Andrzej Barczak*
Jakie wrażenie zrobiła na gościach nowa lokalizacja CAK? Na pewno różne. Jedni zachwycili się armaturą i nowymi kafelkami w toaletach i kuchni, inni rozczarowani byli brakiem przestrzeni.
Istotnie nowy CAK uderza swą małą kubaturą. Niskie sufity, mały hol w którym nie było dość miejsca, by podjąć gości. Szampan, kawa i tartinki serwowane w anturażu i specyficznych wonnościach udostępnionej na tę okazję szkolnej stołówki, kiepsko współgrały z otoczeniem. Również kuluary koncertu uderzały dysonansem, gdyż odświętnie ubrani goście przycupnąć mogli przed spektaklem jedynie na niziutkich ławeczkach rodem z sali do wuefu.
Cóż, każde wyremontowane mieszkanie jest czyściutkie i lśniące. Tak też jest obecnie w CAK. Jednak zwykłą koleją rzeczy wyremontowane pomieszczenia tracą po pewnym czasie świeżość i urodę. Co zostanie z Centrum, gdy straci poremontową krasę i nie będzie już w stanie kokietować kafelkami?
Pozostanie przyczepione do szkoły, przyciasne, pozbawione przestrzeni i oddechu trzypokojowe mieszkanko z niewielkim holikiem, pozbawione niegdysiejszego obszernego hallu, westybulu i sali widowiskowej. Znamienna była opinia jednego z gości imprezy: „Doznaję tutaj uczucia klaustrofobii”.
Uczestnicy warsztatów ubolewali również nad tym, że od tej pory pozbawieni będą kontaktu i opieki pracowników CAK-u, którzy zawsze od ręki, w trakcie zajęć, pomagali rozwiązać wszelkie sprawy techniczne i organizacyjne. Niestety, dla opiekunów CAK-u nie starczyło miejsca w nowej siedzibie i kontaktować się będą ze swymi podopiecznymi zdalnie, z Grzybka na Rynku. Pomyśleć, że tak niedawno władze miasta perswadowały mieszkańcom, że nie mury, lecz ludzie tworzą klimat Centrum. Ostatecznie jednak ludzie, którzy najbardziej przyczynili się do jego niepowtarzalnego klimatu, przekwaterowani zostali w inne miejsce, z dala od swoich podopiecznych.
Dwa tygodnie po inauguracji odbyła się kolejna impreza kulturalna, która jednak z niedostatku miejsca nie zmieściła się w Centrum Kultury (!) i z tego powodu wernisaż wystawy fotograficznej przeniesiony został na Rynek, do budynku biblioteki. Niestety na początku wernisażu część gości nie zdołała zmieścić się w budynku i czekała na swą kolej na dworze. Na szczęście akurat przestało padać, w przeciwnym wypadku musieliby schronić się w Biedronce.
Dziś nie ulega już żadnej wątpliwości, że skromny metraż Centrum nie spełnia swojej funkcji i nie będzie sprzyjał rozwojowi działań kulturotwórczych w Puszczykowie. Ciasnota pomieszczeń jest odzwierciedleniem ciasnoty w pojmowaniu roli i znaczenia kultury w społeczeństwie. Szczególnie zdumiewa fakt, że jednym z najbardziej zagorzałych orędowników zepchnięcia kultury na boczne tory okazała się przewodnicząca Komisji Kultury, radna Szczotka. Jest to ewenement na skalę krajową i najbardziej spektakularne osiągnięcie tej Komisji.
Wniosek nasuwa się jeden: uczestnicy warsztatów kulturalnych i seniorzy zostali zostali zlekceważeni przez obecną władzę. Jeśli burmistrz i skupieni wokół niego radni rzeczywiście tak bardzo pragnęli dogodzić uczestnikom zajęć, to przecież nic nie stało na przeszkodzie, by odnowić łazienki i kuchnię w pierwotnej siedzibie Centrum. Koszt remontu łącznie z wybudowaniem skrzydła szkoły byłby tak czy owak niższy od ostatecznych nakładów związanych z przeprowadzką trzech miejskich instytucji. Dzieci otrzymałyby nową szkołę, uczestnicy warsztatów pozostali w przestronnych wnętrzach, a biblioteka zamiast błyszczącego lastryka i szklanych ścian zachowałaby magię przynależną temu miejscu. Smutny byłby tylko inwestor Grzybka. Ale to już zupełnie inna bajka…
*Andrzej Barczak - puszczykowski społecznik, współpracownik puszczykowskich stowarzyszeń, członek zespołu opiniującego projekt nowego Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Puszczykowa, kandydat do Rady Miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz