Szukaj na tym blogu

sobota, 12 stycznia 2013

Budujmy markety, burzmy zabytki.


Otwarte spotkanie Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa, które odbyło się w miniony wtorek (8 stycznia) z dwóch powodów miało wyjątkowy charakter. Po raz pierwszy w historii tych zebrań pojawili się na sali puszczykowscy radni Małgorzata Hempowicz, Marek Barłóg oraz przewodniczący rady Zbigniew Czyż, a także swoją obecnością zaszczycił zebranie tajemniczy przedstawiciel inwestora chcącego wybudować market na rogu ulic Poznańskiej i Magazynowej.

Szczególnie pojawienie się tajemniczego przedstawiciela wywołało niemałą sensację, ponieważ jest to chyba pierwszy przypadek podjęcia dialogu przez inwestora z mieszkańcami protestującymi przeciw jego planom. Niestety, nie potrafimy podać nazwiska przedstawiciela ponieważ przedstawił się dość niewyraźnie i, w odróżnieniu od innych uczestników, nie naniósł swoich personaliów na listę obecności.

Przez pierwszą część spotkania poświęconą innym tematom, przedstawiciel siedział i arogancko komentował różne kwestie, nie zdradzając jednak nikomu swojej misji. Dopiero gdy poruszona została sprawa bulwersującej sporą grupę mieszkańców ankiety w sprawie budowy marketu, przedstawiciel wstał i przedstawił opinię inwestora. Już pierwsze słowa o tym, jakoby “większość mieszkańców wypowiedziała się za budową marketu” spotkały się z emocjonalną reakcją zgromadzonych.

Padały sformułowania o lekceważeniu mieszkańców, bylejakim sposobie przeprowadzenia ankiety oraz zafałszowaniu mapki z wynikami. Mówiono, że ankieterzy nie informowali w należyty sposób o celu ankiety, a niektóre z zaznaczonych na mapie miejsc nie zostały w ogóle przez ankieterów odwiedzone. Warto zatem przypomnieć, że od samego początku ostrzegaliśmy, że ankieta przeprowadzona za plecami mieszkańców i pod dyktando inwestora, nie może być argumentem w dyskusji na temat marketu. Kluczową kwestią, którą podnosiliśmy także na blogu była forma pytania o przyszłość terenu przy Magazynowej.

Mieszkańcy nie rezygnują z walki przeciw
marketowi w tym miejscu. Fot. Gabriela Ozorowska
Otóż, przyparty do muru przedstawiciel inwestora został publicznie zapytany o brzmienie tego kluczowego dla sprawy pytania. Najpierw zasłaniał się lukami w pamięci, w końcu jednak wygrzebał z kurtki kartkę z której odczytał coś w rodzaju tego zdania: "czy jesteś za lokalizacją nowego obiektu handlowego typu LIDL u zbiegu ulic Magazynowej/Poznańskiej?". Jak przeciwnicy budowy marketu dowodzili już wcześniej, pytanie w takiej formie można zadać u cioci na imieninach a nie w poważnej ankiecie. Nie ma w nim słowa o formie obiektu, o konsekwencjach jego budowy ani o argumentach za i przeciw budowie. Jest natomiast niczym nieuprawniona sugestia, że będzie to sklep marki Lidl, która cieszy się dużą popularnością nie tylko wśród mieszkańców Puszczykowa.

Wszystko jednak przebiła informacja podana przez przedstawiciela, który powiedział, że pełen raport z wynikami ankiety otrzymał Przewodniczący Rady Miasta Zbigniew Czyż. Wprawiło to w osłupienie wszystkich obecnych na sali, w tym oboje pozostałych radnych, którzy zdawali się o tym fakcie nic nie wiedzieć. Dla nas jest to szczególnie bolesne, ponieważ jak na dłoni widać, że inwestor sam wybiera kogo, o czym informuje, faworyzując pewne media i pewnych przedstawicieli władz, a pomijając innych. Według jakiego klucza to robi, trudno dociec.

Dyskusja potoczyła się dalej w kierunku usztywnienia stanowisk. Przeciwnicy podkreślali, że nie zgadzają się z proponowaną lokalizacją marketu i będą dalej walczyć o respektowanie charakteru miasta i jego układu architektonicznego. Nie zgodzą się także na pomijanie interesu właścicieli działek położonych w bezpośrednim sąsiedztwie planowanej inwestycji. Nie są jednak przeciwni budowaniu nowych obiektów handlowych w Puszczykowie, jeśli tak jest faktycznie wola mieszkańców. Chcą jednak, aby powstawały one w miejscach dla tego celu odpowiednich.

Przedstawiciel inwestora podkreślił, że dla niego liczą się tylko argumenty prawne. Negatywną opinię Powiatowego Konserwatora Zabytków ma za nic, ponieważ nie jest dla niego wiążąca. W takiej sytuacji decydująca będzie decyzja rady miasta, która pracuje nad planem zagospodarowania przestrzennego dla fragementu miasta obejmującego konfliktową lokalizację. Wywołani do tablicy radni nie potrafili powiedzieć, kiedy plan będzie gotowy i zwrócili uwagę, że wnioski mieszkańców, choć mogą być zgłaszane, to nie muszą być przez radę przyjęte.

Przedstawiciel inwestora ostatecznie pogratulował mieszkańcom determinacji w walce o miasto, pożegnał się i wyszedł z sali, wyciągając za sobą Przewodniczącego Rady Miasta. Ten ostatni powrócił po jakimś czasie na salę z pytaniami, czy protestujący widzą inną lokalizację dla marketu oraz czy uważają, że handel w Puszczykowie ma wystarczającą sieć? Dziwne to pytania, ponieważ odpowiedzi na nie można znaleźć w wielu wypowiedziach przeciwników budowy marketu wyrażanych w różnej formie na przestrzeni ostatniego roku.

Budynek dawnego pensjonatu Mimoza
może zostać wyburzony. Fot. Maciej Krzyżański
Oprócz bulwersującej sprawy marketu warto jeszcze wspomnieć o nowym temacie, który może wywołać spore emocje w mieście. Otóż, pojawiły się plany wyburzenia dawnego pensjonatu Mimoza (obecnie budynek mieszkalny i siedziba Straży Miejskiej) przy ulicy Poznańskiej. Choć konserwator zabytków jest przeciwny, to radni skłaniają się do wyburzenia obiektu ze względu na fatalny stan techniczny. Zarówno członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa jak i nasza redakcja, mamy absolutnie odmienne stanowisko w tej sprawie. Budynki takie jak Mimoza trzeba chronić za wszelką cenę, bo to one, między innymi, budują klimat miasta i są świadectwem jego pięknej historii. Już wykreślenie obiektu ze spisu zabytków, o czym dowiedzieliśmy się przy okazji, należy uznajemy za nieporozumienie (a właściwie skandal).

Tekst o spotkaniu powstał na podstawie relacji prezeski SPP Gabrieli Ozorowskiej oraz Macieja Krzyżańskiego.

5 komentarzy:

  1. Interesująca jest kwestia tej mapki. Jeśli nigdzie nie objaśniono w jaki sposób należy ją czytać to uprawnione jest odczytywanie dosłowne czyli precyzyjne lokalizowanie kropek w miejscu gdzie prawdopodobnie znajduje się czyjś dom. W najgorszym przypadku z dokładnością do kilku sąsiednich posesji. Jeśli zatem kilku sąsiadów wskazuje na ten sam problem to jest to poważne wskazanie, że mapka może być poświadczeniem nieprawdy. A to już jest fakt prawny.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak zareagował p. Czyż? Czy rzeczywiście dostał to pismo?
    Jeśli tak i nie poinformował o tym radnych to skandal.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne przeczucie na temat przyszłości zabytków: obawiam się, że historyczna obojętność może mieć większą siłę niszczącą niż bolszewizm.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się nieprawdopodobne, że radni sami sobie wymyślili problem ze zburzeniem Mimozy, wiedząc jak medialnie silne jest w Puszczykowie grono obrońców zabytków. Każdy normalnie zachowujący się radny nie szuka dla siebie pól konfliktów, a raczej jeśli nie jest aktywny w budowaniu dobrych relacji w gminie to przynajmniej bierze dietę i siedzi cicho aby nie spalić za sobą mostów na czas kiedy stanie się znów szeregowym mieszkańcem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech kazdy obrońca zabytków zastanowi się jak mieszka się w domu, który wali sie mieszkańcom na głowę: dachówka spada z dachu, mury pękają, stropy z trzciny przeciekaja i obłażą z tynku grożąc zarwaniem, wszystkie rury, rurki i kable czekają na wymianę. Może szanowni obrońcy zasponsorują zwykłemu mieszkancowi remont takiego domu? Sama wymiana dachu czesto kosztuje tyle co wybudowanie nowego domu z więźbą. A przeciętny mieszkaniec puszczykowa biorac kredyt na taki remont po spłaceniu go za 30 lat pozostawi swoim dzieciom tylko mase klopotu z domem który wvczesniej został tylko lekko odpicowany zeby przetrwał okres spłaty kredytu. a ludzie przez 30 lat odmawiali sobie wszystkiego zeby go spłacic. Sprzedac? a dlaczego mieliby sprzedac dom i ziemie z dziada pradziada? obrońcy zabytkow w Puszczykowie myślcie logicznie. Majac pieniadze u duza ilosc wolnego czasu sprawiacie tylko problemy zwykłym mieszkancom.

    OdpowiedzUsuń