Szukaj na tym blogu

piątek, 11 października 2013

Odkryj Puszczykowo na nowo: szlak pomarańczowy im. Franciszka Jaśkowiaka

Maciej Krzyżański*

Głaz Jaśkowiaka. Fot. M. Krzyżański
Dzisiejszą wyprawę odbędziemy - najbardziej zapomnianym - szlakiem pomarańczowym im. Franciszka Jaśkowiaka. Został on prawdopodobnie wyznaczony po śmierci patrona w latach osiemdziesiątych, ale nie znalazł się na żadnej mapie znajdującej się na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego i Puszczykowa. Nie udało mi się również znaleźć żadnej wzmianki na temat szlaku w przewodnikach omawiających Wielkopolski Park Narodowy. Jednakże ktoś umieścił ten szlak na mapie interaktywnej. Na całej długości szlaku znaki są w dość dobrym stanie, lecz widać, że nadają się do konserwacji. Poważnym mankamentem jest brak zaznaczenia zakrętów, przez co należy się kierować opisem z artykułu i zwykłą intuicją. Na początku chciałbym przypomnieć sylwetkę patrona szlaku:

„Franciszek Jaśkowiak urodził się we wsi Glinienko położonej niedaleko od Poznania. W latach 1947-1970 pracował w Zarządzie Międzynarodowych Targów Poznańskich, był między innymi szefem protokołu, wicedyrektorem, szefem służby zagranicznej. W 1945 r. reaktywował Oddział Poznański Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, któremu przewodniczył w latach 1945-1948 i 1951-1954. Również w 1945 r. reaktywował: wydawnictwo – Kronika Miasta Poznania, a także Towarzystwo Miłośników Miasta Poznania, któremu prezesował w latach 1945-1948. Od 1945 r. był członkiem i działaczem Ligi Ochrony Przyrody. W 1949 r. zorganizował Okręg Poznański PTK. W latach 1956-1960 był prezesem Zarządu Okręgu PTTK, a w latach 1967-1970 - prezesem Zarządu Okręgu Ligi Ochrony Przyrody. Od wczesnych lat swej młodości zajmował się zagadnieniami związanymi z krajoznawstwem i turystyką. Nieco później przyszły zainteresowania ochroną przyrody, publicystyką krajoznawczą oraz starania o utworzenie Wielkopolskiego Parku Narodowego, a następnie o jego popularyzację. Będąc wrażliwym na piękno ojczystego kraju, podejmował starania o jego ochronę, w którą angażował się bez reszty. Walkę tę toczył jednak samotnie i bez większych sukcesów, czego miał świadomość i czemu dał wyraz w 1970 r., rezygnując ze wszystkich pełnionych funkcji, jako protest przeciwko braku dostatecznej troski i dbałości o Wielkopolski Park Narodowy przez ówczesne władze partyjne i administracyjne województwa poznańskiego. Franciszek Jaśkowiak napisał wiele przewodników, ukazując w nich piękno Polski, które dla niego miało zawsze wartość najwyższą. Przewodnik o Wielkopolskim Parku Narodowym wielokrotnie był wznawiany przez Wydawnictwo Poznańskie.” 

Nadwarciański bór sosnowy. Fot. M. Krzyżański
Naszą wycieczkę zaczynamy na dworcu w Puszczykowie, przy mapie mikroregionu WPN. Przechodzimy przez tory kolejowe i kierujemy się drogą ułożoną z betonowych płyt przez wspaniały sosnowy las. Docieramy do budynku zwanego „Rusałka”, który przed wojną był ośrodkiem wypoczynkowym dla wycieczkowiczów. Następnie przechodzimy koło Leśnego Ośrodka Wypoczynkowego, który został wybudowany w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Malowniczo położony obiekt cieszy się dużym powodzeniem zarówno wśród organizatorów konferencji, imprez integracyjnych, szkoleń, zjazdów, koloni oraz spotkań okolicznościowych, jak i turystów indywidualnych. Po minięciu terenu ośrodka wchodzimy w bór sosnowy, który jest przepiękny o każdej porze roku. Admiratorem tego fragmentu lasu był Franciszek Jaśkowiak, który wielokrotnie opisywał go w swoich przewodnikach. Warto przytoczyć tutaj jego słowa: „W dolinie Warty w Puszczykowie mamy najstarsze w Wielkopolsce drzewostany sosnowe w wieku 190 lat, a w wieku powyżej stu lat około 1700 ha, co jest unikatem w kraju”.

Widok z nadwarciańskiej ścieżki w stronę Warty.
Fot. M. Krzyżański
Niestety w ostatnich latach można zaobserwować wycinkę unikalnego drzewostanu. Jednak nadal możemy się cieszyć pokaźną ilością bardzo starych drzew, które są dostępne dla każdego mieszkańca Puszczykowa w zaledwie parę minut od domu. Powietrze filtrowane przez sosnowy bór jest niezwykle zdrowe. Codzienna inhalacja organizmu właśnie w nadwarciańskim lesie wpływa zbawiennie na organizm. Po paru minutach wracamy na ścieżkę prowadzącą wysokim brzegiem Warty, którą dochodzimy do Puszczykówka. Z lasu wyłaniamy się w okolicy drewnianych „domków”, gdzie można odpocząć. Następnie wchodzimy na ulicę Cyryla Ratajskiego, gdzie stoją wille z przełomu XIX i XX wieku postawione przez poznańskie mieszczaństwo. Kierujemy się do ulicy Arkadego Fiedlera, która jest naprzeciwko skweru Władysława Tomaszewskiego. Przechodzimy koło sławnego Muzeum Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera opisanej w artykule o szlaku zielonym. Kierujemy się do stacji kolejowej w Puszczykówku wybudowanej w roku 1909, a odnowionej w roku 2010. 

Tor na Osową Górę. W tym miejscu powstanie stacyjka
kolejki drezynowej. Fot. M. Krzyżański
Przekraczamy tory kolejowej i wchodzimy z ulicy Dworcowej w ulicę Moniuszki. Po lewej możemy oglądać wysokie topole posadzone wzdłuż ulicy, za którymi jeszcze jest dziki zielony lasek. Miejmy nadzieję, że w przyszłości teren ten utrzyma swój zielony charakter, jako parking bądź po prostu teren parkowy. Dalej kierujemy się wzdłuż torów. Po prawej mijamy las iglasty zasadzony w latach trzydziestych przez władze samorządowe i Stowarzyszenie Miłośników Puszczykowa, Puszczykówka i okolicy. Przedtem była to pustynia z ruchomymi piaskami, które zakrywały tory sprawiając kolejarzom wielkie problemy. Przy torach będzie w najbliższej przyszłości zlokalizowana stacja kolei drezynowej, którą będziemy mogli dojechać do Osowej Góry, zwanej przed II wojną światową Ludwikowem.

Początek podejścia na Osową Górę.
Fot. M. Krzyżański
Jednak my skręcamy w ulicę Mokrą, którą dochodzimy do szosy mosińskiej, na której niestety nie ma pasów dla przechodniów. Zaczynamy podejście na najwyższy szczyt naszej okolicy, czyli Osową Górę, która liczy 132 metry n.p.m. Na samym szczycie obecnie znajduje się zbiornik sieci wodociągowej. Przez wiele lat u podnóża góry funkcjonowała kopalnia gliny, z której transportowano urobek wagonikami do Mosiny. W miejscu kopalni funkcjonuje dzisiaj kąpielisko „Glinianki” oraz przepiękne tereny rekreacyjne otwarte dla publiczności w grudniu 2011 roku. Główną atrakcją kompleksu jest wieża widokowa, z której można zobaczyć panoramę okolicy (oprócz Puszczykowa) łącznie z gmachem Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

Glinianki i wieża widokowa w Pożegowie.
Fot. M. Krzyżański
Dalej kierujemy się do ulicy Pożegowskiej i skręcamy w prawo. Idziemy drogą gruntową czasem utwardzaną kamieniami. Mijamy pola uprawiane przez okolicznych rolników oraz tablice informacyjne, które od lat są nieużywane. Nasza wycieczka kończy się w obszarze ochrony ścisłej im. Adama Wodziczki, który jest położony nad Jeziorem Góreckim. Teren ten obejmuje 8,49 ha i obejmuje najbardziej naturalny las dębowo-grabowy, który jest wzorcem dla odnowień Parku. Drzewa w rezerwacie (graby, dęby szypułkowe i bezszypułkowe) mają około 150 lat. Na samym końcu szlaku ustawiony został kamień, upamiętniający dwudziestą rocznicę śmierci Franciszka Jaśkowiaka. Moim zdaniem ta wybitna postać, która jest dla mnie wzorem postępowania i idolem, powinna być również wyróżniona w Puszczykowie, obeliskiem bądź skwerem przy punkcie Eko-info na samym początku szlaku. Życzę miłego spaceru.


*Maciej  Krzyżański - młody puszczykowski historyk, autor pracy magisterskiej o historii naszego miasta, publikuje teksty historyczne i publicystyczne na łamach puszczykowskich gazet, we współpracy z punktem Eko-Info zorganizował serię spacerów, podczas których pokazywał najciekawsze budynki i miejsca w Puszczykowie.


Poprzednie odcinki cyklu "Odkryj Puszczykowo na nowo":
Zachęcamy też do przeczytania zapisu rozmów z Maciejem Krzyżańskim o historii Puszczykowa:
  • "Dawno temu w Puszczykowie" opowiada o polsko-niemieckich początkach puszczykowskiego letniska
  • "Jak powstało Puszczykowo?" przedstawia różne koncepcje urbanistyczne, których założenia przyczyniły się oryginalnego kształtu naszego miasta i przedstawia mniej znane postaci i fakty z historii miasta.
Polecamy także  autorskie teksty Macieja Krzyżańskiego:
O urokach WPN pisze na naszych łamach także Paulina Kosteczka:
Serdecznie zapraszamy do opisywania swoich ulubionych miejsc na wycieczki rowerowe i piesze w Puszczykowie i okolicach. Prosimy pisać na adres: zielone.puszczykowo@gmail.com

3 komentarze:

  1. Panie Macieju, GRATULACJE! jak zawsze doskonały artykuł. Wspaniale, że reaktywuje Pan zapomniane szlaki turystyczne. Marzy mi sie, żebyśmy zaczęli spacerować wspólnie z Panem nie tylko po Puszczykowie, ale także wzdłuż reaktywowanych przez Pana szlakach turystycznych.
    Mam jeszcze pytania dotyczące opisanego właśnie przez Pana szlaku - jak długo spaceruje się tym szlakiem i w jaki sposób można dojść z powrotem na miejsce wyjścia, czy jest tam kolejny szlak, czy należy go dopiero opracować:-)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wiosnę przyszłego roku mogę zorganizować spacery wszystkimi szlakami. Przejście pomarańczowym szlakiem trwa około dwie dwie-trzy godziny powolnym krokiem. Przy głazie Wodziczki krzyżuje się parę szlaków. Można wrócić czerwonym szlakiem do Puszczykowa (około godziny). Można pójść szlakiem czerwonym, koło jeziora Kociołek do parkingu na Osowej Górze, a następnie przez Mosinę do Puszczykowa. Najkrótszą trasą powrotu od głazu Wodziczki wzdłuż tzw. czarnej drogi (przedłużenie Dworcowej do dyrekcji WPN). Od głazu Wodziczki idzie się wtedy aleją spacerową nad jeziorem Góreckim do parkingu przy rezydencji Arthura Greisera, a następnie wraca ścieżką w lesie, równoległą do tzw. czarnej drogi. Dochodzi się wtedy do ulicy Dworcowej w Puszczykówku. Wszytko ładnie widać na mapie interaktywnej http://www.wielkopolskipn.pl/mapywpn/

      Usuń
    2. Duża cześć architektów nie ma gustu. Całe pokolenie w wyniku studentów na politechnice, nie uczy się podstawowych faktów. W całej Polsce buduje się osiedla, domy, instalacje na terenach do tego nieprzeznaczonych takich jak tereny parkowe, zalewowe etc. Czy architekci, planiści i urbaniści w ogóle uczą się zjawiskach przyrody? W PRL były specjalne instytucje, które zajmowały się estetyką i planowaniem. Dobrze, że pan Cichocki przypomina dobrą komunistyczną tradycję. Pan Cichocki pomylił się co diagnozy. Nie industrializm, tylko kapitalizm, który funduje reklamy, bilbordy etc. Przy okazji, te artykuły są długie, nudne i nie skupiają się na meritum sprawy. JA osobiście skreślił bym 5/6 tego artykułu i nazwał go: "W Puszczykowie potrzebny jest miejski architekt". Ale jak ktoś projektuje balustrady, to nie wie tego. Potem trzeba się męczyć z pseudo poetyckimi, grafomańskimi tekstami.
      Odpowiedz

      Usuń