Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 lipca 2013

Spacer z Trzebawia do Dymaczewa

Aleja kasztanowa. Fot. P. Kosteczka
Tekst i zdjęcia: Paulina Kosteczka*

Dziś zapraszam Państwa na wyprawę połączoną z wizytą na polach połączoną z obserwacją ptaków – warto więc zaopatrzyć się w lornetkę. 

Wyprawę rozpoczniemy w Trzebawiu, do którego dojechać możemy zarówno od strony tłocznej „piątki” prowadzącej do Wrocławia jak i skręcając z Grajzerówki w nieutwardzoną drogą przy Dyrekcji Wielkopolskiego Parku Narodowego w Jeziorach. W samym Trzebawiu czeka nas cisza i spokój. Dojeżdżamy do szkoły podstawowej, która mieści się na wzniesieniu – dookoła rozciąga się widok na pola. Schodzimy ze wzniesienia i mijamy znak „Górka 1,5km”. Nie podążamy jednak za tym drogowskazem – idziemy prosto. 

Kilka kroków dalej, po lewej stronie widać czarny szlak, jego również mijamy i idziemy prosto przed siebie. Po lewej stronie mamy ścianę lasu z gęstym podszytem, po prawej zaś za kończącymi się zabudowaniami – widzimy pola – aż po linię horyzontu. Mijamy pojedyncze okazy wierzb, droga lekko się wije i opada. Nawierzchnię pokrywają pojedyncze kocie łby, na których od czasu do czasu przysiadają motyle… przejeżdżające z rzadka samochody nie są w stanie zepsuć uroczej scenerii. Nim droga wkroczy w las, po prawej stronie widzimy niewielkie zagłębienie wypełnione wodą, nad którą latają przepiękne ważki. Warto być uważnym. 

Kierunek: Górka. Fot. P. Kosteczka
Podążając lasem dochodzimy do miejscowości Łódź, o której pierwsze zmianki pochodzą już z XIII w. W pewnym momencie nasza droga spotyka się z czarnym szlakiem, który z początku zignorowaliśmy. Coraz częstsze zabudowania i pojawiający się ludzie znaczą jedno – zbliżamy się do największego jeziora Parku - Łódzko-Dymaczewskiego. Kto ma ochotę, może się ochłodzić bądź podziwiać żaglówki lub po prostu napawać się pięknymi widokami, szczególnie z okolic zabytkowego kościółka. Przez moment możemy ulec wrażeniu, że znaleźliśmy się w Norwegii pełnej fiordów. 

Skoro jesteśmy przy kościółku – nie możemy nie poświęcić mu chwili czasu. Wszak jest to zabytek z XVII w., gdzie znajdziemy barokowy ołtarz z ok. 1670 r. Warto również przyjrzeć się drewnianej dzwonnicy z 1863r. W najbliższym otoczeniu kościoła stoją piękne pomnikach przyrody – jesion wyniosły oraz lipa szerokolistna. Patrząc na drugą stronę jeziora dostrzec można cypel, na którym znajduje się obszar ochrony czapli siwej, która nie zakłada – niestety – gniazd na terenie rezerwatu, ale przylatuje w poszukiwaniu pokarmu. 
Jezioro Łódzko-Dymaczewskie. Fot. P. Kosteczka

Powoli wracamy tą samą drogą w kierunku Trzebawia. Tym jednak razem wypatruję oznaczenia czarnego szlaku, który pojawia się po prawej stronie drogi. Odbijamy lekko w górę. Przyspieszamy znacznie ze względu na „wiernych towarzyszy” w postaci… komarów. Po kilkuset metrach droga wyraźnie się poszerza, a po prawej jej stronie napotykamy na wyjątkowe okazy buków. Gdy las zacznie się przerzedzać – oznacza to, że zbliżamy się do wsi Górka. 

Przed nami piękna aleja kasztanowców, która wręcz przytłacza swoją wielkością. Uwaga na rowerzystów – jeździ tu ich naprawdę sporo. Do Górki – niewielkiej wsi - wchodzimy od strony starych zabudowań PGR. Przechodząc przez wieś mijamy miejsce biwakowe, za którym będziemy skręcać w prawo w stronę Dymaczewa Starego. Nim jednak podążać będziemy aleją czereśniową, warto przysiąść na ławce w cieniu i odpocząć. Po nabraniu sił na dalszą trasę podążamy w kierunku Dymaczewa Starego. 

Las w okolicach Trzebawia. Fot. P. Kosteczka
Początkowo przyglądamy się polom uprawnym, na horyzoncie jednak ukazuje się szybko ściana lasu. Czeka nas teraz wędrówka przez las. Po wyjściu z lasu poruszamy się aleją czereśniową. Ze względu na swój wiek drzewa owocowe mają bajkowe kształty. Powoli dochodzimy do wsi. To jednak nie koniec naszej wędrówki. W zasięgu wzroku bowiem kuszą swą urodą pola, które podczas deszczowych dni zamieniają się w urocze rozlewiska. Warto więc skupić na nich swoją uwagę. 

Po przejściu na drugą stronę ulicy widzimy drogi dojazdowe służące maszynom rolniczym. Im dalej od ruchliwej drogi tym ciekawsze czekają nas niespodzianki. Przede wszystkim spotkać możemy bociany. Nie byłoby w tym nic niezwykłego (choć niedługo, gdy okoliczne łąki zostaną zurbanizowane…) gdyby nie fakt, iż wciągu najbliższych około 2-3 lat będziemy mogli podziwiać znacznie ograniczoną populację tych ptaków. Jest to niestety spowodowane wyprowadzeniem zaledwie ok. 25% lęgów przez ten gatunek tej wiosny. Przymrozki pokonały większość młodych bocianów i jak przyznają eksperci z OTOP (Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków) potrzeba będzie kilku lat na odbudowę strat… 
Król dymaczewskich pól. Fot. P. Kosteczka

Na polach dostrzegłam również czajki. Są to dość charakterystyczne ptaki, wielkości gołębia, w locie czarno-białe, wiosną wykonują przepiękne akrobacje połączone z gwałtownym pikowaniem i fikołkami. Ich godowy śpiew przypomina dźwięki „strzelanki” z gier komputerowych – nie można ich pomylić z niczym innym („Łip, łip, łip, łip…).

W licznych łąkach spotkać możemy motyle i ćmy. Po spacerze na polach pora wracać. Po dojściu do Górki, należy kierować się w stronę rozdroża za zabudowaniami PGR. Przy krzyżu skręcamy w prawo. Po ponad kilometrowym spacerze dochodzimy do Trzebawia. Sygnalizuje to widok szkoły górującej nad otoczeniem.

*Paulina Kosteczka - współpracowniczka Zielonego Puszczykowa, miłośniczka Puszczykowa i WPN.

Zachęcamy do spaceru. Dla ułatwienia publikujemy mapkę z opisywaną trasą:



6 komentarzy:

  1. Pani Paulino - nic, tylko wybierać się w trasę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mapka dobrze wspiera wyobraźnię którą Pani otwiera opisami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam te okolice, tam jest pięknie i jak ktoś pragnie ciszy od codzienności to radzę tam pojechać na kilka godzin, rowerem najlepiej zjechać z "grajzerówki" koło dyrekcji WPN-u.
    Pani Paulino, dziękujemy za te piękne teksty, wymarzone na wakacje; przenoszą nas w prawdziwy,bliski ludziom, spokojny świat, pozwalają się "zanurzyć" w przyrodzie, której jeszcze mamy sporo w okolicy Puszczykowa i dlatego należy wszystkimi siłami zabiegać i troszczyć się o nią - dla nas i dla przyszłych pokoleń,
    serdecznie pozdrawiam, Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Problemy mieszkańców Puszczykowa i Mosiny są także problemami Poznania bo chodzi tu w istocie o obronę terenów rekreacyjnych dostępnych dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Widać, że artykuł pisany przez Osobę z pasją! Pozdrawiam A. U.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Paulino !. Dzięki za świetne artykuły. Mam smutne uczucie że opisuje Pani świat który niestety niedługo zniknie. Jeszcze trochę działalności wszędobylskich developerów ....

    OdpowiedzUsuń