Szukaj na tym blogu

wtorek, 19 listopada 2013

Sąsiedzki konflikt

Wczoraj opublikowaliśmy zaproszenie na dzisiejszą sesję Rady Miasta, a dziś chcemy na chwilę wrócić do relacji z poprzedniego posiedzenia. Jej autor, Maciej Krzyżański, zrelacjonował w niej emocjonalną wypowiedź jednego z mieszkańców, który walczy z nielegalną inwestycją w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Relacja, zdaniem wielu czytelników, była zbyt jednostronna i wywołała ożywioną dyskusję. Poprosiliśmy zatem Macieja o napisanie tekstu, w którym przedstawi sytuację z punktu widzenia właścicieli zaskarżonej przez mieszkańca inwestycji. Poniżej publikujemy tekst, po lekturze którego konfliktowa sytuacja jest jaśniejsza, co nie znaczy, że łatwiejsza. Na pewno nie powinniśmy się godzić na legalizowanie inwestycji zrealizowanych niezgodnie z prawem, bo doprowadzi to do chaosu. Z drugiej strony, czasami warto poszukać kompromisowych rozwiązań, aby kara była adekwatna do sytuacji. Budowa zaufania między sąsiadami i współmieszkańcami to jedno z ważniejszych zadań dla władz samorządowych, ale także dla nas wszystkich. Zdrowy rozsądek podpowiada, żeby dogadywać się bez udziału osób trzecich, a szczególnie sądów. Potrzeba tylko trochę dobrej woli, otwartości i wzajemnego szacunku.

Warsztat niezgody
Maciej Krzyżański*

W artykule pod tytułem „Ulica ma nową nazwę, a miasto mniej dochodów”, w którym relacjonowałem 36. Sesję Rady Miasta, przedstawiłem jedną ze stron sporu sąsiedzkiego. Jestem bardzo wrażliwy na krzywdę ludzką i dlatego umieściłem wzmiankę na temat tej sprawy w moim sprawozdaniu. Jak się wydawało, pan występujący na sesji ma wielki problem z zakładem działającym pod jego oknem. Nie znałem wcześniej tej sprawy i nie miałem wiedzy, jaką posiadają osoby komentujące pod tym artykułem. 

Omawiana sprawa toczy się już od dwóch lat i dotyczy bardzo bliskich sąsiadów, zamieszkujących dom „bliźniak”. Przed sporem byli najbliższymi sąsiadami, którzy nawzajem pilnowali sobie domu. W jednej części mieszka duża trzypokoleniowa rodzina, którą miałem okazję poznać ostatnio. Członkowie tej rodziny okazali się bardzo miłymi i życzliwymi ludźmi. Jestem mieszkańcem ulicy Dworcowej i nie miałem okazji wcześniej poznać dużej liczby osób z tamtego obszaru miasta. Przedstawili mi sprawę z której wynikało, że spór toczy się o dobudówkę, postawioną w 2002 roku, za aprobatą ustną pana Rewersa. Drugim elementem sporu jest warsztat. Firma wykonuje zlecenia dla społeczności miasta Puszczykowa oraz dla instytucji takich jak Urząd Miasta czy szpital. Zakłady takie są bardzo przydatne dla mieszkańców, którzy powinni mieć jak najwyższy poziom usług. 

Właściciele zakładu przyznają, że postawili dobudówkę bez koniecznych zezwoleń. Wykorzystał to sąsiad, który zgłosił sprawę po dziewięciu latach do nadzoru budowlanego. Przez to zrodziły się wielkie problemy rozlewające się na miasto. Sprawa właścicieli warsztatu jest bardzo przykra, gdyż drobny ich błąd został wykorzystany w kłótni. Mam nadzieję, że uda im się wybrnąć z tej sytuacji obronną ręką, gdyż są bardzo sympatyczni i przyjacielscy. W mieście stoi dużo domów z podobnymi problemami i należy znaleźć optymalne rozwiązanie, które pozwolą na jak najlepsze wybrnięcie z problemu.

Chciałem dodać, że opisując sprawę nie chciałem nikomu zrobić krzywdy, tylko naświetlałem pewne punkty omawiane na Sesji Rady Miasta. Muszę przyznać, że nie znałem sprawy w sposób dostateczny i przepraszam jeśli kogoś w ten sposób uraziłem. Jednak myślę, że pomogłem sprawie, gdyż komentatorzy pokazali różne aspekty sprawy. Blog jest medium interaktywnym i wszystkie osoby czytające i komentujące, tworzą treść artykułu. Z historii sporu sąsiedzkiego należy wyciągnąć taki morał, że mieszkańcy Puszczykowa, muszą zadbać o ład prawny swoich nieruchomości. Także relacje z sąsiadami warto budować na otwartości, wzajemnym zaufaniu i kompromisie. 

W kwestii sąsiedzkich sporów, szczególnie, gdy pojawia się konflikt prawny, miasto powinno jednak zachować aktywną pozycję, może nawet wynająć do takich spraw mediatorów z profesjonalnym przygotowaniem psychologicznym i dużym doświadczeniem w podobnych sprawach. Sądząc po emocjach, jakie wywołuje opisywany konflikt oraz innych, które są mniej znane, warto, żeby miasto podjęło wysiłek  uświadamiania członkom społeczności potrzeby legalizacji wszystkich nielegalnych budów oraz podjąć kampanię informacyjną, która pokaże mieszkańcom w jaki sposób legalnie można dobudować nowe pomieszczenia do domu albo rozpocząć działalność gospodarczą w pomieszczeniach przydomowych. 

*Maciej Krzyżański - puszczykowski historyk, autor pracy magisterskiej o historii naszego miasta, publikuje teksty historyczne i publicystyczne na łamach puszczykowskich gazet, we współpracy z punktem Eko-Info zorganizował serię spacerów, podczas których pokazywał najciekawsze budynki i miejsca w Puszczykowie.

4 komentarze:

  1. Przeczytałam obydwa artykuły wraz z komentarzami. Nie ukrywam sekundowałam właścicielowi warsztaciku, który swojego czasu wybawił mnie z kłopotu (przyspawał urwany ajzol od ręki) i pomógł moim znajomym naprawiając urwany zawias. Szybko, sprawnie i na dokładkę estetycznie.
    Cieszę się, że pan Maciej dokończył rozpoczęty temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam ze zdumieniem ten artykuł oraz wcześniejszy napisany przez p. Krzyżańskiego wraz z komentarzami. I czegoś tutaj chyba nie mogę zrozumieć. Może dlatego, że nie znam żadnego z „bohaterów” tekstów. Z tekstu wynika, że stosunek sąsiadów i urzędników do stosowania się do przepisów, zależy od tego czy ktoś jest czy nie jest sympatyczny, czy ktoś komuś pomógł swego czasu czy może nie. Gdzie my żyjemy? Toć to istny wschód. Tam od zawsze administracja działała: „po uważaniu”. W cywilizacji zachodniej liczy się litera i duch prawa. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację w Niemczech czy Holandii. Jest samowola budowlana, to są kary, rozbiórka na koszt właściciela i nikt nie zastanawia się, czy właściciel samowoli budowlanej jest miłym człowiekiem.
    Inna sprawa, że tam nawet nikt nie wpadnie na pomysł budowy samowolek, bo wie, że młyny administracji mielą bezwzględnie i bez zwłoki. Zaś w Polsce dopiero jak jakiś sąsiad się zdenerwuje, a i to jak się okazuje napotyka na okoliczności łagodzące i ze strony urzędu miasta i ze strony sąsiadów. Ciekawe czy do innych naruszeń prawa mają Państwo podobny stosunek?
    Na coś trzeba się zdecydować, albo mamy niemiecki porządek, albo wschodni bałaganik. Innej drogi nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram - nie wolno tak działać, dlatego właśnie nazywa się to samowolą budowlaną , a przed takimi diałaniami ma własnie chronić nas prawo. Nie chcę , by w przyszłości sąsiad uszczęśliwił mnie jakąś dobudówką, a póżniej sojuszników szukał wśród ludzi , którzy mieszkają daleko i nie muszą borykać się z różnymi niedogodnościami związanymi z uciążliwym sąsiedztwem

      Usuń
  3. Być może właściciele warsztaciku 9 lat temu nie wiedzieli, że trzeba występować o jakiekolwiek zgody. Wydawało im się, że jak obejdą wszystkich sąsiadów i ci wyrażą ustną zgodę to można stawiać budkę i zacząć świadczenie usług.

    OdpowiedzUsuń