Szukaj na tym blogu

piątek, 18 października 2013

W poszukiwaniu jesieni


Mogiły powstańców 1848 roku. Fot. P. Kosteczka

Paulina Kosteczka*

Dzisiaj zabieram Państwa w podróż kolejnymi ścieżkami WPN. Proszę zarezerwować sobie cały dzień, wziąć termos z herbatą, kanapki oraz… czapkę - miejscami może mocno wiać. Wyruszamy z Puszczykowa, z ulicy Leśnej, którą wiedzie czerwony szlak. Podążamy w kierunku mocno ruchliwej drogi 430-tki. Przekraczamy ją i podążamy dalej w kierunku zachodnim zgodnie z jej oznaczeniami. Ścieżka mocno pnie się pod górę a następnie zbliża się do granic pobliskich posesji. Mijamy mozaikę zabudowań, łąk oraz nieużytków. Dochodzimy do miejsca, gdzie latem rosną dorodne maliny. Zbliżamy się do granicy lasu. Po kilkuset metrach dochodzimy do mogił powstańców Wiosny Ludów, gdzie w 1848 roku w lasach ukrywali się ostatni Powstańcy Wielkopolscy pod wodzą Franciszka Maciejowskiego z Wir.

Droga do Trzebawia. Fot. P. Kosteczka
Po chwili zadumy powracamy na czerwony szlak. Z oddali słychać odgłosy dochodzące z kolejnej niestety ruchliwej drogi - "grajzerówki". Po dojściu do niej skręcamy w lewo. Warto przyjrzeć się urwisku, które rozpoczyna się tuż za prawą krawędzią drogi. Po kilku szybkich krokach skręcamy w stronę osady Jarosławiec. Po prawej stronie mijamy rezerwat Świetlista Dąbrowa na Wysoczyźnie - obszar opisywany już wcześniej przy okazji innej wędrówki. Dochodzimy do zabudowań i miejsca piknikowego. Warto tu przystanąć i chłonąć uroki dnia. Następnie wychodząc z zacisznego miejsca wybieramy drogę, która zostawia jezioro z prawej strony. 

Ozimina w okolicach Trzebawia.
Fot. P. Kosteczka
Spacerujemy tzw. Szlakiem Papieskim. Droga którą się udaliśmy doprowadzi nas do Trzebawia. W pierwszej chwili przytłacza ogrom lasu, po chwili jednak wzrok przyzwyczaja się do sporego cienia. Po lewej stronie widać wyraźnie jak postępowała morena na obszarze Parku. Pofałdowania terenu są tu dość znaczne. Mijamy parking po prawej stronie i rozpoczynamy wędrówkę wzdłuż pól. To właśnie tu przydać się może czapka, prawdopodobnie będzie dmuchał silny wiatr. 

Mijamy pola kukurydzy, parę metrów dalej zieleni się ozimina. Po kilkunastu minutach wyłaniają się pierwsze zabudowania Trzebawia. Po prawej stronie widać boisko Tornada Trzebaw, kolejne budynki mieszkalne, budynek szkoły. I znów - mimo, że tego nie planowałam wyprawa do osady Górka. To miejsce ma w sobie magnetyzm... Kilometr później jesteśmy już prawie przy osadzie. Jeszcze tylko kilka skłonów po leżące licznie kasztany i podążamy w stronę kolejnego przystanku - miejsca piknikowego w Górce. 

Nad Jeziorem Kociołek.
Fot. P. Kosteczka
Ku mojemu zaskoczeniu dziś w ogóle tu nie wieje. Pijąc herbatę przysłuchuję się rozmowie 3 starszych cyklistów wspominających wyprawy w Tatry sprzed wielu lat... czas przyjemnie zwolnił. Do Puszczykowa daleka droga... czas pomyśleć o powrocie. Ruszajmy więc w stronę Jeziora Góreckiego, szlakiem rowerowym. Na polu, w oddali przebiega jeleń, jeden z ponad 400 sztuk występujących na terenie Parku wg deklaracji władz WPN po ostatnim liczeniu zwierzyny. Niestety nie udaje mi się go uwiecznić na zdjęciu. 

Docieramy do granicy lasu, czerwony szlak odbija w lewo nad J. Góreckie, jednak my poruszamy się w kierunku Głazu Jaśkowiaka. Po lewej stronie cenny fragment lasu - rezerwat Grabina. Dochodzimy do skrzyżowania dróg - kierujemy się w stronę jeziora Kociołek. Po dojściu do zbiornika podążamy w lewo, w stronę Osowej Góry. Kilka kroków i mijamy sanatorium, stację Osowa Góra i studnię Napoleona - niedawno pięknie wyeksponowaną. 

Mijamy parking po lewej stronie i udajemy się ulicą Skrzynecką w stronę najwyższego wzniesienia w okolicy. Osowa Góra ma 126m n p m. W myślach dziękuję Osowej za możliwość trenowania na niej podbiegów, bez jej wzniesienia trudno byłoby pokonywać kilometry na górskich maratonach... Schodzimy wyasfaltowanym i dość monotonnym odcinkiem w stronę Puszczykowa. Dochodzimy do skrzyżowania a następnie podążamy w stronę ulicy Chopina, następnie ulicą Mazurską do Leśnej. Piękny i długi spacer właśnie się zakończył.

Mapka z opisaną trasą.
O urokach WPN Paulina pisała także w tekstach:

Polecamy także cykl "Odkryj Puszczykowo na nowo" autorstwa Macieja Krzyżańskiego:
Pole kukurydzy w okolicach Trzebawia. Fot. P. Kosteczka
Zachęcamy też do przeczytania zapisu rozmów z Maciejem Krzyżańskim o historii Puszczykowa:
  • "Dawno temu w Puszczykowie" opowiada o polsko-niemieckich początkach puszczykowskiego letniska
  • "Jak powstało Puszczykowo?" przedstawia różne koncepcje urbanistyczne, których założenia przyczyniły się oryginalnego kształtu naszego miasta i przedstawia mniej znane postaci i fakty z historii miasta.
Polecamy także  autorskie teksty Macieja Krzyżańskiego:
Fot. P. Kosteczka
Serdecznie zapraszamy do opisywania swoich ulubionych miejsc na wycieczki rowerowe i piesze w Puszczykowie i okolicach. Prosimy pisać na adres: zielone.puszczykowo@gmail.com

*Paulina Kosteczka - poznanianka zaangażowana w ochronę przyrody, studentka Katedry hodowli lasu Poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, zafascynowana przyrodą Wielkopolskiego Parku Narodowego i urodą Puszczykowa, pisze o ochronie przyrody i opisuje autorskie trasy spacerowe, biegowe i rowerowe w okolicach naszego miasta.

3 komentarze:

  1. Bardzo dobry tekst informacyjny, napisany ładnym językiem, zachęcający do spaceru bo pogoda ładna. Bardzo dziękujemy - skorzystamy. Znam te miejsca, rzeczywiście są urokliwe.
    Koniecznie wygodne buty i termos z herbatą + kanapki.
    Miło, że poznanianka kocha nasze tereny tak samo jak puszczykowianie; dlatego tutaj mieszkamy - okolica cudna ,gdzie okiem sięgnąć krajobrazy urokliwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś mieszkam w Puszczykowie, wrosły w tą ziemię już moje korzenie i wypuściły młode pędy ale w czasach licealnych przyjeżdżałem tu z Poznania i przechodziłem pieszo cały WPN. Podobnie jak Pani Paulina. Wtedy popularne były tak zwane Rajdy. Czy ktoś pamięta co to?
    .
    Zwracam się teraz do Pani bo na pewno to Pani przeczyta. Czy zdarzyło się Pani iść przez las bosą stopą. Mnie tak. Kiedyś przeszedłem na bosaka po deszczem zmoczonej letniej ściółce z ulicy Chopina przez Osową Górę do Góreckiego i z powrotem.
    Co to był za masaż stóp, do dziś pamiętam, samo zdrowie. Na serio, nic przesady. Czułem się po tym tak naenergetyzowany.
    Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam okazji przejść w ten sposób lasu... niewykluczone, że spróbuję. Obawiam się jednak, że nie dam rady - tak jak Pan - przejść tak długiej drogi.

    pozdrawiam serdecznie,
    Paulina Kosteczka

    OdpowiedzUsuń