Szukaj na tym blogu

piątek, 7 marca 2014

Wycieczka śladami II wojny światowej

Kolejny odcinek przewodnika Macieja Krzyżańskiego z cyklu "Odkryj Puszczykowo na nowo". Tym razem Maciej zaprasza na spacer czarnym szlakiem śladami II wojny światowej. Wojenna historia Puszczykowa i okolic jest bardzo smutna, a zarazem interesująca. Na pewno wśród czytelników bloga znajdą się tacy, którzy będą chcieli przedstawić inne trasy, inne obiekty, a być może podzielić się także rodzinnymi wspomnieniami. Prosimy o przysyłanie tekstów na adres: zielone.puszczykowo@gmail.com.

Odkryj Puszczykowo na nowo: 
szlak czarny śladami II wojny światowej

Maciej Krzyżański*
Aleja na tyłach peronu w Puszczykówku. Fot. M. Krzyżański

Przy stacji w Puszczykówku zaczyna się szlak czarny śladami II wojny światowej. Nie istnieje on na żadnym znanym mi planie. Nazwę wymyśliłem sam po przeanalizowaniu różnych obiektów leżących przy ścieżce. Może okazać się w przyszłości, że odnajdzie się jakiś inny opis tej drogi, więc przyjmijmy, że nazwa oraz opis to moja wariacja na temat szlaku czarnego. Szlak oznaczony jest biało-czarnymi znakami na drzewach, często zamazanymi. Dlatego do opisu dołączam mapkę z opisem trasy.

Drogę zaczynamy przy stacji kolejowej w Puszczykówku. Obiekt został wybudowany koło roku 1909. W czasie II wojny światowej stacja została przejęta przez niemiecką kolej. Przy ulicy Dworcowej mieściła się niemiecka poczta, policja oraz sierociniec dla dzieci. Moja rodzina zamieszkiwała w czasie wojny dom przy ulicy Leśnej. Większość mieszańców zamieszkujących Puszczykówko między torami kolejowymi do Warty została wysiedlona. Podobnie stało się w pobliskim Puszczykowie. Ich miejsce zajęli wysocy urzędnicy Kraju Warty.


Dawny dom kolejarzy na tyłach stacji. Fot. M. Krzyżański
Mój pradziadek Władysław Pazgrat w czasie kampanii  wrześniowej służył w oddziałach zajmujących się komunikacją. Służył  w Armii Poznań, która szlak bojowy skończyła w Warszawie. Podczas walk został pojmany i wywieziony do Rzeszy Niemieckiej na przymusowe roboty. Wrócił w czerwcu 1940 roku do Puszczykówka. Dostał przydział do pracy w niemieckiej fabryce „Herkules Werke”. Przez pierwszy okres pracy do zakładów dojeżdżał bezpośrednio z Puszczykówka rowerem. Pewnego dnia, po naprawie roweru, wyjechał nim na ulicę w czasie godziny policyjnej. Zauważyli to policjanci niemieccy, których posterunek był właśnie na ulicy Dworcowej.  Strzelali do mojego pradziadka z pistoletu,  jednak nie zastrzelili go. W następstwie zajścia policjanci skonfiskowali rower, który był własnością zakładów „Herkules Werke”. Pradziadek nie mógł się przez ten fakt dostać do pracy i poskarżył się przełożonym, którzy z kolei przydzielili pradziadkowi Władysławowi Pazgratowi bilet na przejazd koleją. Policjanci dostali od przełożonych naganę, za zajście. Przez to mścili się często na dziadku, bijąc, ilekroć spotkali go na stacji kolejowej.


Dawny dom wypoczynkowy "Lech", wcześniej szpital
wojskowy.
Tereny dzisiejszego kościoła pod wezwaniem św. Józefa w czasie II wojny zostały przejęte przez sierociniec niemiecki dla germanizacji polskich i czeskich dzieci. Warto przytoczyć fragment wspomnień nieznanego Niemca z Puszczykówka, przytoczonych podczas procesu  Adolfa Eichmanna: „Od roku 1941 aż do dnia kiedy uciekłem 20 stycznia 1945, żyłem w Puszczykówku, zwanym w języku niemieckim jako Puschkau, w okolicy Poznania, w każdy dzień widziałem trzydzieści dzieci z Lidic, które chodziły do okolicznej szkoły w sąsiednim Puszczykowie, zwanym w języku niemieckim Unterberg, albo grały w dużym ogrodzie klasztoru pod nadzorem młodej damy. Pani opiekująca się dziećmi, powiedziała nam, że są z Lidic, a ich rodzice zostali rozstrzelani, rozmawiałem z tą panią dość często, a ona również dzwoniła z mojego domowego telefonu.  Kiedy musieli uciekać pani przyszła do mojego domu, całkowicie zdesperowana, nie wiedząc co się stanie z dziećmi wraz z nadejściem Rosjan. Zadzwoniła do władz w Poznaniu, gdzie jej powiedzieli, że ma iść za niemieckim narodem i zostawić dzieci. Dzieci były ubrane jak sieroty, ale były czyste i schludne. Dzieci, które widziałem, były w wieku od czterech do jedenastu lat. Nie wiem co się z nimi stało w późniejszym czasie”. [tłum. autor] 


"Rusałka" podczas wojny.
Idziemy dalej szlakiem czarnym. Idziemy wzdłuż peronu stacji w Puszczykówku i dochodzimy do ulicy Reymonta. Na rogu możemy zobaczyć budynek, który kiedyś przeznaczony był dla kolejarzy. Ma on około stu lat. Idziemy dalej Reymonta i skręcamy w ulicę Słowackiego.  Przy tej ulicy mieści się  Muzeum-Pracownia Literacka Arkadego Fiedlera. Słynny puszczykowski podróżnik w czasie II wojny światowej napisał książkę „Dywizjon 303”. Powstawała ona w czasie Bitwy o Anglię. Jak sam autor pisał: „Generał Sikorski z serdeczną ochotą dał mi rozkaz napisania szerszej relacji o akcji Dywizjonu 303 i skierował mnie na lotnisko w Northolt pod Londynem, gdzie Dywizja stacjonowała”. Z tego właśnie rozkazu powstała jedna z najlepszych książek-relacji z losów polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej. Pokazywała ona zwycięskie boje stoczone przez polskich żołnierzy, którzy brawurowo strącali niemieckie samoloty. Dzisiaj na terenie muzeum możemy oglądać naturalnej wielkości kopię samolotu Hurricane, którym latali piloci polscy w Wielkiej Brytanii. To dzięki naszym pilotom i tej maszynie wygrana została bitwa, która zdecydowała o losach II wojny światowej.


"Hurricane" w ogrodzie przy Muzeum-Pracowni Arkadego
Fiedlera. Fot. M. Krzyżański
Udajemy się dalej ulicą Spokojną do ulicy Ratajskiego (dawniej Wczasowej). Przy tej ulicy mieszkał długoletni prezydent miasta Poznania - Cyryl Ratajski. Przejął on kontrolę nad administracją miasta Poznania we wrześniu 1939 roku, po wycofaniu się administracji sanacyjnej na wschód. Sprawował ten urząd od 5 do 12 września 1939 roku. Następnie został internowany w swojej willi w Puszczykówku, skąd w 1940 roku został wydalony do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie od 3 grudnia 1940 do 5 sierpnia 1942 sprawował funkcję Delegata Rządu RP na Kraj. W celu zobaczenia jego domu musimy zboczyć trochę ze szlaku. Po zobaczeniu obiektu kierujemy się dalej ulicą Ratajskiego do lasów Wielkopolskiego Parku Narodowego. Idziemy pięknym lasem sosnowym. W środku lasu możemy podziwiać dawny dom wypoczynkowy „Lech”, który w czasie II wojny światowej był ośrodkiem Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Leczyli się w nim żołnierze niemieccy walczący na frontach w całej Europie. Idziemy dalej lasem, aż do budynku „Małej Rusałki” skąd odbijamy w kierunku Warty. Podążamy ścieżką nad rzeką i mijamy budynek Rusałki, który w czasie II wojny światowej był ośrodkiem wypoczynkowym dla ludności niemieckiej. Został przebudowany ze stylu szwajcarsko-tyrolskiego na narodowo-socjalistyczny.  Przez to stracił wiele ze swojego uroku. Drewniane balkoniki zostały zastąpione przez ociężałe betonowe. Zmieniono również detale architektoniczne na bardzo ociężałe.


Malownicza droga do Kątnika. Fot. M. Krzyżański
Idziemy dalej wzdłuż Warty po malowniczych terenach starorzecza porośniętych pięknym lasem. Często możemy zobaczyć tereny zalewowe. Przechodzimy przez trzy malownicze mostki. Jest to odcinek długi, ale piękny. Bardzo popularny wśród mieszkańców Puszczykowa. Trafiamy wreszcie do osady Kątnik. W 1945 roku Armia Czerwona w tym miejscu przeszła Wartę i rozpoczęła marsz na Poznań od południa. Szlak kończy się przy grobie „Nieznanego Radzieckiego Żołnierza”, którzy zginął podczas walk w 1945 roku. Kilkaset metrów dalej jest przejście przez tory. W tym miejscu wojska radzieckie ostrzelały pociąg z niemieckimi kolejarzami ewakuującymi się  z Poznania. Większość kolejarzy zginęła.  Uszkodzony pociąg został odholowany do Puszczykowa, gdzie stał na trzecim torze (dzisiaj nieistniejącym) przez jakiś czas. 

Zachęcam wszystkich do spacerów po Puszczykowie i okolicy, W tym roku zaprezentuję nowy cykl z serii „Poznaj Puszczykowo na nowo” z nowymi trasami spacerowymi i rowerowymi.

*Maciej Krzyżański - puszczykowski historyk, publikuje teksty historyczne i publicystyczne na łamach puszczykowskich gazet, we współpracy z punktem Eko-Info zorganizował serię spacerów, podczas których pokazywał najciekawsze budynki i miejsca w Puszczykowie, kandyduje w wyborach uzupełniających do Rady Miasta z Komitetu Wyborczego Wyborców "Odświeżmy Puszczykowo".

Wcześniejsze artykuły Macieja Krzyżańskiego o szlakach turystycznych w Puszczykowie i okolicach opublikowane w ramach cyklu "Odkryj Puszczykowo na nowo":
W ostatnim czasie ukazał się artykuł o szlaku kolejowym do Ludwikowa:
Zachęcamy też do przeczytania zapisu rozmów z Maciejem Krzyżańskim o historii Puszczykowa:
  • "Dawno temu w Puszczykowie" opowiada o polsko-niemieckich początkach puszczykowskiego letniska
  • "Jak powstało Puszczykowo?" przedstawia różne koncepcje urbanistyczne, których założenia przyczyniły się oryginalnego kształtu naszego miasta i przedstawia mniej znane postaci i fakty z historii miasta.
Polecamy także wcześniejsze artykuły historyczne autorstwa Macieja Krzyżańskiego:

3 komentarze:

  1. Panie Maćku, bardzo dziękuję za "skomponowanie" tego szlaku . Mimo dużej wiedzy o historii Puszczykowa, znów dowiedziałam się czegoś nowego. Nie chciałam być anonimowa, ale nie potrafię wybrać innego profilu.
    Małgorzata Ornoch- Tabędzka

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Macieju , dziękuję za pracowanie i opublikowanie wojennego szlaku turystycznego. Jest mi on znany , gdyż całe ubiegłe lato jeździłam tędy rowerem z mężem i grupą znajomych, wszystkim polecam a sama z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie wycieczek w tym roku. Do tej pory wykorzystywałam przyrodnicze i rekreacyjne walory tego regionu, a Pan dodał do nich walor historyczny i turystyczny. Po raz kolejny dał Pan dowód na to, że Puszczykowo to perełka Wielkopolski i trzeba mieć to na uwadze planując w tym mieście inwestycje. Opracowane przez Pana na nowo szlaki turystyczne sa swego rodzaju zaproszeniem dla mieszkańców Puszczykowa i gości do wyjścia z domu i odkrywanie walorów tego urokliwego zakątka regionu nie tylko ze względu na unikalny klimat i przyrodę, ale także historię, którą kryją w sobie. Przy tej okazji apeluję o zwrócenie szczególnej uwagi i dbałość o bezpieczeństwo turystów w naszym mieście, szczególnie w regionach sąsiadujących z lasami nawet niewielkich rozmiarów. Grasują tam dzikie zwierzęta tj. lisy, dziki czy nawet jelenie. My mieszkańcy ulicy Wspólnej cały czas mamy w pamięci przypadek dużego psa z naszego sąsiedztwa dotkliwie zaatakowanego przez dzika oraz kobietę, która z tego samego powodu leczyła złamaną nogę (znam z opowieści). Dotychczasowe próby usunięcia dzikich zwierząt przez strażników miejskich nie są do końca skuteczne i dziki znów atakują ludzi na ulicy Wspólnej. Ze smutkiem spostrzegliśmy kilka dni temu usunięcie znaku ograniczającego ruch kołowy do niezbędnego minimum. Będziemy nadal rozmawiać w tej sprawie w Urzędzie Miejskim, aby znaleźć rozwiązanie zapewniające z jednej strony ograniczenie niedogodności zamieszkiwania przy ulicy z nawierzchnią nieutwardzoną ale z drugiej strony zapewniające bezpieczeństwo mieszkańcom i ich zwierzętom na tym terenie oraz wszystkim turystom, rowerzystom i spacerowiczom korzystającym z przechodzącego tędy szlaku turystycznego. Apeluje o ostrożność przy przechodzeniu przez ulicę Wspólną z powodu dzikich zwierząt wychodzących z lasu i samochodów pędzących z prędkością często 100 km/h.
    Pozdrawiam. Dorota Łuczak-Dydowicz

    OdpowiedzUsuń
  3. To kolejny piękny tekst p. Macieja Krzyżańskiego - dziękujemy. Jak to dobrze, że
    wśród naszych mieszkańców jest taki młody historyk- pasjonat, któremu się chce przybliżać nie tylko historię miasta ale i jego urokliwy krajobraz, przyrodę. To duża zachęta wyjść na spacer podanymi szlakami i zobaczyć to na własne oczy.
    Właściwie z tych wielu tekstów można byłoby już pisać przewodnik po Puszczykowie, śa przeiceż jeszcze do tego piękne fotografie -0 stare i nowe.

    OdpowiedzUsuń