Szukaj na tym blogu

niedziela, 27 stycznia 2013

Kto pyta, ten wygrywa


Do puszczykowskich domów dotarł już styczniowy numer "Kuriera Puszczykowskiego". Polecamy lekturę całości, a dla tych, którzy gazety nie dostali lub spadła im w śnieg i zamieniła w bezkształtną papkę makulatury, publikujemy jeden z tekstów. Niestety, ze względów technicznych najnowszy "Kurier" nie jest dostępny w całości w internecie. Jak tylko się ukaże, damy znać. 

Już we wtorek być może dowiemy się, jaką decyzję
podjęło SKO w sprawie tej działki. Fot. G. Ozorowska
Tekst jest polemiką z artykułem, który ukazał się w grudniowym "Głosie Puszczykowa". Redaktor Dariusz Urbanowicz prezentował wyniki ankiety przeprowadzonej przez firmę Geoprojekt, przy okazji dość stronniczo odnosząc się do argumentów przeciwników budowy marketu. Stąd konieczność odpowiedzi. 

Wszystkich zainteresowanych sprawą marketu zachęcamy do uczestnictwa w najbliższej sesji Rady Miasta, która odbędzie się w najbliższy wtorek 29 stycznia o godzinie 17.00 w sali sesyjnej budynku B Urzędu Miejskiego przy ulicy Podleśnej 4. 

Choć  w programie obrad nie punktu "market przy Magazynowej", to można mieć nadzieję, że Przewodniczący Rady przedstawi w końcu mieszkańcom kompletny raport z ankiety, którym wg inwestora dysponuje. Można się też spodziewać informacji o decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego, która na obecnym etapie jest wiążąca dla wszystkich stron konfliktu - przypomnijmy, że inwestor odwołał się do SKO od decyzji Burmistrza Puszczykowa, w której odmówiono ustalenia warunków zabudowy dla działki przy Magazynowej. Dla wszystkich mieszkańców chcących zabrać głos na sesji ważna wskazówka - pytania, wnioski i sugestie można zgłaszać w punkcie 3 obrad (tzw. Wolne głosy).

W oczekiwaniu na konkretne informacje, obiecana porcja polemicznych argumentów.

Kto pyta, ten wygrywa
Marcin Muth*

W grudniowym numerze „Głosu Puszczykowa“ redaktor Dariusz Urbanowicz z kiepsko ukrywaną satysfakcją obwieścił zwycięstwo inwestora, który chce postawić market przy ulicy Magazynowej. W tekście pod wszystko mówiącym tytułem „Większość jest za“ omówione zostały wyniki ankiety przeprowadzonej przez Centrum Analiz Przestrzennych i Społeczno-Ekonomicznych na zamówienie firmy Geoprojekt. Wyniki, jak należało się spodziewać, są korzystne dla zamawiającego. Większość mieszkańców odpowiedziało twierdząco na pytanie...

No właśnie, jak brzmiało ankietowe pytanie? O tym redaktor Urbanowicz nie wspomina w swoim tekście, choć znajduje w nim miejsce zarówno na omówienie szlachetnych intencji inwestora, metodologii liczenia odpowiedzi twierdzących i przeczących, jak również na wyjęcie z kontekstu kilku zdań z moich wcześniejszych artykułów oraz na wysnucie z nich wniosków, których ja nigdy bym nie wysnuł ani wysnuć bym nie chciał. Odnoszę wrażenie, że redaktor Urbanowicz potrafi być szalenie skrupulatny w kwestiach mniej istotnych, a zaskakująco nonszalancki w podawaniu faktów i argumentów istotnych dla sporu wokół inwestycji przy ulicy Magazynowej.

Otóż, może jestem staroświecki, ale dla mnie kluczową kwestią przy interpretowaniu odpowiedzi (szczególnie odpowiedzi w badaniu opinii publicznej) jest treść pytania zadawanego ankietowanym osobom. W przypadku listopadowej ankiety, jedynym źródłem medialnym podającym jego brzmienie był „Głos Puszczykowa“. Wg tej świetnie poinformowanej, szczególnie w sprawie ankiety i zamiarów inwestora, gazety miało ono dotyczyć opinii „w sprawie powstania w Puszczykowie przy ulicy Magazynowej sklepu typu Lidl“. Z kolei Burmistrz w odpowiedzi na moje pytanie podał wersję pytania proponowaną przez Urząd Miasta: „Czy jesteś za lokalizacją nowego marketu sieci dyskontowej w Puszczykowie u zbiegu ulic Poznańskiej i Magazynowej?”.

Żadna z przedstawionych publicznie wersji pytania nie odnosi się do meritum sporu. Obie pozbawione są bowiem informacji o najważniejszych argumentach przeciwników inwestycji. Takim argumentem nie było, wbrew temu, co z uporem powtarza w swoim artykule pan Urbanowicz, że większość mieszkańców nie chce inwestycji.  Podnoszony był natomiast argument, że duża grupa mieszkańców jest przeciwna inwestycji (powstały 2 listy protestacyjne z kilkuset podpisami, które, jak widać przełożyły się na jedynie 30% głosów w ankiecie). Był to jednak argument wspomagający, a nie główny.

Główne argumenty przeciwników marketu można w uproszczeniu spisać w 3 punktach. Pierwszy został sformułowany przez sąsiadów inwestycji i dotyczy uciążliwości, jaką dla nich będzie stanowić duży market z parkingiem. Można uznać ten argument za egoistyczny, ale gdy pomyśli się, że na działce obok nas też może ktoś kiedyś chcieć zbudować market, to już popatrzymy na niego inaczej. Drugi argument jest natury ekonomicznej – kolejny market dużej sieci w mieście może odebrać pracę pracownikom i zyski właścicielom mniejszych sklepów, a jednocześnie nie zapłaci podatku od zysku w mieście. Także w tym przypadku można zarzucić autorom argumentu prywatę, ale gdy się policzy, czy dla miasta korzystne jest budowanie marketów przez duże sieci czy lepiej postawić na lokalne inicjatywy handlowe, to wynik wcale nie musi być korzystny dla dużych korporacji.

Dla mnie najbardziej istotny jest jednak trzeci argument przeciw budowie marketu. To argument, który redaktor Urbanowicz zbywa jako “abstrakcyjny”, choć przełożył się on już na negatywną opinię Powiatowego Konserwatora Zabytków oraz (dwukrotnie) na także negatywną decyzję Burmistrza w sprawie lokalizacji marketu. Argument ten odwołuje się do unikatowego charakteru naszego miasta, ochrony zabytków oraz ładu przestrzennego. Otóż, to nie jest żadna abstrakcja, że Puszczykowo jest miastem wyjątkowym w skali nie tylko aglomeracji poznańskiej, ale i kraju. Na bazie letniska z początku wieku powstał tu oryginalny układ urbanistyczny w formie śródleśnej enklawy. Charakterystyczne cechy tego bezprecedensowego rozwiązania to brak zwartej zabudowy, duża ilość prywatnych i publicznych terenów zielonych oraz stosunkowo niewielka obecność dużych obiektów przemysłowych, usługowych czy handlowych. Każdy, kto nie wie, na czym to polega, może wejść na Google Maps i zobaczyć z lotu ptaka czym różni się nasza tkanka miejska od pobliskich miejscowości.

Nie jest też abstrakcją przedwojenna willa (zrujnowana, ale jeszcze do uratowania), która musiałaby zostać zburzona w celu budowy marketu. Nie jest w końcu abstrakcją idea ładu przestrzennego, z której pojęciem mają co prawda problem wszystkie polskie miasta, ale to nie powód, żeby Puszczykowo szło w pierwszym szeregu urbanistycznej ignorancji. Najprościej rzecz ujmując, ład przestrzenny przewiduje, że są miejsca przeznaczone pod taką a nie inną zabudową. Tam, gdzie ma być park, nie można budować fabryki, a tam gdzie stoją wille, nie wciska się nagle ogromnego (w stosunku do wielkości domów) marketu. W mieście, które nie ma zwartej zabudowy, nie buduje się absurdalnego rynku, który nie ma żadnego uzasadnienia historycznego ani funkcjonalnego.

W tym sporze nie chodzi zatem o ilość, ale o jakość, dlatego właśnie w listopadowym numerze “Kuriera Puszczykowskiego” pisałem, że ankieta zamówiona przez inwestora nie będzie argumentem za lub przeciw budowie, ale raczej za przeprowadzeniem poważnych konsultacji (może nawet referendum) w sprawie przyszłości Puszczykowa. Budowa marketu w miejscu do tego nieprzeznaczonym będzie kolejnym (po budowie rynku w latach 90.) precedensem, który otworzy drogę do zmiany charakteru naszego miasta. Charakteru, który sprawia, że różni się ono od wszystkich innych miast, a także (to argument dla kochających pieniądze) wpływa dodatnio na wartość działek i domów. Nie decydujemy teraz o jednej inwestycji, decydujemy o kierunku rozwoju całej miejscowości. Czy będzie on zgodny z pierwotnym rezydencjonalno-rekreacyjnym charakterem, czy też będzie prowadził do upodobnienia naszego miasta do ośrodków handlowo-przemysłowych – to jest podstawowe pytanie.

Nie wiem dlaczego redaktor Urbanowicz, który te wszystkie argumenty musi znać i rozumieć, sprowadza w swoim tekście moje wypowiedzi do dwóch wyrwanych z kontekstu fragemntów, które według niego mają pokazywać, jakobym nie szanował pracowni przeprowadzającej badania, a w szczególności profesora Waldemara Ratajczaka,  a także nie miał najwyższego mniemania o mieszkańcach Puszczykowa. Otóż, chciałbym z całą mocą podkreślić, że wypowiadałem się o tym, czy firma przeprowadzająca badania się szanuje czy nie szanuje (skąd mam to niby wiedzieć?), dowodziłem jedynie, że bierze udział w działaniu, które ma niewiele wspólnego z obiektywnym badaniem opinii, ponieważ ankietowani nie zostali poinformowani w sposób przejrzysty o argumentach przeciw inwestycji, a jednocześnie przeciwnicy inwestycji w ogóle nie zostali poinformowani o formule ankiety ani nawet (do dziś) o brzmieniu pytania.

Nie wiem jak się do tego faktu odnosi profesor Ratajczak, bo nie mam nawet pojęcia, w jakim zakresie czuwał nad ankietą i czy miał wpływ na brzmienie pytania oraz wykluczenie z udziału w jego przygotowaniu przeciwników inwestycji. Jeśli zaś chodzi o to, że napisałem, iż wielu uczestników ankiety może nie wiedzieć, o co w tej sprawie chodzi lub nawet nie mieć pewności, gdzie ulica Magazynowa się znajduje, to nie widzę w tym nic dla mieszkańców obraźliwego. To tylko stwierdzenie faktu, że duża część mieszkańców nie interesuje się tą sprawą, bo ich dotyczy w znikomym stopniu, a ulica Magazynowa to nie jest ulica Poznańska czy Dworcowa, o której istnieniu wszyscy wiedzą i potrafią je sobie postawić przed oczyma, gdy ich ktoś znienacka zapyta: co tam stawiać albo i nie stawiać. Większość mieszkańców chce kolejnego marketu w Puszczykowie (i ja to rozumiem, szanuję i nie protestuję), nie muszą jednak wiedzieć, dlaczego nie powinien on powstać przy ul. Magazynowej, bo bardzo mało się w Polsce mówi o ładzie przestrzennym i szacunku dla starych założeń urbanistycznych.

Jeszcze raz przytoczę przykład poznańskich konsultacji przeprowadzonych w sprawie przyszłych inwestycji na terenie dawnego stadionu E. Szyca przy Drodze Dębińskiej. Zorganizował je były szef redaktora Urbanowicza – prezydent Ryszard Grobelny. Każda ze stron mogła przedstawić swoje argumenty za jedną z opcji: budownictwo mieszkaniowe, obiekty handlowe lub tereny zielone. Zapytani zostali jednak tylko mieszkańcy Wildy (a nie np. Koziegłów i Junikowa) i to po wcześniejszym przedstawieniu wszystkich argumentów za i przeciw. Efekt? Mieszkańcy opowiedzieli się zdecydowanie za terenami zielonymi. Gdyby firma Geoprojekt chciała rozwiązać spór, to zorganizowałaby ankietę na równych dla wszystkich stron zasadach. Wolała jednak osiągnąć lepszy wynik niż spróbować zmierzyć się z racjonalnymi argumentami.

Jako aktywny uczestnik dyskusji, który od początku stara się przedstawiać racjonalne argumenty, jestem trochę rozczarowany, że redaktor Urbanowicz, skoro już przyjął rolę “adwokata” inwestora, nie zechciał się wypowiedzieć merytorycznie, a poprzestał na udowadnianiu, że próba mieszkańców została dobrana rzetelnie, a głosy policzone uczcziwie, że przeciwnicy stracili prawo wypowiadania się w imieniu wszystkich mieszkańców (nie pamiętam, żebym to kiedykolwiek robił) i publikacji kolorowej mapki pokazującej precyzyjnie kto jak odpowiedział, choć nie wiadomo na jakie pytanie. Dużo bardzo celnych strzałów kulą w płot, Panie Redaktorze. Niestety, nie zawsze wygrywają ci, którzy strzelają celniej, często jednak decyduje ilość wystrzelonych pocisków. Jak będzie w przypadku marketu przy ul. Magazynowej przekonamy się po decyzjach SKO w sprawie odwołania inwestora od negatywnej decyzji Burmistrza i rady miejskiej w sprawie planu zagospodarowania dla tego terenu.

*Marcin Muth - redaktor bloga Zielone Puszczykowo.

11 komentarzy:

  1. Kto płaci, ten wygrywa.

    Panie redaktorze.
    Jak wcześniej gdzieś już napisałem, nie po to płaci się za zorganizowanie ankiety, aby wynik był niezgodny z oczekiwaniami płacącego. Stara zasada : „kto płaci ten wymaga”, ma zastosowanie również w przypadku badań sondażowych, szczególnie organizowanych w taki sposób, gdzie nikt nie wie do końca o co pytano, kogo pytano i jak pytano. Wiarygodność tej ankiety opiera się na autorytecie profesora i po to się profesora zatrudnia, aby jej wyniki uwiarygodnić, choć przecież to nie profesor przeprowadza ankietę, nie on chodzi od domu do domu i zadaje pytania, nie on wreszcie sprawdza, czy pytający notują odpowiedź „tak” lub „nie” zgodnie z tym, jak odpowiadali ankietowani.
    Każdy kto organizuje taką ankietę, zawsze może stwierdzić, że wynik , czy się komuś podoba czy nie, był taki a nie inny. I nie można takich wyników podważyć, nawet gdyby przeprowadzić na drugi dzień taką samą ankietę i wynik byłby inny, gdyż zawsze można stwierdzić, że na drugi dzień ankietowani odpowiedzieli inaczej. I piszę to nie podważając wyników tej ankiety, bo uważam, że jest to bez znaczenia!
    Tak naprawdę nie ma znaczenia czy wolą większości jest , aby jakiś inwestor wybudował sobie market na ulicy Magazynowej. Bo gdyby zapytać, czy wolą większości mieszkańców jest wybudowanie parku rozrywki na ul. Jarosławskiej, albo centrum handlowego typu Stary Browar na ul. Sobieskiego, to znaczyłoby, że należy na taką budowę pozwolić (choć pewien jestem, że gdybym miał pieniądze na taką inwestycję, to przeprowadziłbym w taki sposób ankietę, że jej wynik byłby dla mnie korzystny)?
    Pytanie dotyczące przeprowadzonej ankiety brzmi: czy większość mieszkańców miasta może w ankiecie decydować o tym, czy mieszkańcom ul. Magazynowej i okolic, jakiś inwestor wybudować może coś, co na zawsze już zmieni ich ulicę, co na zawsze lub na długie lata zabierze spokój ich domom i ogrodom?! To jest istotna kwestia jaką zadać musimy sobie, myśląc o ankiecie którą przeprowadzono i ankietach, które może wcześniej czy później się pojawią, skoro taki precedens już zaistniał.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą choć zapomniał, że oprócz zmian w wyglądzie ulicy i braku spokoju market w sąsiedztwie bliższym i trochę dalszym znacząco obniży wartość działek i utrudni ich sprzedaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. I wówczas właściciele sąsiednich nieruchomości, zgłoszą się do urzędu miasto o odszkodowanie, które zapłacą podatnicy, czyli my wszyscy.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. A jeśli chodzi o rzetelność ww "ankietki" - to sam zleceniobiorca (tzn.pan Ratajczak) wydał o sobie opinię - w skrócie na najnowszym Głosie powiedział:
    -pytaliśmy mieszkańców wylosowanych posesji
    -jeśli nikogo nie było w domu - pytaliśmy sąsiadów
    -jeśli nie było sąsiadów - pytaliśmy przechodniów
    W związku z tym proponuję ww."ankietkę" powtórzyć np. w Zakopanem lub Wrocławiu - wartość będzie porównywalna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z pierwszym postem - to rzeczywiście absurd,że podniecamy się wynikami ankiety na zamówienie.
    Przecież ona nie ma żadnego znaczenia dla rzetelnej oceny .
    A o swoim najbliższym otoczeniu mają prawo decydować sami zainteresowani mieszkańcy, prawda?
    A co by było, gdyby na Starym Puszczykowie wybudować spalarnię opon...?
    Miejsca przecież tam dostatek- wtedy również cała okolica w jakiś badaniu miałaby decydować za lokalnych mieszkańców?

    OdpowiedzUsuń
  5. Pełna zgoda, że ankieta sama w sobie była kompletnie bez sensu. Nie można w taki sposób w demokratycznym państwie decydować o czymkolwiek. Odnosimy się do niej na naszych łamach tylko dlatego, że jest ona traktowana poważnie przez dużą część mieszkańców Puszczykowa, urzędników i dziennikarzy. Staramy się w naszych tekstach wykazywać niedoskonałości tej metody badania opinii publicznej. Podkreślamy też przy każdej okazji, że tu chodzi o sprawy ważniejsze niż jedna ankieta, jeden market czy jakieś 3 bańki zysku dla kogoś tam. Chodzi o przyszłość Puszczykowa. Jeśli mieszkańcy nie zrozumieją, że swoją obojętnością i/lub umiłowaniem powierzchownej modernizacji i niezrównoważonego "rozwoju" niszczą miejsce, które jest naprawdę wyjątkowe, to niewiele zdziałamy. Za budową marketu przemawia tylko jeden argument - ekonomiczny. To zysk dla inwestora (ogromny), dla sieci handlowej (ogromny) i dla mieszkańców (skromniejszy, ale jak widać, bardzo ważny). Wszystkie inne argumenty (historyczne, ekologiczne, urbanistyczne, architektoniczne, społeczne) są odrzucane jako nieistotne, idealistyczne lub abstrakcyjne. Jeśli profesor geografii potrafi uzasadniać tego typu postępowanie, to co mówić o ludziach, którzy takimi kwestiami interesują się z doskoku? Nie podejmując polemiki w kwestiach PR-owych (ankieta i publikacje "Głosu" to są tego typu narzędzia), oddamy pole. Spierać się trzeba do końca, a nóż w międzyczasie budowa marketu stanie się nieopłacalna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Traktujecie poważnie całą naukę badań opinii społecznych a dla mnie to nie jest nauka tylko para nauka. To współczesna magia a nawet szalbierstwo. Naukowa jest tu tylko metodologia i tytuły profesorskie. Ta pseudonauka wyrosła na naszym polskim gruncie z komunistycznej propagandy. Do tej magii należy także przylazły z zachodu PR (public relation), jako widomy przykład amerykanizacji europy ale w tym negatywnym aspekcie. Nie widzę żadnej ale to żadnej pozytywnej wartości w tych para naukach. Stosowane są z rosnącym upodobaniem w coraz bardziej błahych sprawach. Na puszczykowskim przykładzie obnażył się ten wstrętny mechanizm. Powinno się ustawowo zakazać podawanie do publicznej wiadomości wyników sondaży czy podobnych ankiet, ponieważ mają oczywisty cel manipulacyjny. Te para nauki są przydatne ale tylko jako narzędzia pomocnicze. Niech sobie je robią ale na wyłączny prywatny użytek i po cichu. Tu w Puszczykowie w ostatnich 3 latach nastąpił masowy publiczny wysyp magicznych sztuczek oddziaływania na ludzi. Udziałem ostatniej marketowej ankiety dzieje się niebezpieczny precedens gdzie wynik spekulacji, podawanej jako rachunek prawdopodobieństwa, podaje się publicznie jako wynik referendum. Jako matematyczny fakt. W rzeczywistości według dużej dozy życzliwości do uczciwości ankiety za marketem opowiedziało się tylko około 400 osób miejscowości liczącej 10 000 osób. Podawanie tego wyniku jako większość mieszkańców jest oczywistym nadużyciem. Pan profesor jeśli nie zdementuje takiego oświadczenia powinien stanąć przed komisją dyscyplinarną za naruszenie etyki badań naukowych. Prawidłowo powinno się pisać tak: za marketem opowiedziało się większość z przebadanych 600 osób... Zwracam na to uwagę. Należy poważnie rozważyć wystąpienie przeciw panu profesorowi gdyż pozostawienie bez echa tej sprawy spowoduje niebezpieczny precedens. To jest poważne naruszenie ładu demokratycznego. Trzeba tą sprawę nagłośnić na forum ogólnokrajowym.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Budowa marketu w miejscu do tego nieprzeznaczonym będzie kolejnym (po budowie rynku w latach 90.) precedensem, który otworzy drogę do zmiany charakteru naszego miasta. Charakteru, który sprawia, że różni się ono od wszystkich innych miast, a także (to argument dla kochających pieniądze) wpływa dodatnio na wartość działek i domów."

    Sądzę, że Pan lekceważy ten przyziemny argument wartości domów. Pomijam to, że w swoim długim życiu nie spotkałem kogoś, kto by pieniędzy nie lubił.
    Każdy z nas chciałby pozostawić po sobie potomnym dom, który będzie stał w dobrym miejscu do mieszkania, ale chcielibyśmy tym samym aby miał on dla nich jak największą, nie tylko sentymentalną wartość.
    Poza tym niektórzy mieszkańcy naszego miasta kupili domy na kredyt. I dla nich fakt, aby wartość ich nieruchomości nie spadała, to czasami być albo nie być. Banki bowiem, bardzo nie lubią kiedy wartość domów czy mieszkań spada i właściciele takich nieruchomości za taki spadek wartości muszą słono zapłacić.
    Mniej sentymentów a więcej stąpania po ziemi przysłuży się słusznej sprawie o którą pan walczy!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zmiana charakteru miasta staje się efektem horyzontów myślowych a nie celowości działania określonych osób i grup decyzyjnych. A te są głównie pochodną stopnia i rodzaju wykształcenia. Tak zwani pragmatycy uważający się za reprezentantów wielkopolskiego etosu gospodarskiego dziś prezentują mniej niż amatorską świadomość plastyczną, architektoniczną i urbanistyczną. Wręcz obnoszą się z lekceważeniem do tzw. kwiatków do kożucha jak zwą sztuki plastyczne czy w ogóle kulturę. Nie tylko, że nie chcą nabywać takich umiejętności ale nie uważają w ogóle za celowe znajdywać specjalistów wysokiej klasy, którzy by ich wyręczyli w takich decyzjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M. Ornoch Tabędzką krytykowano za realizowanie fanaberii. A czym innym są: rynek, stacja benzynowa, kolejny już 4 market w obrębie centrum miasta? To są dopiero fanaberie i to na gigantyczną skalę. Wmawia się te prywatne fanaberie mieszkańcom jakby to od nich, od nas samych pochodziły oczekiwania na te "dobrodziejstwa" cywilizacyjne. Tak jakby Puszczykowo było odległym chutorem okolonym bezmiarem syberyjskiej tundry, gdzie do najbliższej stacji paliw trzeba dojechać 100 kilometrów. A tymczasem w każdym możliwym kierunku dojdzie się nawet pieszo z kanistrem. Nie jeden raz miałem sposobność to sprawdzić. Takiej urody jest mój charakter. Ale ja instalacji przemysłowych w Puszczykowie nie chcę. Namówiłem kiedyś rodzinę na kupno tutaj domu ze względu na potrzebą obcowania na co dzień i co noc z żywą przyrodą i w otoczeniu widomych znaków sławnej historii miasta jakim są jego zabytki. Wówczas Puszczykowo wygrało z Sołaczem i Ostroroga, i jeszcze tego nie żałuję. Ilekroć przyjeżdżają do mnie goście z kraju i zagranicy, a są to w przeważającej liczbie twórcy ( architekci, muzycy, plastycy) ale i lekarze, prawnicy, zawsze oprowadzam ich po mieście i okolicy. A jest co pokazać. Przyroda zachwyca. Zabytki imponują. I jest też czego się wstydzić. Te hurtowe szroty na Poznańskiej, betonowe płoty z rokokowymi dekoracjami, nieopanowane przez miasto wysypisko reklam. I wjazd przez groblę z zapadającym się żelaznym płotem pomalowanym na biało czerwono. Ten płot dźwięczy jak dzwon apokalipsy która lęgnie się w głowach niektórych mieszkańców.

      Usuń
  9. REFERENDUM!!!

    OdpowiedzUsuń