Szukaj na tym blogu

środa, 4 września 2013

Kultura i natura

Taki plakat wisi na drzwiach,
za którymi znajduje się wystawa.
Autor: Jacek Gulczyński
Dziś odbyło się posiedzenie Komisji Kultury, Edukacji i Sportu. Współpracownicy obiecali relację na jutro, ale już dziś chciałbym nawiązać do tego ekscytującego wydarzenia. Tak się bowiem w naszym mieście składa, że o sprawy kultury trzeba ostatnio walczyć (tak, tak walczyć, panie Czyż) z mieczem w jednym ręku i tarczą w drugim. Radni nasi szanowni, jak również burmistrzowie znakomici, przy całym swoim wartym uwiecznienia poświęceniu dla spraw miasta, nie tylko nie mają jakoś serca do działań kulturę wspierających, ale nawet nie potrafią się powstrzymać od działań dla kultury szkodliwych. Dedykuję im zatem krótką relację z wernisażu fotografa Jacka Gulczyńskiego.

W minioną niedzielę do puszczykowskiego kombinatu kulturotwórczego skupionego wokół Muzeum Pracowni Arkadego Fiedlera ciągnęły prawdziwe tłumy. Wszystkich ściągnęła tam wystawa fotografii przedstawiających ożywioną i nieożywioną przyrodę Łęgów Rogalińskich. Autor zdjęć, nasz nieoceniony współpracownik, Jacek Gulczyński od lat spędza na malowniczych rozlewiskach Warty każdą wolną chwilę. Mieszkańcy naszego miasta spacerujący tamtędy, mogą go spotkać, gdy przebija się z psami przez grzęzawiska lub też, co trudniejsze, gdy z aparatem czai się na kolejne fenomenalne ujęcie startującego do lotu orła czy wracającego ze śniadaniem jastrzębia.

Jeden z gości wystawy zauważył żartem, że Jacek tak wtopił się w Łęgi Rogalińskie, że powinien zostać uznany za część tego urokliwego ekosystemu, a nawet, być może, należałoby na nim powiesić tabliczkę "pomnik przyrody". Jest na pewno coś wyjątkowego w zamiłowaniu Jacka do tego miejsca. Każdy z nas lubi tam pójść od czasu do czasu na romantyczny spacer, prozdrowotną przebieżkę czy w celu podglądania ptaków, ssaków i innych wolno pląsających żyjątek. Nikt jednak chyba nie wszedł w relację z tym miejscem tak bliską i tak głęboką jak autor zdjęć prezentowanych w galerii Fiedlerów.

Pisać o zdjęciach to jak opowiadać o kolorach. Trzeba pójść i zobaczyć, żeby docenić w pełni kunszt prawdziwego fotografa. Szczególnie w czasach, gdy każdy, kogo stać na trochę droższy sprzęt, natychmiast zakłada firmę fotograficzną i sprzedaje swoje wytwory z beztroską tarzającego się w błotku prosięcia.

Jedno jednak zdjęcie spróbuję jakoś koślawo choćby opisać. Łabędź. Biały łabędź. Biały jak suknia ślubna albo jak świeży śnieg. Z czarnymi, jak to u łabędzia, łapami. Czarnymi jak smoła. W locie. Łabędź, normalnie, w locie. Taki może bardziej startujący, ale już lecący. Nad ziemią się unoszący. Z tymi girami swoimi ciężkimi jakby do ziemi ciągnącymi. Ale lekki, zwiewny, jak latawiec. Nagle te jego nogi się zamieniają w dwie baletnice tańczące na pustej scenie. Jasne tło ginie, czarne baletnice skupiają na sobie całe światło. Tańczą jak im oko zagra.

Pytam się Jacka, jak Ci takie cudo wyszło? Wziąłeś do studia biednego łabędzia i przywiązałeś na niewidzialnych sznurkach do sufitu. A potem, jak się biedak męczył, ustawiałeś światło, kalibrowałeś obiektywy... i tak aż do skutku. Jacek spojrzał najpierw łobuzersko, jak tylko on potrafi. Już miałem alarmować Straż Miejską i Ligę Ochrony Przyrody, wołać, że skandal i męczenie zwierząt. Ale wtedy Jacek spokojnie, cichutko, jak tylko on potrafi, powiedział, że nie, że tylko podniósł aparat. Spojrzał, pstryknął i tylko się zastanowił na czym się skupi ogniskowa. No, każdy, kto zobaczy do zdjęcie, bez wahania potwierdzi chyba, że ogniskowa skupiła się na meritum.

Jest taki poziom każdego rzemiosła, a fotografia także przecież jest rzemiosłem, który nazywamy sztuką. Gdzie przebiega granica sztuki i niesztuki, to już trudniej stwierdzić. Mądrzą się estetycy, wymyślają kategorie i pojęcia, ale tak po ludzku to człowiekowi nie powiedzą, co jest sztuką, a co nie jest. Albo co jest dobrą sztuką, a co mniej dobrą. Jeśli jednak widzimy prawdziwą sztukę, to nie mamy wątpliwości. Dociera bowiem do nas z taką siłą, że wątpliwości pierzchają na grzyby. Zachęcam wszystkich mających wątpliwości na wystawę Jacka Gulczyńskiego. Nie tak często można zobaczyć kawałek sztuki tak wycyzelowany i namalowany, żeby biło od niego coś, co mądrale nazywają aurą.

Aura to jest właśnie to coś, co może odróżniać sztukę od niesztuki. Udane wydarzenie kulturalne od nieudanego. Piękne miejsce od brzydkiego. Aura to jest coś, czego nie widzą i nie rozumieją puszczykowscy decydenci. Lekką ręką potrafią zabrać instytucji kultury specjalnie dla niej wyremontowany budynek, argumentując, że nie miejsce jest ważne, ale to co się w miejscu odbywa. Beztrosko potrafią przenieść imprezę, bądź co bądź, kulturalną z malowniczego Zakola Warty na kiepsko do tego celu przygotowany teren, zamieniając święto miasta w jarmark na klepisku. Lekceważąco odnoszą się do potrzeb puszczykowskich muzyków, nie doceniając ich zapału i pasji. Nie czują kultury, nie rozumieją sztuki, liczą pieniądze i piszą epickie felietony, zaklinając rzeczywistość.

Wystawa fotografii Jacka Gulczyńskiego łączy w sobie wszystko, co definiuje unikatowy charakter Puszczykowa. Miłość do natury, pasję tworzenia pięknych rzeczy, kontekst miejsca wystawowego związanego z tradycją twórczej eksploracji nowych lądów. Natura i kultura spotykają się tutaj, by stworzyć nową harmonijną jakość. Jakość, którą łatwo zniszczyć, gdy się jej nie rozumie i zrozumieć nie chce.

Jacku, wybacz proszę, że aż 2 akapity zadedykowałem innym osobom, a nie Tobie i Twoim zdjęciom. Mam jednak nadzieję, że sprowokują ich te słowa do wizyty na Twojej wystawie. Wierzę też, że gdy obejrzą Twoje zdjęcia, to coś w ich serduszkach brzdęknie, pęknie, krew poruszy i skostniałe pompki zamieni w gejzery miłości do natury i kultury. Czego Tobie, Czytelnikom i sobie życzę.

Wystawę można oglądać w galerii przy Muzeum Pracowni Arkadego Fiedlera (godz. 9-18). Na drzwiach wisi plakat ułatwiający lokalizację. Po obejrzeniu warto wpaść do sąsiedniej kawiarni Mipretaka. Szczególnie w niedzielę, bo wtedy będzie gruzińska biesiada!


6 komentarzy:

  1. Jeśli w serduszkach radnych brzdęknie upodobanie do kultury, to sukces pana Jacka będziemy liczyć razy dwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna wystawa!!! Bardzo spodobała mi się praca przedstawiająca stary dąb z gniazdem na samym szczycie korony. Zdjęcia absolutnie piękne i niepowtarzalne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna i niepowtarzalna wystawa, wszyscy lubimy rozlewiska nadwarciańskie i dęby rogalińskie. Takie tutaj na miejscu mamy uroczyska. Tłum ludzi świadczył o upodobaniu tej twórczości.
    Ale nie widać było nikogo z władz samorządowych - ani burmistrza, ani radnych. Przewodnicząca Komisji Edukacji Kultury i Sportu widzi jedynie szkoły i uczniów - to taka kultura...
    To żenujące! W mieście, gdzie mieszka tylu ludzi kultury i nauki, twórców, mieć taki samorząd z "wyczuciem"- to po prostu wstyd

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja powiem że ładny, literacki opis wystawy. Namawiam na pokazanie się widowni Kuriera i od tej strony.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja powiem że ładny, literacki opis wystawy. Namawiam na pokazanie się widowni Kuriera i od tej strony.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja powiem że ładny, literacki opis wystawy. Namawiam na pokazanie się widowni Kuriera i od tej strony.

    OdpowiedzUsuń