Jest niedzielny
poranek. Wysiadam z auta, wiążę buty i przechodzę przez pustą jeszcze drogę
krajową nr 430. W jednej chwili znajduję się w innym świecie. Przestrzeń
zamykają wysokie drzewa, moje nerwy koi wszechobecna zieleń. Wzrok cieszy
piękno lasu. Nabieram powietrze w płuca i… biegnę. W oddali uciekają sarny,
dzięcioły wystukują rytmiczną melodię. Żółty szlak prowadzi nad puste Jezioro
Jarosławieckie. Oczy cieszy widok ptactwa wodnego. Uśmiecham się.
Czas wracać. Kilka
kilometrów dalej las powoli się kończy. Przebiegam przez drogę. Teraz pora na
spacer po leśnym mieście. Mijam piękne wiekowe wille, nad którymi drzewa
pochylają swe konary. Włóczę się po ulicach, czas zatrzymał się dla mnie…
Docieram nad Wartę, idę w stronę Mosiny. Zimą znów pobiegnę tu na nartach. Po
raz kolejny uśmiecham się. Czas na mały piknik. Gorąca herbata przyjemnie
rozgrzewa. W oddali wiewiórka walczy ze zdobyczą. Patrzę na uspokajającą toń wody, słucham
szumu wiatru. Zamykam oczy i czuję, jak nabieram sił… Wdycham głęboko
powietrze, krew mocno pulsuje w skroniach.
Spędziłam cudowne
przedpołudnie. To moja wymarzona niedziela. Spędzam tak czas gdy tylko mogę.
Dla mnie, mieszczucha – Puszczykowo to coś więcej niż miasto, które przycupnęło
gdzieś w pobliżu stolicy Wielkopolski.
Dla mnie to brama do lasu, dla mnie to wszechobecna piękna architektura,
dla mnie to miejsce, które karmi wszystkie moje
zmysły. Dla mnie to cenny i wyjątkowy skarb wart każdego wysiłku by
pozostał jak najmniej zmieniony. Dla zachowania wyjątkowego charakteru tego
miasta, które ostatkiem sił walczy z wszechobecną chęcią wybetonowania i
zamurowania przestrzeni.
Autorką tekstu i zdjęć jest poznanianka Paulina Kosteczka, którą mamy nadzieję gościć regularnie na blogu Zielonego Puszczykowa.
Przepraszam za sarkazm ,ale dołączcie do tego puszczykowskie Markety , istniejace i mające powstać, zanurzone w nadwarciańskiej mgle, fenomenalnie wpisujace się w klimaty Puszczykowa.
OdpowiedzUsuń