Szukaj na tym blogu

środa, 10 kwietnia 2013

Estetyka, głupcze!

Wśród polskich miłośników skrajnie liberalnych rozwiązań gospodarczych zrobiło przed laty dużą karierę hasło wyborcze Billa Clintona. W dosadny sposób przypominało ono "It's the economy, stupid!", co w luźnym tłumaczeniu znaczy "Gospodarka, głupcze!". Choć zgadzamy się, że zdrowa gospodarka to podstawa dobrobytu, to jednak  pragniemy zauważyć, że gospodarka pozbawiona wartości humanistycznych i humanitarnych, szybko zamienia się w swoją własną parodię, o czym Amerykanie przekonali się w ostatnich latach dobitnie. Aby ludziom żyło się w jakimś miejscu dobrze, nie wystarczy stworzyć warunki nieskrępowanej konsumpcji, ale także trzeba zadbać o to, aby nie zachwiała ona równowagą społeczną, ekologiczną i urbanistyczną. Tego się akurat od Amerykanów nie nauczymy, ale odpowiednie wzory znajdziemy w Niemczech, Holandii czy krajach skandynawskich. Najpierw jednak musimy wykonać pracę u podstaw i nauczyć się, że nie tylko zysk finansowy jest ważny, ale także wartości trudniej wymierne jak choćby piękno. Zwraca na to uwagę w swoim tekście, który publikujemy dzięki uprzejmości redakcji "Kuriera Puszczykowskiego", projektant Zbigniew Cichocki. Warto zastanowić się nad jego argumentami.


Bachczysaraj znaczy miasto ogrodów, część II
Zbigniew Cichocki*

Chan Mengli Girej pisał w 1506 r. do króla Zygmunta I: „Głodni ludzie muszą, wsiadłszy na koń, tam szukać pożywienia, gdzie je mogą znaleźć”. (Patrz: Buńczuk i koncerz. J. Pajewski)

Od czasów porażki pod Legnicą do rozbiorów, ludność południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej musiała egzystować w nieustannym zagrożeniu swoich siedzib, swego mienia i wolności osobistej pod presją tatarskich napadów. Ci czarnomorscy nomadzi ordy budziackiej, oczakowskiej, nogajskiej zapisali się w naszej historii jako dzicy i okrutni wojownicy. Wyprawiali się na zbójeckie inkursje z nastaniem każdej wiosny prawie czterech stuleci. Wymuszało to na ludności wszystkich stanów ziem zagrożonych tymi napadami nieustanne zbrojne stowarzyszanie się. Nie dane im było spokojnie żyć i wypracować jako taki poziom zamożności. 

Co to ma wspólnego z dzisiejszą trzecią Rzeczypospolitą? Tak, szczególnie jedno. Dziś rolę czambułów tatarskich przejął dziki i nieokiełznany industrializm. Hasło zrównoważonego rozwoju zdaje się być w wielu miejscach tylko zawołaniem nielicznych grup współczesnych zagończyków. Niosąc rzekomy kaganek postępu rabuje się środowisko naturalne i zabytkowe dziedzictwo. Spokojna ludność, podobnie jak wtedy, nie mogąc liczyć na regularne wojska królewskie, a dziś administrację państwową zmuszona jest organizować się sama w obronne stowarzyszenia. Powstają na terenie całego kraju, ale szczególnie ciężką rolę przypadło im pełnić w zakątkach tak urokliwych i przez to szczególnie zagrożonych, jak Rospuda, Kampinos, Wolin, Tatry i Zakopane, Podkowa Leśna, Puszczykowo. 

Jeśli, może z pewną acz celową przesadą, przyrównałem industrializm do tatarskich czambułów, to wypada w ślad za przytoczonym na wstępie cytatem poszukać wyjaśnienia o jaki głód i o jaką biedę chodzi? Jest to w istocie ten sam głód zysku, zaś inna bieda wywołuje spór. Jest nią gust, a dla innych jego brak. O to idzie gra. Aby rzecz udokumentować pozwolę sobie rozpocząć od „namalowania” dwóch obrazków. 

Zapewniamy, że ten sposób ekspozycji komunikatu
reklamowego jest absolutnie nieskuteczny, za to w
sposób dramatyczny obniża jakość estetyczną okolicy.
Fot. M. Muth
Pierwszy. Puszczykowo. Jedziemy drogą z centrum Poznania na południe. Mijamy dzielnicę Dębiec, rozwidlenie autostrady, wjeżdżamy do Lubonia. Ruch na drodze, co chwilę zatrzymują nas światła skrzyżowań. Mijamy po lewej zakłady ziemniaczane po prawej torowiska linii kolejowej do Wrocławia. Jest połowa lipca, południe. Upał, ponad 30 stopni Celsjusza. Mimo otwartych szyb samochodu pot spływa z czoła. Buty stają się coraz ciaśniejsze i chciało by się je zdjąć. Wszędzie kurz i hałas. Ale jeszcze chwilę, kończy się Luboń, rzednie zabudowa i przejeżdżamy przez tory kolejowe. Rozszerza się horyzont. 

Dalej droga prowadzi skrajem pagórka. Na nim luźno rozrzucone domki jednorodzinne a z lewej niewielkie pole uprawne, zamknięte torowiskiem kolejowym i ścianą pierwszego lasu. Po 500 metrach otwiera się przestrzeń. Na niej las reklam. Jak popadnie, małe, duże, szerokie, wąskie, wyżej, niżej, od koloru do wyboru i na co kogo stać. W oddali piętrzą się wierzchołki drzew, po minięciu kilku zgrupowań domostw wjeżdżamy w zielony tunel lasu. Tu zaczyna się Wielkopolski Park Narodowy. 

Dojeżdżamy do rozwidlenia dróg. Prosto prowadzi zielony zwarty tunel, na lewo szpaler drzew, pomiędzy którymi prześwituje rozlewisko nieodległej Warty. Na stawie kaczki i łabędzie. Kiedyś tędy biegł główny nurt rzeki a dziś przez groblę prowadzi droga. Po lewej stronie ścieżka rowerowa okolona żelazną balustradą pomalowaną jak flaga państwowa na biało i czerwono. Proponuję przy niej się na chwilę zatrzymać.

Jest to pierwsza, nie licząc drogi instalacja industrialna, którą napotykamy przed wjazdem do Puszczykowa. Postawiono ten parkan tuż przed wyborami samorządowymi w 2006 roku. Dziś po 7 latach wygląda nieszczególnie. Farba z niego odłazi, gdzie niegdzie rdzewieje, w wielu miejscach jest pogięty i przechylony w kierunku stawu. Bieda. Wzornictwo najprostszego pomyślunku, właściwie to jego brak. Nasypany pośpiesznie grunt nie odarniowany obsypuje się, poza tym wycięto na tym odcinku chaszcze wraz z korzeniami pozbawiając nasyp naturalnego zbrojenia. Wpływa to destrukcyjnie na drogę, która co jakiś czas jest zamykana i remontowana. Szpetny parkan, zamiast ochraniać, sam zaczyna zagrażać. Instynktownie odczuwamy owo rozwidlenie dróg jeszcze przed dotarciem do właściwego miasta jako jakieś pierwsze przysłowiowe rozdroże. Rozdroże między urodą krajobrazu a ingerencją człowieka. Przy czym w tej sytuacji ocenę wydaje potęga natury, wysyłając pierwsze ostrzeżenie. Oto takie: nie podcinajcie mi korzeni!

Stuletni dworzec w Puszczykowie nadal jest ozdobą
naszego miasta. Najlepszy przykład ponadczasowej
estetyki. Fot. W. Kowaliński
Obrazek drugi. No ale nic, jedziemy dalej groblą. Po około 800 metrach, po lewej stronie pomiędzy konarami drzew widać pierwsze zabudowania, jak dojeżdżamy bliżej wyłania nam się drewniany dworzec kolejowy stacji Puszczykowo. Wzniesiony został w 1910 roku na fali rozwoju ruchu letniskowego. Po ponad stu latach prezentuje się nadal dobrze. Okazuje się, że dobre proporcje i wysmakowany detal bronią się same mimo upływu czasu i odpadającej farby.

Klasyczna estetyka wyrosła z gruntu natury estetycznej jest tak samo utrwalająca jak dla skarp i nasypów korzenie. Tu droga ponownie rozwidla się, w lewo przejazd przez tory a w prawo do miasta. Na czole rozjazdu wysypisko reklam. Kolejne rozdroże. Na tle rytmu lasu porządek geometryczny „od Sasa do lasa”, plansze małe, duże, szerokie, wąskie, wyższe, niższe, od koloru do wyboru i na co kogo stać. A nade wszystko te konstrukcje; płaskowniki, kątowniki, ceowniki, profile zamknięte, co hurtownia da; i pomalowane najczęściej minią albo buraczanym brązem ftalowo nitrocelulozowej. Brrrr.

Jedziemy dalej główną aleją Puszczykowa, ulicą Poznańską i jak w marszu przez kije jesteśmy okładani na przemian, to klasyczną, to współczesną estetyką. Tak już do końca. Jak w całym kraju. Dlaczego tak jest? Coś się stało? Tak, jest spór. Spór estetyczny.

W Puszczykowie są dwie opcje, zwolennicy tradycyjnego charakteru są pomawiani o skansen, zaś ci odgryzają się nazywając zmiany aktami wandalizmu. Przy czym etykietowanie często mija się z prawdą. Niejeden zwolennik nowego mieszka w klasycznej willi i na odwrót zwolennik zachowania tradycyjnego charakteru ma dom nowoczesny. Co za karuzela. Skąd bierze się zatem spór?

Spór zaczyna się w szkole podstawowej, właściwie w tym czego tam nie ma. A nie ma jednoczącej podstawy estetycznej podniesionej do rangi przedmiotu głównego. Przedmiotu programem obejmującego głównie sztuki użytkowe: wzornictwo przemysłowe i artystyczne (współczesny design), architekturę wnętrz oraz samą architekturę i urbanistykę. Brakuje nauczania podstawowych zasad zestawiania barw dla określonych funkcji, umiejętności trafnego doboru proporcji, materiałów i technologii wykonania. Doboru odpowiedniej formy do funkcji. Brak podręcznika z takim programem. 

Pozostały jakieś relikty dawnej plastyki. Po co? Wprowadzają tylko szkodliwe przekonanie, że o guście decyduje wyłącznie talent, płeć, narodowość, że gustibus non disputandum. W efekcie sprowadza się to do przekonania, że każdy we wszystkim może robić co chce, czyli dom jaki chce, płot jaki wypadnie, reklamę jak się da, etc. Tymczasem w tym rzymskim powiedzeniu chodziło głównie o zwrócenie uwagi iż w naturze na przykład barw jako zjawisk obiektywnych nie ma wartości, że nie można uznać iż na przykład zielony jest lepszy sam w sobie od czerwonego. Można dopiero uznać które zastosowanie danej barwy w konkretnych okolicznościach jest zasadne albo nie. Wtedy nie ma kryteriów osobistych, jest najczęściej umowa społeczna. Dlatego jak jedzie się do Niemiec, Włoch, Francji czy Anglii, na Kretę czy do Tunezji to wszystkie domy mają podobieństwa w kolorze, materiale i formie. 

Wolność dopiero Tomku w swoim domku. Oni to rozumieją i stosują. Ba, u nas przed wojną było tak samo. Coś się stało? Tak. To proste. Po wspólnym wykształceniu podstawowym i gimnazjalnym następuje naturalne edukacyjne rozstanie kolegów i koleżanek. W przeważającej liczbie chłopcy, ale także dziewczęta trafiają do szkół ponad podstawowych dających im szybciej pracę zarobkową w zajęciach produkcyjnych. Pozostają zatem w życiu bez konkretnej plastycznej wiedzy, zdani na swoją intuicję, obserwację lub przekaz praktyczny. To oni podejmują najczęściej decyzję jak pomalować dom, płot czy jaką zrobić planszę reklamową i na jakiej konstrukcji. Wykształcenie wyższe z zakresu politechniki, medycyny czy ekonomii nie eliminuje wcale tego obszaru niewiedzy. Tym gorzej, bo z pośród tych zawodów rekrutuje się większość grup i osób decyzyjnych rozmaitych resortów Państwa. 

Nawet niezbyt sensowny rynek mógłby wyglądać
lepiej, gdyby właściciele dopasowali szyldy do
faktury kamienic i przestali wieszać nieczytelne i pstrokate
reklamy. Fot. M. Muth
Tymczasem inna grupa chłopców i dziewczynek idzie po podstawówce w kierunku humanistycznym do liceów, potem uniwersytetów i akademii. Ci wchodzą sami lub z racji wyuczonych specjalizacji w krwioobieg kultury szeroko rozumianej stając się jej nośnikami. Tylko noszą ją dla kogo? Spotyka się na koncertach, wystawach, w bibliotekach przedsiębiorców? Ilu? Jak często? To jest dopiero rozdroże. Jedni mając tylko gust działają, a drudzy mając gust, ale także wiedzę obserwują.  Mogą co najwyżej recenzować skutki tych działań, ostrzegać albo zakładać protesty i stowarzyszenia. W końcu dopiero wpływać przez to na bieg wydarzeń. 

Budowniczy płotu na grobli przy drodze do Puszczykowa miasta ogrodów chciał przecież zrobić dobrze i zrobił na miarę swego gustu jak najlepiej umiał. Ale mógł także kogoś się poradzić czy nie można było zrobić jeszcze lepiej. Co roku uczelnie w całym kraju opuszczają młodzi, zdolni, dobrze wykształceni projektanci architektury i wzornictwa przemysłowego. To bardzo bitni współcześni zagończycy dobrego gustu. Z całą pewnością nie widać ich w przykładowym projekcie barierki przy puszczykowskiej grobli, ani w formie konstrukcji reklam, ogrodzeń, płotów akustycznych, wiaduktów, kładek, mostków, schodów, balustrad, przystanków, ławek, koszy na śmieci, lamp, latarń, słupków ogłoszeniowych i we wszelakim umeblowaniu miast, miasteczek i wsi. Jesteśmy w tej dziedzinie najbrzydszym krajem Europy.

Jak z tym skończyć? To proste i wykonalne w ciągu 2 do 5 lat. Wystarczy jedna wola i dwa podpisy, jeden na górze w Rządzie i drugi na dole w Gminie. Ten podpis na dole zwielokrotniony do tylu ile gmin w Polsce, powołujący przy niej konsultanta plastyka, lub po nowemu designera, zwycięzcę otwartego konkursu na najlepszy wzór „umeblowania” małej architektury Gminy.

*Zbigniew Cichocki - puszczykowski projektant, publicysta "Kuriera Puszczykowskiego".

Zachęcamy także do przeczytania pierwszej części tekstu pt. "Od Bachczysaraju do miasta ogrodów".

53 komentarze:

  1. Duża cześć architektów nie ma gustu. Całe pokolenie w wyniku studentów na politechnice, nie uczy się podstawowych faktów. W całej Polsce buduje się osiedla, domy, instalacje na terenach do tego nieprzeznaczonych takich jak tereny parkowe, zalewowe etc. Czy architekci, planiści i urbaniści w ogóle uczą się zjawiskach przyrody? W PRL były specjalne instytucje, które zajmowały się estetyką i planowaniem. Dobrze, że pan Cichocki przypomina dobrą komunistyczną tradycję. Pan Cichocki pomylił się co diagnozy. Nie industrializm, tylko kapitalizm, który funduje reklamy, bilbordy etc. Przy okazji, te artykuły są długie, nudne i nie skupiają się na meritum sprawy. JA osobiście skreślił bym 5/6 tego artykułu i nazwał go: "W Puszczykowie potrzebny jest miejski architekt". Ale jak ktoś projektuje balustrady, to nie wie tego. Potem trzeba się męczyć z pseudo poetyckimi, grafomańskimi tekstami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda krytyka jest zapewne cenna, ale naprawdę byłoby miło, gdybyśmy nie rzucali mało merytorycznymi ocenami typu "nudne, długie etc". W sprawach gustu nie ma dyskusji, jedni wolą teksty pana Cichockiego inni pana Krzyżańskiego, jeszcze inni pana Mutha czy pani Chudak lub pana Wojnowskiego. Skupmy się jednak na rozwiązaniu spraw, a nie wzajemnych złośliwościach. Co do meritum, to wydaje się, że zwalanie wszystkiego na kapitalizm jest uproszczeniem. Są kraje, gdzie kapitalizm udało się połączyć ze zrównoważonym rozwojem, np. kraje skandynawskie, Holandia, Szwajcaria, w dużym stopniu Niemcy. Sam miejski architekt tego nie naprawi. Potrzebne jest mądre prawo. Podobnie jak w przypadku, także w przypadku prawa - nie jest to tylko wina polskich prawników i architektów, raczej niemocy całego systemu. System nie naprawi się sam, muszą to zrobić obywatele. Ale nie zrobią tego wytykając sobie wzajemnie niedoskonałości, tylko szukając wspólnie najrozsądniejszych rozwiązań.

      Usuń
  2. Wreszcie pan Krzyżański zaczął występować jako anonimowy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten myśli, że jak przestawi szyk zdań, narobi błędów językowych, zgubi zaimki, przyimki, to nikt go nie rozpozna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariola Marecka Chudak10 kwietnia 2013 21:16

      Czy państwo postponujący wpisy i teksty pana Macieja Krzyżańskiego cokolwiek jeszcze dla naszej społeczności/miasta robią ?

      Usuń
  4. Jak pani prześledzi komentarze to nikt nigdy ani jednego złego słowa nie napisał o tekstach pana Krzyżańskiego. Komentowane są jego komentarze i pewna postawa socjotechniczna, która wydaje się autorowi tego komentarza naganna. Zainicjował tą gorączkę komentarz zwracający uwagę na istotny twardy fakt, iż pan Krzyżański wystąpił we wszystkich dostępnych gazetach puszczykowskich z jedną i tą samą tematyką. Co to znaczy? Każdego powinno to co najmniej zastanowić...
    Ten komentator napomknął go na koniec uwagą, iż czytelnicy Kuriera oczekują od pana historyka pisania o historii miasta opisanej w pracy dyplomowej i srodze się niecierpliwią tym że to się nie dzieje. Czy pani takie spostrzeżenia jak i sposoby ich wyrażania uważa za naganne? Pani Mariolo? Czy pani jest obojętne w jakim czasopiśmie pani pisze? Bo jemu najwidoczniej tak.
    Panie i panowie postponujący jak pani się wydaje teksty i pana M.Krzyżańskiego wiele tym robią dla niego i dla miasta. Dla niego, ponieważ uwrażliwią go na skutki braku co najmniej przezorności w wyborze sposobów i miejsc uzewnętrzniania się.
    A dla miasta także dobrze, chroniąc ten urząd i funkcję społeczną przed osobami które w zmaganiach zawodowych nie potwierdziły jeszcze słuszności głoszonych haseł. Czy pani, pani Mariolo, wskazywanie na taką zależność i kolejność uważa za niewłaściwe? Ja wyznaczyłem sobie za cel znajdywać właściwy porządek rzeczy. To są moje ideały o które walczę z sobą i z innymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariola Marecka - Chudak11 kwietnia 2013 09:10

      Odpowiadając - na pana Macieja Krzyżańskiego patrzę przez pryzmat niewiele młodszego od niego mojego syna, który także do pewnego momentu nie interesował się aspektami życia w małym społeczeństwie. Fakt, że młody człowiek się uaktywnił publikując teksty trudno ganić - obecnie niewiele mamy przykładów aktywności młodych ludzi na rzecz miasta i jego społeczności. Raczej pomóżmy mu, a nie zniechęcajmy.
      Jedynie ten co nic nie robi nikomu się nie naraża i błędów nie popełnia.

      Usuń
    2. Ależ to jest właśnie pomoc, ot dostał kilka klapsów za brak koncentracji. Może trochę za silnych. Czytelnicy Kuriera oczekiwali historii miasta w jakimś metodycznym porządku wynikającym z pracy magisterskiej i na poziomie zawodowego badacza. No a co w zamian otrzymaliśmy?
      Ma oczywiście prawo wypowiadać się na wszystkie tematy, no ale w mieście jest dziesięć tysięcy osób, zatem każdemu należało by na równi udostępnić łamy Kuriera. Pani sobie może to wyobrazić?

      Usuń
    3. Ja mogę sobie to wyobrazić. Problem polega jednak nie na tym, że tekstów i osób chcących pisac, czy pracować bezinteresowie na rzecz wspólnego dobra jest za wiele, ale przeciwnie. A Pana czepia się tego młodego człowieka, nie wiem właściwie z jakiego powodu? Niech Pan napisze wprost o co Panu chodzi, bo trochę zaśmieca Pan dyskusję.

      Usuń
    4. Przecież już kilka razy napisałem, ja i kilku znajomych mi czytelników oczekiwaliśmy zgodnie z zapowiedzią na metodyczną pracę o historii miasta, taką która wskaże chronologię jego powstawania. Dom po domu, pensjonat po pensjonacie. Spodziewaliśmy się przy tym jakichś wniosków które świadczą o samodzielnych badaniach naukowych problemów przeszłości, które mogą mieć wpływ na teraźniejszość, na przykład na projektowanie MPZPrzestrzennego. Teraz jasne? Już więcej nie powtórzę.
      A dodam jeszcze, że pani się mocno myli, napisanych tekstów do Kuriera jest wiele, czekają w dużej kolejce, albo trzeba je ścieśniać ujmując treści. Następnym razem jak zobaczę, że dwie strony zajmuje sprawozdanie ze spaceru od stacji do stacji przed jakąś wojną Kurier poleci prosto do kosza.

      Usuń
    5. Na prawdę nie rozumiem o co Panu chodzi? Spodziewał się Pan jakiś samodzielnych badań etc. Jeśli ma Pan takie "spodziewania" to proszę kogoś opłacić i później krytkować, co ten ktoś na pański koszt napisał. Póki co, pan Krzyżański pisze za darmo pewno, ani nie na pański ani nie na podatkików koszt, więc co się Pan czepia? Lepiej niech Pan zakończy temat, a jeśli chce się Pan wypowiadać, to na temat artykułu. Jakoś odnieść można wrażenie, że poza pustą krytyką p. Krzyżańskiego, niewiele ma Pan do powiedzenia.

      Usuń
    6. Dobrze, dam spokój kandydatowi do Rady Miasta ale pod jednym warunkiem: że zabiorę się za panią. Obiecuję też, że za artykuł też się niebawem zabiorę. Ale najpierw pani. Czy pani się zgadza? I proszę choć o odrobinę poczucia humoru.

      Usuń
    7. Akurat ja jestem Panem i prawdę mówiąc (choć wiem, że nie jestem nowoczesny) innych Panów nawet "na stopa" nie zabieram.

      Usuń
    8. O kurcze. a ja myślałem, że rozmawiam dalej a panią Mariolą...

      Usuń
  5. Pani Mariolo, dodam jeszcze jeden ważny powód dlaczego na pewne postawy trzeba reagować ostro. Proszę sobie wyobrazić, że wiele osób czytając Kuriera może na poważnie odebrać te bzdury, że na terenach zalewowych i w parkach nie można budować. Ludzie jak zechcą mogą budować z sukcesem wszędzie, na lądzie, lądolodzie, na wodzie, pod wodą. Na polderach ćwierć Holandii istnieje od wielu lat. Angielskich parków nie zeszpeciły liczne budowle, ba, nasz park Wilsona obfituje w ich liczbę. Tak dalej można wyliczać ale nie o to chodzi. Czytelnicy Kuriera przywykli do pewnego poziomu informacji i teraz jak zaczną się sączyć z niego takie wyobrażenia o świecie to wielu przestanie go w ogóle czytać. A trzeba wiedzieć, że czytelnikami kuriera są w dużej liczbie zawodowcy, właśnie architekci , inżynierowie, artyści, naukowcy, lekarze, prawnicy,etc, którzy opisują swoją pracę, czytają i pytają, a co to teraz jest?...Kurier podobnie jak Puszczykowo ma jeszcze dobrą markę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wydaje nam się, żeby Maciej Krzyżański i jego aktywność stanowiły problem dla Puszczykowa. To cenne, że przybliża historię miasta i zabiera głos w istotnych dla niego sprawach. Nie we wszystkim trzeba się z nim zgadzać, można krytykować czy wytykać błędy, ale mamy wrażenie, że jego osoba jest atakowana z pasją nieprzystającą do ewentualnych uchybień. Publikowanie w różnych gazetach jest dozwolone i nawet godne pochwały, świadczy bowiem o otwartości i umiejętności współpracy z różnymi środowiskami. Pomysły czy opinie mogą być raz bardziej trafne, innym razem mniej. Jeśli chodzi o budowę na terenach zalewowych, to w Polsce nie mamy dobrych tradycji - kojarzy się to raczej z zalanym Kozanowem we Wrocławiu podczas powodzi stulecia czy osiedlami, które w sposób nieuzasadniony budowane są na terenach, o których przypominają sobie lub w każdej chwili mogą sobie przypomnieć rzeki. Nie ma to nic wspólnego z holenderską kulturą budowlaną i architektoniczną. Powiedzmy sobie szczerze, Polskę od Holandii dzielą w dziedzinie budowy na terenach zalewowych (i nie tylko) lata świetlne. Bylibyśmy jak najdalsi od obarczania za to winą samych tylko architektów. Zazwyczaj są oni tylko wykonawcami woli inwestorów. W konkretnym przypadku Puszczykowa, naprawdę nie wydaje się mądrym zabudowywanie Zakola Warty. Byłby to spory brak umiaru zupełnie nie przystający do przywoływanej wyżej holenderskiej tradycji architektonicznej. Tam się buduje oszczędnie i starannie, a w Polsce nonszalancko i bez szacunku dla otoczenia (choć są chlubne wyjątki).

      Usuń
  6. Dobrze, zostawmy jegomościa w spokoju, zabierzmy się za argumenty. Chciałbym wierzyć, że redaktorzy bloga jednak rozumieją znaczenie pojęcia elastyczność na gruncie inteligencji a nie etyki. Proponował bym zaprosić architekta H. Kowalskiego do zreferowania swojego projektu, zapoznania go z subtelnością znaczenia Zakola dla mieszkańców i wtedy dopiero udzielenia mu rad i opinii. Biorę go w obronę bo jest to podobny przykład rozumienia przez krytyków jego projektu, jego architektury jak zacytowany w tekście pana M.Mutha przykład rozumienia słowa MORMON przez L.Markiewicza. Sprowadzenie idei projektu koncepcyjnego do postaci jednego być może najmniej udanego detalu ma posmak dla mnie prymitywnego paszkwila, od jakich roi się na wielu polskich blogach.
    To mnie "zapaliło", ot i wyjaśniłem teraz przyczynę mojej przelotnej pasji na temat naszego młodego historyka.
    Ja postawiłem na młodego architekta i jego będę bronił. Inteligencja twórcza nawet w postaci nieoszlifowanej jest mi po prostu bliższa nad umysłowość odtwórczą, której jednym z możliwych wyrażeń staje się właśnie brak selektywności i natrętna dosłowność. Natomiast projekty architektoniczne należy czytać abstrakcyjnie i nie przypadkowo przyrównuje się je do partytur muzycznych. W jednym i drugim przypadku niezbędnym warunkiem dobrego wykonania jest zdolność interpretacyjna.
    Tylko jak się czegoś nie rozumie, pyta się najpierw autora a potem pisze recenzję. Jest na to dobra, sprawdzona formuła dziennikarska - WYWIAD.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypominamy, że tekst Macieja Krzyżańskiego, podobnie jak inne głosy krytyczne wobec koncepcji zagospodarowania Zakola autorstwa pana Kowalskiego były reakcją na jednostronną prezentację pomysłu na łamach Głosu Wielkopolskiego pod kontrowersyjnym tytułem "Mieszkańcy odzyskają Zakole". Publikowaliśmy link do tego artykułu na naszym blogu. Jednocześnie, przedstawiciele Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa nawiązali kontakt z autorem artykułu i przedstawili mu argumenty przeciw koncepcji. Pan Kowalski, jeśli tylko chce, może przedstawić swoją koncepcję na naszym blogu i podjąć dyskusję z jej krytykami.
    Musimy też podkreślić, że nie jesteśmy medium w ścisłym sensie tego słowa. Wszyscy autorzy publikują społecznie i poświęcają na to prywatny czas. Gdyby czasu było więcej, z pewnością moglibyśmy się zbliżyć do standardów dziennikarskich, na razie jednak musimy pozostać na poziomie trybuny, która jest udostępniana tym, którzy mają coś ciekawego do napisania o Puszczykowie lub okolicach. Oczywiste i naturalne jest, że dominują u nas teksty autorów, którzy zgadzają się z linią programową Zielonego Puszczykowa, nie odrzucamy jednak ludzi myślących inaczej o naszym mieście. Wręcz przeciwnie, zapraszamy do wyrażania swoich opinii na wszystkie tematy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego zamiast komentować sprawy estetyki w naszym mieście, o czym pisze Z. Cichocki, rozwinęła się nieprzyjemna "nagonka" na młodego autora tekstów o historii Puszczykowa Macieja Krzyżańskiego. Czyżby ktoś jemu zazdrościł energii i zaangażowania w sprawy miasta? Przecież nikogo nie obraża. A poza tym - kto nie chce niech nie czyta...
    O ile wiem w Puszczykowie jest Komisja Historyczna ale nikt nie wie co ona robi,czy coś opisuje - a jeśli tak to pewnikiem do szuflady bo nie ma żadnych informacji. W Puszczykowie wyrasta już kolejne nowe pokolenie, które nie zna historii swojego miasta (w szkołach nie uczą)więc dobrze, że ktoś takową wiedzę - opartą przecież na faktach - przybliży młodym i nie tylko. Osobiście czytam teksty z dużym zainteresowaniem, nad warsztatem i piórem może młody człowiek jeszcze trochę popracować ale chwała mu za to, że czyni pozytywną pracę - dzisiaj nie jest to częste u młodych ludzi. A jeszcze że robi to "bez kasy" to też warto zauważyć, bo to tez nie częste. Gazety lokalne od tego są, żeby opisywać życie lokalne, o ile wiem łamy są otwarte.
    A tak w ogóle: popatrzcie Państwo jak to dobrze, że powstał ten blog - okazuje się, że wielu mieszkańców chce rozmawiać o Puszczykowie, takie forum jest bardzo potrzebne bo wielu z nas nie jest obojętne to co dzieje się w jego miejscu zamieszkania.
    Najgorsza w demokracji jest bierność; więc wymieniajmy poglądy, może z nich coś dobrego wyniknie dla Puszczykowa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie wiem co kilku sobie ubzdurało, że jest nagonka na historyka. Prześledźcie sobie po kolei komentarze. To ma być dyskusja, nawet ze swadą czy nie ma być? Jakąś świętą krowę sobie chcecie wyhodować o której słowa nie można powiedzieć? To on może urągać młodym architektom i innym? A jego postawy nie wolno tknąć żadną analizą?
    Jak się pcha do władzy w mieście to trzeba go sprawdzić jaki odporny; tam dopiero dostanie lanie, i już nie na słowa ale na paragrafy. Wrobią go później jako radnego w jakieś ciemne sprawy i będzie siedział jak taki nieodporny na krytykę. Lepiej będzie dla niego jak mu wybijecie z głowy karierę polityczną właśnie po to aby dla nas pisał o historii Puszczykowa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie, dlaczego nie komentujecie tekstu pana Cichockiego? Może te diagnozy są zawstydzające bo zbyt proste i oczywiste? A poza tym sięgają zbyt głęboko w system i w nas.
    Dlaczego ktoś powiedział, że jesteśmy najbrzydszym krajem Europy po 20 latach od jej przywracania. To wstyd, bo to znaczy, że coś fundamentalnego wszystkim uciekło? Po co jeździmy na Zachód? Po konsumpcję? A dlaczego nie po wiedzę, jak robili to Japończycy po wojnie.? A może nie.
    Ten prosty pomysł aby powołać konsultanta, plastyka miejskiego cokolwiek by zmienił? Ależ oczywiste są na to dowody z własnej historii, że tak. Jak w Poznaniu byli plastycy trzymano względny porządek. Architekt Miejski jest nie od spraw reklam, koszy, ławek, itd. Dzisiaj w Poznaniu tymi dodatkowymi zadaniami obciążona jest Konserwator Miejska. Sam przepis uchwały też niczego nie załatwi. Warto wydać niewielkie pieniądze aby się przekonać czy pomysł chwyci. Kilku młodych miało by zatrudnienie. Ryzyko żadne a korzyści mogą być duże. Bo właśnie "estetyka głupcze", jest najważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozwolę sobie podpowiedzieć autorom tego bloga pewien pomysł.
    Wasz blog jest cenny i potrzebny ale ma ograniczony zasięg do osób które chcą i potrafią cokolwiek się wysłowić oraz do tych którzy mają komputer, internet. Cenne jest to, że szybko można zareagować na wydarzenia w okolicy oraz to, że można podyskutować. Te komentarze o różnym nasyceniu emocjonalnym i intelektualnym stały się niechcący jeśli nie głównym to równorzędnym moderatorem. Mimo swych ostrości nie wykroczyły jeszcze poza dobry styl dyskusji. Pod tym względem jesteście w krajowej czołówce. Stąd mój pomysł aby ten blog jeszcze bardziej spopularyzować, spróbujcie namówić redakcję Kuriera na okolicznościową wkładkę z wydrukiem jakiegoś artykułu wraz z odpowiednio wybranymi komentarzami. Macie w swoim gronie świetnych zawodowych fotografików którzy opracują stronę graficzną takiej wkładki. Wykorzystajcie gotową organizację sieci kolporterów Kuriera!
    Rozważcie też drugi pomysł poszerzenia tematyki o wydarzenia kulturalne: koncerty, wystawy, spektakle, szkolnictwo, nauka i wynalazczość, etc. Pod tym względem okolica jest równie bogata, jeśli nie bardziej niż w tematy polityczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, przypomniałem sobie, Małgorzata Ostrowska miała ładny wywiad w radiu
      ( chyba Zet, ale nie jestem pewien bo jechałem samochodem), ładne rzeczy mówiła. Mieszka w naszym mieście, niech coś napisze na przykład o swoim ogrodzie do zielonego bloga, będzie można z nią porozmawiać.

      Usuń
    2. Pomysł dobry, ale skąd pieniądze...

      Usuń
    3. Dziękujemy za uznanie i zgłoszone pomysły. Jak zostało wyżej powiedziane, jesteśmy ograniczeni możliwościami finansowymi. Blog Zielone Puszczykowo został pomyślany jako samodzielne medium promujące działania Stowarzyszenia Ochrony Krajobrazu i Tradycyjnego Charakteru Puszczykowa i Mosiny, ale szybko się okazało, że dobrze układa nam się współpraca z mediami tradycyjnymi ("Kurier Puszczykowski", "Gazeta Mosińsko-Puszczykowska, "Czas Mosiny"), dzięki czemu najciekawsze artykuły z bloga trafiają także do czytelników mniej biegłych w używaniu internetu. Blog oczywiście ma na razie mniejszy (choć szybko rosnący) zasięg niż gazety dostarczane do każdego domu, ale ma tę zaletę, że można omawiać na nim bieżące tematy, nie czekając na druk i kolportaż.

      Z pewnością będziemy szukać nowych dróg dotarcia do mieszkańców (także w formach drukowanych). Współpraca znakomitych fotografików bardzo nam już pomaga w promocji uroków Puszczykowa i na pewno będzie przydatna w dalszej działalności.

      Czy pani Małgorzata Ostowska napisze coś do naszego bloga? Byłoby świetnie, ale chyba bardziej realny jest wywiad :)

      Usuń
    4. Wasz blog, jeśli nie macie nic przeciw temu, spopularyzuję zupełnie bezinteresownie i zupełnie bezimiennie... Urzędnicy mogą zaglądać co tu się pisze. Politycy też. Biznes też...

      Usuń
  12. To inny pomysł. Autor przedmowy do artykułu Bachczysaraj... trafił w dobry tytuł : Estetyka, głupcze! Treść też jest dobra, dobrze się zaczyna, podpowiadam rozwinięcie w samodzielny artykuł albo nawet w cykl. To nic, że zbliża się do programu Żakowskiego i Najsztuba pod podobnym tytułem: Kultura, głupcze! To nawet dobrze, bo dobra sztuka wychodzi z dobrej inspiracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością będziemy jeszcze pisać o estetyce w kontekście Puszczykowa. Jeśli chodzi o inspirację programem Żakowskiego i Najsztuba, to nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu. Raczej panowie redaktorzy z tv sięgnęli po tę samą inspirację, co i my, czyli słynne zdanie Billa Clintona (zapewne podsunięte przez ghostwritera) "Gospodarka, głupcze", o czym uczciwie we wstępie informujemy.

      Usuń
    2. Ależ panowie to nie był przytyk, raczej pozytywne skojarzenie. Zarówno tak jak i tak jest dobrze, i inspiracja, i odniesienie, i autorstwo równoległe. Jak najbardziej może się zdarzyć i zdarza zwłaszcza w publicystyce autorstwo równoległe ( formuła z prawa autorskiego).

      Usuń
  13. Co ten Cichocki zaprojektował, ktoś wie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Plastycy.
    Plastycy byli szanowani w komunie nie dlatego, że żyli z nią za pan brat, ale dlatego, że jako jedyni w szarej zunifikowanej rzeczywistości dawali kolor. Dziś odwrotnie, są lekceważeni bo jako jedyni chcą nadal być twórcami. Kolorowy świat od 20 lat sprowadza się z Zachodu, to po co oni, tak myśli wielu.
    Teraz czas przedstawicieli.
    Komuna była złodziejem i aby w niej jako tako żyć trzeba było kombinować. Na tej glebie zasiano kapitalizm, a najdokładniej sprowadzono go z Zachodu. Tyle, że zbudowano kapitalizm spożywania produktów a nie ich budowania. Nadal trzeba kombinować. A plastycy nadal uporczywie się temu nie poddają i chcą być twórcami. Chcą być czyści.
    Opowiem autentyczne zdarzenie. Pewien dyrektorek inżynier miał na lotnisku na Okęciu kontakt z Gustawem Holoubkiem i zbudował sobie wyobrażenie wyższości inżyniera nad artystą bo okazał się bardziej zaradny w zrozumieniu zachodnioeuropejskiej myśli technicznej jakim był KAWOMAT! Potem o tym z dumą opowiadał przy każdej okazji, rozsiewając swoje urojone wyobrażenie o artystach.
    O plastykach a zwłaszcza o plastycznej ( nie lubię tego słowa) wiedzy ma się takie samo wyobrażenie jak o mormonach, żydach, masonach, i stonce ziemniaczanej.... Mormoni, żydzi, masoni, plastycy i stonka ziemniaczana! Dedykuję Przewodniczącemu....

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam, ale świetna dyskusja blogowa powoli staje się... nudna;
    "schodzi z Puszczykowa a nas interesuje przede wszystkim nasze miasto i najbliższa nam okolica i proponuję na tym się skupić,
    pozdrawiam wszystkich internautów i nie tylko - puszczykowianin

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie dziwcie się, zauważcie, że zwykle pierwszy komentarz wodzi rej i nadaje temat dyskusji, a jaki jest sami zobaczyliście.
    Co o Puszczykowie można powiedzieć to świetnie ilustrują zdjęcia. Bo tak: Burmistrz jest, zastępcę też ma, architekt miejski też jest, Rada miasta też jest, pieniądze na pensje i podwyżki też są.
    A bajzel i barłóg też jest. Ale plastyka miejskiego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pomysł powołania plastyka miejskiego o umocowaniu prawnym konsultanta, czyli opiniodawcy jest pomysłem rewelacyjnie prostym. Nie wymaga nic więcej niż dobrej woli władz Miasta. Konsultant plastyk o specjalności dizajnera inaczej projektanta wzornictwa przemysłowego ( w żadnym wypadku kolega lub koleżanka artystka ładnie malująca, rysująca lub rzeźbiąca) wydawał by opinię na temat lokalizowania i przede wszystkim stylistyki umeblowania miasta. Państwo już teraz rozumiecie po artykule Cichockiego znaczenie tego terminu. Na tej podstawie Burmistrz lub ktoś z jego upoważnienia podejmował by swoje postanowienia wykonawcze. Do zadań konsultanta plastycznego należało by także inicjowanie wzorów stylistycznych. Tu mógł by się na przykład wypowiedzieć o wadach i zaletach idei koncepcyjnej projektu H.Kowalskiego dla Zakola zanim by inni rozpuścili swoje języki...
    Tak jak salony samochodowe mają swoje CI czyli identyfikację wizualną tak miasto Puszczykowo powinno również mieć swoją identyfikację wizualną. Właściwie to już ją miało ale zatraciło, i to głównie w ciągu ostatnich 20 lat. Punktem wyjścia do przywrócenia identyfikacji wizualnej są dwa dworce, czyli styl uzdrowiskowy. Nośnikiem podstawowych znaków informacyjnych etc, powinno być drewno, nie mówię jeszcze w jakiej formie i kolorze. od razu podpowiadam miejscowego wykonawcę grafika Mikołaja Rybczyńskiego, który ma dobry gust, moce sprawcze i czuje specyfikę miasta.
    Ponieważ znam pana Cichockiego mogę zdradzić, że są to zręby jego programu wyborczego, który jednakże dla dobra wspólnego oddaje teraz za darmo jako radę dla Rady.
    Dodam, że inwestycja w umeblowania miasta to także nowy impuls gospodarczego ożywienia!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, w ostatnich 20 latach zrobiono wiele, żeby oddać przestrzeń publiczną w ręce ludzi nie mających odpowiedniej świadomości estetycznej (eufemizm). Zlikwidowano stanowiska architektów miejskich, osłabiono wpływ konserwatorów zabytków, kompletnie zaniedbano urbanistykę, a design miejski oddano w ręce wątpliwych specjalistów od marketingu (zazwyczaj z politycznego nadania, zatem bardzo słabo przygotowanych merytorycznie). Co więcej, większość decyzji estetycznych nie jest poważnie konsultowana z mieszkańcami. Stąd kreowany przez władze wizerunek miasta jest często zaskakujący dla samych mieszkańców (np. Poznań* miasto know-how), podobnie zresztą jak nowe budynki, które są budowane bez ładu i składu, a krytykujący je architekci i urbaniści są spychani na margines dyskusji (znowu przykłady poznańskie: nowy dworzec PKP, galeria MM, zamek Przemysła etc.).
      Władze Puszczykowa powinny rozpocząć prace nad strategią komunikacji oraz identyfikacją wizualną miasta, powinny także poszukać rozwiązań zabezpieczających najcenniejsze walory Puszczykowa (klimat, przyroda, świetne warunki do rekreacji, zabytkowa architektura). Te działania powinny być jednocześnie spójne i transparentne. W przypadku strategii i identyfikacji, najsensowniejszym rozwiązaniem wydaje się procedura przetargowa (tak robią inne miasta, co nie znaczy, że zawsze dobrze wybierają :). W przypadku ochrony przyrody i zabytków należy chyba zacząć od budowania świadomości mieszkańców oraz lobbingu na poziomie powiatu, województwa i sejmu, bowiem w obecnej sytuacji prawnej samo miasto może niewiele zdziałać.

      Usuń
    2. Słusznie pan zwrócił uwagę na podobieństwo w problemach między Poznaniem a Puszczykowem. To co o Puszczykowie pisano miasto ogrodów czy miasto marketów w formie zapytania o Poznaniu można powiedzieć w formie skwitowania. Wczoraj po raz pierwszy byłem w tej galerii przy Św. Marcina. Powiem, że to utracona sława ADS, ten budynek to ich własny odgrzany "kotlet panierowany".
      Ale pomijając projekt to z żoną zaczęliśmy się zastanawiać nad ekonomiczną racją tak wielkich mega galerii skoncentrowanych na niewielkiej przestrzeni: Browar, teraz ta na Marcina, wkrótce będzie przy torach, do Malty też nie daleko. To wygląda jak pojedynek na Galerię, pojedynek pistoletów biznesu...A Miasto jako gospodarz tak jakby wyparowało na Księżyc. Preria i rewolwerowcy...

      Usuń
  18. My tutaj o Estetyce przez duże "E". Ale właśnie stopił się śnieg i idąc ulicami miasta, spoglądając na trawniki i chodniki, a wczoraj sprzątając trawnik przed domem, zastanawiałem się nad estetyką przez małe "e". Nawet najlepszy architekt miejski niewiele zdziała, gdyż nikt nie dostrzeże piękna puszczykowskich budynków, czy otaczającej nas przyrody, kiedy idąc ulicami naszego miasta trzeba spoglądać cały czas pod nogi, aby nie wdepnąć w to co zostawiły puszczykowskie pieski, a ich kochający je właściciele "zapomnieli" wyrzucić do śmieci.
    Przypomina mi się sytuacja sprzed pewno 15lat, kiedy w niedzielny poranek w Poznaniu prowadziłem grupę znajomych ze Szwajcarii i oni zamiast patrzeć i podziwiać uroki poznańskiego Rynku, spoglądali pod nogi, bo wcześniej co i rusz ktoś wdepnął... Pamiętam mój wstyd i ich zdziwienie. Pytali jak to jest że nikt tego nie sprząta, a właściciele tego nie zbierają? Nie mogli tego pojąć. I ja mimo upływu lat widząc, że nic się w tej materii nie zmienia, nadal tego pojąć nie mogę.

    Krzysztof Kamiński

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariola Marecka - Chudak14 kwietnia 2013 17:34

      ... i tu niestety panie Krzysztofie nie wystarczy edukacja - co roku apelujemy w wiosennym Kurierze o usuwaniu nieczystości pozostawianych przez pieski i porządkach wokół posesji - zmian na lepsze nie widać. Czy naprawdę powinniśmy być karani żeby zmienić podejście do naszych obowiązków?

      Usuń
    2. Największym problemem jest brak edukacji. Część ludzi nie wie, że są specjalne worki na psie nieczystości. Uważam, że należy rozdać zestawy początkowe do czyszczenia odchodów. Dodatkowo należy przeprowadzić edukację dzieci, zrobić jakiś konkurs o tym problemie. One już będą zwracać uwagę rodzicom. Poważnym problemem są zwykłe śmieci. Przyczyną jest za mała ilość śmietników miejskich. Przez lata, zlikwidowano wiele z nich, a i nowych nie stawiano. Przyczyną oczywiście było dorzucanie śmieci, przez oszczędnych obywateli Puszczykowa. Dzisiaj po wprowadzeniu podatku śmieciowego, nie ma już takiego problemu. Więc mam nadzieję, że miasto postawi więcej śmietników.

      Usuń
    3. I tu niestety zgodzę się z Panią Mariolą. Edukacja w tej sprawie nie wystarczy. Zresztą dość już o tym pisze się w prasie i mówi w telewizji od lat. I dzieci w przedszkolu o tym się uczy. I co? I nadal bez zmian. Bo w tej sprawie oprócz edukacji potrzebne są jeszcze dwie sprawy: Pierwsza to ostracyzm dla tych, którzy nie przestrzegają kultury w zakresie sprzątania po psie. Jeśli takie zachowanie będzie tak traktowane w otoczeniu jak (przepraszam za dosłowność) puszczanie bąków w towarzystwie, to się to nie zmieni. Musimy przestać krępować się i zwracać głośno uwagę na takie zachowanie swoim dzieciom, kolegom, znajomym czy obcym na ulicy. A druga sprawa to (niestety), dotkliwe karanie tych, którzy się do zasad kultury nie stosują. I tu rola policji i przede wszystkim straży miejskiej, na którą wydajemy tylko w Puszczykowie rocznie kilkaset tysięcy złotych, a która nie wiadomo co robi i powinna zająć się m.in. tym. Ale to wymagałoby od strażników chęci i aktywności, a z tym to "cińko". Przecież tak na prawdę to wyjście z pieskiem na spacer bez odpowiedniego "sprzętu" do pozbierania tego co pupil zostawi, jest akceptacją tego, że nie pozbieram po swoim piesku i już to mogłoby pozwolić strażnikom nie na karanie ale zwrócenie uwagi właścicielom czworonogów.
      Jakkolwiek, bez tych trzech elementów traktowanych łącznie, w naszym kraju tego problemu nie rozwiążemy.
      Krzysztof Kamiński

      Usuń
    4. Odpowiem jak załatwiłem przed laty problem wychodzenia z psem pod posesje sąsiadów takiej jednej sąsiadce. Podszedłem do niej i powiedziałem, że jak nie zgarnie tej psiej kupy swego pieska spod mojego ogrodzenia to ja to zrobię to za nią ale wrzucę jej do skrzynki na listy. Pewnie bym tak nie zrobił ale poskutkowało, sąsiadka za chwilę przyszła z szufelką i ... przynajmniej przestała chodzić na spacer w moim kierunku. A dziś jest nawet przyjaciółką żony. Tu sparafrazuję co już ktoś powiedział: nie patrz co w tej sprawie zrobi Państwo ale załatw problem sam.

      Usuń
    5. http://www.youtube.com/watch?v=J38txXW6Z7I

      Usuń
  19. No dobrze, psie odchody nie sprzątnięte w końcu roztopi deszcz a barłogu w mieście nie. Pewnie już czytaliście Głos. Ten Urbanowicz jest kiepskim dziennikarzem, co weźmie temat to go psuje. Wkopał Burmistrza wywiadem. Wszyscy czytali, przedtem radny rewizyjny powiedział, że budynek należy kupić a potem myśleć co z nim zrobić. Teraz wymyślili, że z biblioteką będzie Straż Miejska. Biblioteka pod strażą. Jak oni sobie wyobrażają korzystanie z biblioteki przez dzieci szkolne. Czy żaden z nich do podstawówki nie chodził?

    OdpowiedzUsuń
  20. Gdzieś głęboko siedzą w was mroki komuny, każdy nawet drobny problem mają rozwiązać przepisy, uchwały, kary, mandaty, Policja, Straż Miejska. Jakaś małość we wszystkich zaczyna wstępować. Na własne życzenie przywracacie państwo policyjne. Już na rowerze nie można swobodnie pojeździć, żeby policja co krok cię nie zaczepiała. Woli to niż tropić przestępców. Zaraz zacznie rewidować wychodzących z psami na spacer czy mają ze sobą pojemnik na nieczystości. Tak dalej to i na pieszych wymyślą przepisy i zaczną badać czy mają jakieś promile we krwi, czy noszą przepisowo chusteczki do nosa, etc. Zastanówcie się czasami dwa razy zanim coś publicznie wypowiecie. Ustawodawcy o skłonnościach represyjnych chętnie nadstawiają uszu na takie "głosy ludu". I zacznijcie małe sprawy załatwiać sami a nie podnosić larum, veto i kurz!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...odezwał się reprezentant silnej grupy lubiących zas.ane chodniki

      Usuń
    2. Poprzednio napisałem jak skutecznie rozwiązałem problem psich kup na swej ulicy bez ustawy, uchwały i straży. Doradzam samodzielność tam gdzie ma się ręce i głowę. Proponuję powrót dyskusji do wyższej estetyki. Na przykład płotów. Zobaczcie jaki pancerny płot powstał wokół liceum. Wszyscy w okolicy włącznie z dyrektorem się temu dziwią.

      Usuń
    3. Pewno nie przekonam Pana(Pani) do swoich racji, skoro od razu strzelił(a) Pan(i) do mnie nie dość, że "zza winkla" (bo anonimowo) i z wysokiego "C" (zarzucając mi małość). Nie wiem jak często sprząta Pan(i) odchody cudzych piesków? Ja lub żona musimy to robić raz na 2 tygodnie (w najlepszym wypadku). Ciekaw jestem czy gdybym to ja pozostawił przed Pańską bramą swoje śmieci, czy też uznałby Pan(i) to za małą sprawę i czy również potraktowałby Pan(i) to niemałostkowo? A czym się różniłoby to poza gabarytami?
      W przeciwieństwie do Pana (i), nie staję na czatach i nie obserwuję wszystkich przechodzących. Więc tego pomysłu nie kupuję. Ale jeśli ma Pan (i) inny niemałostkowy "patent" na rozwiązanie tego problemu, proszę się nim pochwalić, zanim zarzuci mi Pan małość.
      Krzysztof Kamiński

      Usuń
    4. Pan sam znalazł ten pomysł, to ostracyzm. Jak go wykonać? Niech pan zrobi zdjęcie komuś kogo przyłapie pan na czynieniu "nieestetyczności" i rozkolportuje je. Uwaga na prawo autorskie do kolportażu. Gdzie, to pan będzie wiedział. Może przed Arturo?
      Co do małości itd., ta uwaga bardziej odnosiła się do ogólnej naszej przypadłości niż do szczegółu jakim jest pana postępowanie bo tego nie znam. Nie brak panu charakteru ale ciut za często pan nawołuje do sankcjonowania przepisów. W moich poglądach lepsza jest prewencja o charakterze mediacyjnym.

      Usuń
  21. Wracając do artykułu, jakiś architekt Zbigniew Cichocki prowadzi w Sądzie Okręgowym w Poznaniu sprawę o plagiat swego projektu popełniony przez dealera koncernu Volvo i Honda. Sprawa wielkiego kalibru, pisali 7 marca w Wyborczej ( gazeta.pl Poznań wiadomości: plagiat w salonie?). Kto wie czy to może ten sam Cichocki?

    OdpowiedzUsuń
  22. Podobno w sprawę oprócz dealera zamieszani są dwaj profesorowie architektury z Politechniki Poznańskiej. Może być o niej głośno. W Sądzie Okręgowym prowadzi się trudne sprawy i o dużą forsę, od 100 000 tysięcy w górę i trzeba zapłacić kaucję 5% od wartości sporu plus koszta sądowe. Żeby tam wnieść pozew trzeba mieć naprawdę powód, poważne uzasadnienie i świetnych prawników. Już samo przyjęcie takiej sprawy przez Sąd Okręgowy jest wydarzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Popatrz, znowu jakaś wpływowa grupa. Myślą, że jak mają pieniądze i stanowiska to wszystko im ujdzie. Ale pomylili się. Każda kosa w końcu trafia na kamień. Jak trafili do sądu to już jest porażka.

    OdpowiedzUsuń
  24. Sprawa może potrwać kilka lat. Prasa będzie na niej ujeżdżać. W końcu dealerowi cofną autoryzację a architekci stracą uprawnienia. I to profesorowie, jak oni uczą studentów?

    OdpowiedzUsuń