. Na fali spontanicznych protestów zorganizowała się wokół bloga Zielone Puszczykowo grupa mieszkańców, która monitoruje działania władz. Gdy zaczęliśmy wytykać błędy i wskazywać lepsze rozwiązania, zaczęły do nas docierać uwagi, że skoro jesteśmy tacy mądrzy, to sami powinniśmy przedstawić program dla miasta. Nie uchylamy się od tego zadania, choć środki mamy skromne i możliwości działania mocno ograniczone. Podjęliśmy się jednak stworzenia całościowej wizji rozwoju Puszczykowa. Wybory odbędą się 16 listopada, kampania wyborcza rozpocznie się we wrześniu. Wtedy przedstawimy naszych kandydatów i program wyborczy. Dziś jeden z najbardziej zaangażowanych w sprawy miasta mieszkańców - Krzysztof J. Kamiński* - podsumowuje ostatnich kilka działania i zapowiada swój start w wyborach na burmistrza. Ekipa obecnie rządząca Puszczykowem składa się po części z "wiecznych" radnych, po części ze spadochroniarzy, którzy podjęli pracę w naszym mieście po porażce wyborczej w Dopiewie. Być może nie brakuje im dobrych chęci, ale wyraźnie widać, że nie potrafią wykrzesać z siebie nowych pomysłów i spójnej wizji rozwoju miasta. Uważamy, że najwyższy czas wnieść powiew świeżości i postawić na ludzi, którzy mają świeże spojrzenie na miasto.
Publikujemy dziś rozmowę z Krzysztofem J. Kamińskim*, mieszkańcem zaangażowanym w sprawy miasta, współpracownikiem lokalnych mediów (także bloga ZP) i stowarzyszeń, który zdecydował się wystartować w tegorocznych wyborach na burmistrza miasta z ramienia bezpartyjnego komitetu, który chcą utworzyć mieszkańcy miasta niezadowoleni z obecnych władz. Wywiad ukazał się w najnowszym numerze "Kuriera Puszczykowskiego", którego lekturę polecamy.
Chcę mieszkać w nowoczesnym mieście
Marcin Muth: Jeszcze kilka lat temu byłeś w Puszczykowie osobą anonimową, teraz niektórzy nazywają Cię nawet "bulterrierem opozycji". Skąd Twoja nagła popularność?
Krzysztof J. Kamiński*: (śmiech) Nie wiem, czy nazwanie mnie bulterrierem to dowód rosnącej popularności. Dziennikarz który mnie tak określa posługuje się językiem nienawiści przejętym z polityki ogólnokrajowej. Nie jest to przyjemne ani merytoryczne, ale to niech mieszkańcy sami ocenią. Ja po prostu interesuję się sprawami miasta, staram się informować mieszkańców o tym, co się w mieście ważnego dzieje, próbuję pomagać, na ile mi wiedza i umiejętności pozwalają. Pewnym osobom to się nie podoba. Stąd tyle agresji ze strony dziennikarza, który od lat odgrywa rolę rzecznika obecnych władz i sprowadził do Puszczykowa wojnę polsko-polską. Myślę, że takie wojenki nie interesują mieszkańców. Bardziej istotne jest, aby ktoś wreszcie zrobił porządek na naszych ulicach, naprawił komunikację publiczną, dziurawe ulice i zaczął racjonalnie gospodarować publicznymi pieniędzmi.
Krzysztof J. Kamiński*: (śmiech) Nie wiem, czy nazwanie mnie bulterrierem to dowód rosnącej popularności. Dziennikarz który mnie tak określa posługuje się językiem nienawiści przejętym z polityki ogólnokrajowej. Nie jest to przyjemne ani merytoryczne, ale to niech mieszkańcy sami ocenią. Ja po prostu interesuję się sprawami miasta, staram się informować mieszkańców o tym, co się w mieście ważnego dzieje, próbuję pomagać, na ile mi wiedza i umiejętności pozwalają. Pewnym osobom to się nie podoba. Stąd tyle agresji ze strony dziennikarza, który od lat odgrywa rolę rzecznika obecnych władz i sprowadził do Puszczykowa wojnę polsko-polską. Myślę, że takie wojenki nie interesują mieszkańców. Bardziej istotne jest, aby ktoś wreszcie zrobił porządek na naszych ulicach, naprawił komunikację publiczną, dziurawe ulice i zaczął racjonalnie gospodarować publicznymi pieniędzmi.
MM: Sprawami miasta zainteresowałeś się głębiej w czasie konfliktu między mieszkańcami a inwestorem planującym zbudować market przy ul. Magazynowej?
KJK: To prawda. Wtedy też zacząłem interesować się planami zagospodarowania przestrzennego. Kiedy zobaczyłem jak wygląda uchwalanie i dyskusja na forum Rady Miasta, przeraziłem się. Zamiast żywej dyskusji radnych, którzy decydują o sprawach ważnych dla mieszkańców, zobaczyłem ludzi, którzy nie słuchają mieszkańców. Jestem dość wytrwały, więc zacząłem studiować tę trudną i nieciekawą, jak mi się na początku wydawało, materię. Szybko okazało się, że w tym temacie pojawiają się coraz to nowe problemy.
MM: Jakie to problemy?
KJK: Po sprawie marketu na ul. Magazynowej, pojawiła się podobna, ale bardziej skomplikowana sprawa w rejonie ul. Dworcowej. Tam miały powstać trzy duże markety, wbrew woli sąsiadujących z lokalizacją marketu mieszkańców. Sprawa jest w toku. Nie mam nic przeciwko marketom, ale należy uważnie wybrać lokalizację, aby nie odbywało się to wbrew woli sąsiadów. Kolejna sprawa to plan zagospodarowania przestrzennego okolic szpitala. Tam na miejscu parku ma powstać osiedle. Uważam, że przeznaczenie tego terenu pod budownictwo mieszkaniowe, zamiast na teren pod usługi związane z rehabilitacją i zdrowiem byłoby błędem. Miasto, niezależnie od nacisków spółki związanej ze szpitalem, powinno zdecydować o przeznaczeniu tych terenów. Puszczykowo musi wykorzystać walory przyrodnicze i powinno rozwijać usługi związane ze zdrowiem, czy szeroko rozumianą turystyką. Jak pokazują doświadczenia innych takich miejsc, na tym też da się zarobić. To powinien być kierunek rozwoju miasta. Później zaangażowałem się w sprawę mieszkańców tzw. hotelu pielęgniarskiego, których przeraziły plany sprzedaży budynku. Teraz interesuję się sprawą ekranów przy torach kolejowych i przejazdu na ul. 3 Maja i jeszcze kilkoma innymi. Wszystkie te sprawy łączy jedno: władze miasta problemami mieszkańców się nie zajmują do czasu, aż mieszkańcy nie zaczynają protestować.
MM: Dlaczego zacząłeś pomagać mieszkańcom miasta w zmaganiach z urzędnikami i inwestorami?
KJK: Mało osób na tym się zna na skomplikowanej tematyce planów zagospodarowania i na prawie administracyjnym. Urzędnicy, radni i inwestorzy nie byli poddani należytej kontroli, a mieszkańcy byli przez nich zbywani lub wprowadzani w błąd. Miasto to wspólna sprawa. Skoro więc wiedziałem więcej, wypadało się tą wiedzą dzielić z innymi mieszkańcami.
MM: Padają zarzuty, że nie robisz tego bezinteresownie? Masz jakiś ukryty cel w swoich działaniach?
KJK: Może mam jakieś konto w Szwajcarii, na które wpływają środki z CIA, ale jeszcze nic o nim nie wiem? (śmiech) Mówiąc poważnie, to moja motywacja jest bardzo prosta, a cel jasny. Chcę mieszkać w nowoczesnym, rozsądnie zarządzanym mieście, w którym najpierw się myśli, a potem robi. Dostaliśmy od przodków w spadku piękne miejsce, które ma szanse stać się wzorem dla innych. Trzeba tylko wykorzystać jego atuty i wprowadzić w życie nowe pomysły, które to stare, piękne letnisko odświeżą.
MM: Chcesz jednak ubiegać się o stanowisko burmistrza? Nie boisz się oskarżeń, że od początku chodziło Ci tylko o to stanowisko?
KJK: Moje zaangażowanie w sprawy miasta zostało docenione przez mieszkańców, z którymi współpracowałem. Propozycja z ich strony, abym kandydował na burmistrza, była bardzo miła, ale równocześnie trudna do przyjęcia. Zdaję sobie sprawę z ciężaru odpowiedzialności i wyzwań. Jeśli chodzi o niesprawiedliwe oskarżenia, to już ich doświadczam. Nie jest to miłe, ale niewiele na to poradzę. Decydując się na kandydowanie, brałem to pod uwagę. Decyzję podjąłem kilka tygodni temu, a sprawami miasta zajmuję się społecznie i bezinteresowanie od kilku lat - każdy może sobie wyrobić opinię na podstawie moich wcześniejszych działań.
MM: Władze miasta i wspierający je dziennikarze zarzucają, że jesteś przeciwnikiem rozwoju Puszczykowa. Naprawdę chcesz, żeby miasto zostało skansenem?
KJK: Mam duży szacunek do historii naszego miasta. Uważam, że powinniśmy dbać o zabytkowe budynki. Ale dbałość o zabytki to jeszcze nie rozwój. Też chcę mieszkać w nowoczesnym mieście. Obecne władze rozwój widzą przez postawienie Lidla między domami mieszkańców, budowę kolejnych parkingów i umożliwienie budowy deweloperskich osiedli. Liczą, że więcej mieszkańców, to więcej pieniędzy, ale nowi mieszkańcy to niekoniecznie większe wpływy do budżetu, a na pewno większe koszty. Obecnym władzom miasta marzy się zamienienie Puszczykowa w Plewiska czy Czapury. Tam przybyło mieszkańców i jeszcze więcej problemów. Niewiele wysiłku potrzeba, aby zobaczyć co stało się z tymi miejscowościami i jakie błędy tam popełniono. Takiego Puszczykowa chyba nie chcemy? To co planują nasze obecne władze to nie jest rozwój na miarę oczekiwań puszczykowian. To regres. Chciałbym, aby nasze miasto wzorowało się na podobnych miasteczkach niemieckich, holenderskich czy szwajcarskich i rozwijało się w zaplanowany, zrównoważony sposób. Czy tamte miasta to skansen?
MM: Padają zarzuty, że mieszkasz w Puszczykowie krótko i że od niedawna płacisz podatki w naszym mieście?
KJK: W Puszczykowie mieszkam 16 lat. Wyremontowałem stuletni dom zgodnie ze wskazaniami konserwatora. Moje dzieci chodziły tu do szkoły podstawowej i gimnazjum. Tu płacę podatki i robię zakupy, jeżdżę na rowerze i spaceruję po naszych lasach. Wrosłem w to miasto i uznałem, że warto się o nie zatroszczyć. Dlatego pracuję społecznie na jego rzecz, na tyle, na ile wiedza i doświadczenie zawodowe mi pozwalają.
MM: A co chcesz w Puszczykowie zmienić? Przecież, jak donosi urzędowe "Echo", władze sobie świetnie radzą. Powstają biblioteki, boiska... powstałyby i duże markety, gdyby mieszkańcy nie przeszkadzali. Jakiego właściwie Puszczykowa chce Krzysztof J. Kamiński?
KJK: Tak, mamy boiska i nową drogą bibliotekę, ale czy jesteśmy już nowoczesnym miastem? Nie. Władze uważają, że nowoczesność to inwestycje typu market albo osiedle szeregowców. Gdyby rozwój mierzyć ilością marketów, to Polska wyprzedziła już dawno całą zachodnią Europę. We wspomnianej Szwajcarii nie widać martketów w centrach miast. Tam handel wielkopowierzchniowy jest na obrzeżach, a w miastach pozostawia się miejsce dla rodzinnych biznesów. Tak buduje się i dba się o klasę średnią, a Puszczykowo to miasto takich właśnie ludzi. Dlatego musimy wykorzystać atuty naszego położenia blisko wielkiego miasta, zamiast sprowadzać kłopoty tego miasta do siebie. Powinniśmy postawić na rozwój przedsiębiorstw związanych z wypoczynkiem, rehabilitacją czy rodzinnych przydomowych przedsiębiorstw, które zapewniają ludziom dobre życie i nie zakłócają spokoju sąsiadom. Równocześnie trzeba usprawnić komunikację publiczną, aby ci którzy jeżdżą do pracy czy szkoły do Poznania łatwo, szybko i tanio mogli dojechać. Autobusy lub busy muszą docierać również do tych punktów miasta, do których obecnie nie docierają rzadko lub w ogóle. Musi też umożliwiać powrót z Poznania po godzinie 23.00. Dziś po tej godzinie pozostaje taksówka, a wielu na nią nie stać. Puszczykowo, tak jak dawniej, musi stać się dobrym adresem, miejscem, gdzie mieszkańcom żyje się wygodnie i dokąd chcą przyjeżdżać turyści. Aby zamiast ogłoszeń „sprzedam“ nieruchomość w Puszczykowie, były ogłoszenia „kupię“. Mam na to pomysł, który w trakcie kampanii wyborczej przedstawię. Osobną kwestią jest budżet miasta. Obecny burmistrz obiecywał, że uzdrowi miejski budżet. Niestety, przez kilka lat jego rządów dług miasta zmalał tylko o kilkaset tysięcy. W tym tempie będziemy potrzebowali ponad 100 lat na spłacenie zobowiązań. Ponadto, w tym roku wypuszczono obligacje na kwotę ponad 2 mln zł i uchwalono deficyt budżetowy na wysokim poziomie ponad 4 mln złotych. Jak to się przełoży na zadłużenie miasta, dowiemy się dopiero w przyszłym roku.
MM: No dobrze, ale skąd weźmiesz na to pieniądze? Jak pozyskasz inwestorów?
KJK: Biznes i tworzenie miejsc pracy pozostawmy przedsiębiorcom. Miasto nie jest od tego. Miasto musi nadać kierunek rozwoju, zabezpieczyć go od strony lokalnego prawa, stymulować promocję i zapewnić inwestorom dobre warunki. Resztę zrobią przedsiębiorcy i ci rodzimi, i ci którzy przyjdą, aby tu zainwestować. Miasto ma się zająć wypełnianiem zadań własnych. Musi dobrze wykonywać zadania publiczne, jakie są przed nim postawione. Dbać o szkoły, stan ulic i chodników, czystość, porządek, bezpieczeństwo, komunikację i ład przestrzenny. To najważniejsze zadania. Zamiast budować dla inwestora ulicę Sportową (w innych miastach robią to inwestorzy na swój koszt), miasto musi trzymać się rankingu ulic i stworzyć ranking chodników. Dlatego aby realizować te zadania lepiej, trzeba racjonalniej gospodarować publicznymi pieniędzmi. Obecnie rządząca ekipa zbudowała mniej niż poprzednie, a zadłużenie nie zmalało. Kupiono bardzo szybko i drogo „grzybek“, który na bibliotekę się nie nadawał. Przystosowanie budynku kosztowało krocie, to cóż tu mówić o gospodarności? Nie brak opinii prawników, którzy mówią, że miasto powinno ten budynek odebrać, gdyż jej poprzedni budowniczy nie dotrzymał warunków umowy. Nikt tego nie próbował robić. Mamy też drogą bibliotekę, w budynku tak zbudowanym, że jego chłodzenie w lecie kosztować będzie tysiące złotych, a zimą ogrzanie kosztować będzie jeszcze więcej. W przypadku terenu MOSiR-u znaleziono inwestora i bardzo dobrze. Dlaczego jednak wydzierżawiono mu teren na 30 lat za śmieszną stawkę 24 gr za metr kwadratowy? Dlaczego proces wyłaniania inwestora był mało przejrzysty i od początku nakierowany na konkretną firmę? Musimy zacząć liczyć koszty, a obecna władza w ogóle tego nie robi. Władze powinny każdą złotówkę wydawać jakby wydawały z własnej kieszeni.
MM: A co zrobisz, jeśli mieszkańcy zablokują Twoje plany, tak jak teraz blokują pomysły burmistrza Balcerka?
KJK: Mieszkańcy blokują plany obecnej władzy, bo ta zachowuje się w sposób arogancki. Jakby mieszkańcy w ogóle nie byli jej potrzebni. Mieszkańcy interesujący się sprawami miasta, traktowani są na sesjach Rady czy komisjach jak intruzi, a nie jak partnerzy. Władzom głos mieszkańcow przeszkadza. Dlatego zamiast rozmowy z mieszkańcami są połajanki, czy to ze strony burmistrzów czy ze strony niektórych radnych. Obecne władze, które wybraliśmy 4 lata temu, wypominały poprzedniej burmistrz pomijanie głosu mieszkańców i lekceważenie ich, a dziś zachowują się tak samo. Władza jest dla mieszkańców, a nie na odwrót.
MM: Ostatnio wybuchł kolejny konflikt między władzami miasta a mieszkańcami dotyczący projektu nowego studium. O co chodzi w tym sporze i dlaczego znowu nie dało się tego załatwić w atmosferze spokojnej rozmowy?
KJK: Władze i projektantka przedstawiły projekt, który kłóci się ze strategią rozwoju miasta i odbiega od oczekiwań mieszkańców. Projekt ten jest doskonały dla inwestorów dewelopersko-marketowych, ale nie dla mieszkańców chcących spokojnie mieszkać w swoich domach. Projekt antyrozwojowy, bo jak tu mówić o rozwoju, jeśli projekt pozwala budować stacje benzynowe na każdej prawie ulicy? Stąd protesty. Pod wpływem mieszkańców jeden z radnych zaproponował powołanie specjalnego ciała złożonego z radnych, urzędników i mieszkańców, aby wspólnie wypracować kompromisową wersję dokumentu. Początkowo nie było sprzeciwu, ale wystarczyło, że na następnej komisji nie było licznego grona mieszkańców i już większość radnych uznała, że głos mieszkańców jest im zbędny. Uznano, że mieszkańcy mogą wypowiedzieć się jak dokument będzie gotowy. Czyli mieszkańcy są potrzebni do wyborów, po wyborach ich głos się już nie liczy.
MM: Wyobraźmy sobie, że wygrywasz wybory. Jakie będą pierwsze decyzje burmistrza Krzysztofa J. Kamińskiego? Zburzysz markety i zaorzesz Poznańską?
KJK: Marketów nie zburzę, Poznańskiej nie zaorzę, ale zrobię wszystko, aby w mieście było czyściej, a publiczne pieniądze wydawane były rozsądniej. Na początek przyjrzę się wydatkom miejskim. Nie może być tak, że wydajemy kilkaset tysięcy na utrzymanie czystości i zieleni, a wszyscy widzą ile jest bałaganu. Wydajemy pół miliona na straż miejską, a efektów nie widać, bezpieczniej nie jest. Na pewno tak jak do tej pory, będę słuchał głosu mieszkańców. Tak jak obecnie po Puszczykowie będę chodził pieszo lub poruszał się rowerem. Z tej perspektywy lepiej widać codzienne problemy, które urząd miasta powinien rozwiązywać, niż zza okna samochodu.
*Krzysztof J. Kamiński - przedsiębiorca, historyk, pod koniec lat 80. działacz Niezależnego Związku Studentów, na początku lat 90. pracował dla Ministerstwa Rolnictwa i Banku Światowego, w późniejszych latach dyrektor i prezes prywatnych przedsiębiorstw. W Puszczykowie mieszka od 1998 roku, jest właścicielem zabytkowego domu przy ul. Poznańskiej. Od kilku lat aktywnie wspiera mieszkańców z różnych części miasta walczących o swoje interesy z władzami miasta. Współpracuje z lokalnymi mediami i stowarzyszeniami. W 2014 roku wydał mapę z atrakcjami turystycznymi Puszczykowa i okolic. Bezpartyjny i otwarty na współpracę ze wszystkimi mieszkańcami. Współzałożyciel komitetu wyborczego "Odświeżmy Puszczykowo", który wystawił Maciej Krzyżańskiego do Rady Miasta w wyborach uzupełniających 2014 roku.
Witam,
OdpowiedzUsuńdziwię się, że pod tym artykułem nie ma żadnego komentarza. Ale znam przyczynę - praktyczny brak możliwości komentowania wprowadzony przez Państwa. Osobiście bardzo tego żałuję, ponieważ strona bardzo straciła na "interaktywności". Dla mnie stała się po prostu nudna i przypomina mi nieco oficjalną stronę miasta. Rozumiem obawy związanie z niekiedy chamskimi wypowiedziami, ale to co zrobiliście to chyba przesada. Wiele osób pisało tutaj "na gorąco" z telefonów, tabletów itd. Moim zdaniem ograniczyliście "możliwość swobodnej wypowiedzi" a było to jedyne miejsce w Puszczykowie gdzie można było to zrobić. Strach przed krytyką? Wzywając do powrotu wolności w komentowaniu - pozdrawiam...
Michał Dydowicz
Panie Michale,
OdpowiedzUsuńkażdą krytykę przyjmuję z pokorą. Jeśli uważa Pan, że strona stała się nudna pomimo ważnych tekstów o przyszłości Puszczykowa i o sprawie drogi 430, to jest mi bardzo przykro, ale po to ta strona powstała, aby pisać o sprawach ważnych, trudnych i czasem nieciekawych.
Temat drogi 430 może się wydawać teraz nudny i teoretyczny, ale kiedy zaczną budować dwupasmówkę do Mosiny, to się mieszkańcy obudzą i będą chcieli ją blokować (tak jak się stało w przypadku modernizacji PKP). Lepiej próbować zainteresować mieszkańców tą sprawą już dzisiaj.
Poza wszystkim treść bloga jest wypadkową zainteresowania mieszkańców sprawami miasta. Wielokrotnie zapraszałem czytelników do przesyłania tekstów, informacji etc. Niestety, odzew jest śladowy. Przygotowanie każdego większego tekstu to jest dużo pracy i czasu. Ktoś musi ten czas poświęcić. Najwyraźniej niewielu mieszkańców stać na ten luksus. Kamiński, Krzyżański i Muth jednak też mają czas ograniczony. Słowem, jeśli jest nudno, to zachęcam do wprowadzenia nowych ciekawych treści. Podkreślam jeszcze raz - blog jest otwarty i każdy może przesłać tekst - przypominam adres: zielone.puszczykowo@gmail.com
Jeśli chodzi o komentarze, to każdy nadal może komentować. Wystarczy, że się zarejestruje. To naprawdę nie jest jakaś dramatyczna uciążliwość. Na większości portali funkcjonuje to w podobny sposób. Pierwotnie myślałem, że uda się uniknąć tego ograniczenia, ale niestety czytelnicy nie uszanowali apeli o kulturalne i merytoryczne wpisy. Blog jest tworzony społecznie i nie ma w tej chwili w redakcji osoby, która może 24h na dobę 7 dni w tygodniu moderować komentarze. Za każde bezpodstawne oskarżenie, inwektywę etc. musi wziąć odpowiedzialność autor bloga. Jeśli czytelnicy masowo zaczęli rzucać bezpodstawne oskarżenia i nieprzyjemne pomówienia, to nie mogłem postąpić inaczej jak ograniczyć tego typu zachowania. Jeśli ktoś ma czyste intencje i dobre pomysły, to bez problemu podpisze się pod swoim komentarzem.
Pozdrawiam